Rozdział 27

47 3 0
                                    

Obudziły mnie jakieś stukania. Otwarłam leniwie oczy i zobaczyłam Ponfry. Kładła jakieś lekarstwa na szafkę. Spojrzała na mnie z uśmiechem i poszła sobie. Jestem ciekawa co sobie o mnie pomyślała. Jęknęłam z bólu bo mnie bolały plecy i usiadłam na łóżku, przeciągając się. Spojrzałam za siebie i widziałam, że blondyn dalej spał, ale tym razem z uśmiechem. Może wyczuł moją obecność. Pocałowałam go w czoło i wyszłam ze Skrzydła Szpitalnego. Ruszyłam do dormitorium Gryffonów. Gdy weszłam to zobaczyłam Golden Trio na kanapie. Poczułam narastający gniew we mnie. Już nie panowałam nad tym.

- Ty! - krzyknęłam. - Jak mogłeś!

Podeszłam do Harrego i go popchnęłam jak wstał. Chłopak patrzył na mnie z przerażeniem. Czułam jak moje oczy zrobiły się pomarańczowo-czerwone jak ogień. Byłam zła. Bardzo zła.

- Mogłeś go zabić!

- Auroro błagam przestań! - krzyknęła spanikowana Hermiona. 

- Nie uciszaj mnie. - spojrzałam na nią. - Zabił by twojego przyjaciela.

- Przyjaźnisz się z Malfoy'em?- spytał zdziwiony Ron.

- To nie rozmowa na dzisiaj. - szepnęła.

- Harry idioto! - popchnęłam go znowu i spojrzałam na świeczki gdzie płomień stał się większy.

Muszę się opanować. Zaraz spalę całe dormitorium. Wzięłam parę wdechów i wydechów. Nie mogę stracić kontroli. Zaczęłam się uspokajać i czułam jak mam już normalny kolor oczu i, że już nie jestem aż tak zła. Poczułam, że jest mi słabo i nagle nastała ciemność.

Obudziłam się w swoim pokoju w dormitorium. Usiadłam i złapałam się za głowę. Bolała mnie strasznie. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że jest ciemno. Przespałam cały dzień? Nagle usłyszałam jakieś krzyki. Zerwałam się z łóżka i wybiegłam na zewnątrz. Latało pełno zaklęć.

- Co jest na Merlina?! - krzyknęłam.

- Śmierciożercy. - pojawił się obok mnie Neville - Dumbledore nie żyje.

Zaslonilam usta ręką i zaczęłam biec ile sił w nogach aby znaleźć Draco. Nie mogę go stracić. Szukałam go wszędzie i odbijalam zaklęcia, które leciały w moją stronę. Potknęłam się o własne nogi i się przewróciłam. Jęknęłam z bólu i wstałam i dalej biegłam nie zważając na ból. Zobaczyłam nagle ciemne lokowane włosy. Bellatrix. Zatrzymałam się, a ona na mnie spojrzała. Czułam jak wlazła mi do umysłu nie mogłam zablokować tego. Krzyknelam z bólu i upadłam na podłogę.

- No no kogo ja tu mam. - zaśmiała się i podeszła do mnie. - Brudna szlama z taką mocą. Jesteś idealna do Czarnego Pana.

Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć ze sobą. Opierałam się ale się nie dało. Szarpałam się i błagałam aby mnie puściła. Nic nie dawało. Wyszłyśmy na zewnątrz i wtedy go zobaczyłam. Widziałam strach w jego oczach.

- Zostaw ją! - krzyknął Draco.

- Ojjj Draco. Nie mów, że interesuje cię ta brudna szlama. - zaśmiała się szyderczo - A no tak interesuje jeżeli się z nią pieprzysz.

- Powiedziałem zostaw ją! - syknął.

- Jest idealna dla Czarnego Pana. Przyda mu się jej moc. 

- Jaka moc? - zdziwił się.

- To ty nie wiesz? - zaśmiała się - Ma potężną moc. Włada ogniem.

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Widziałam rozczarowanie w jego oczach. Zawiodłam go. Nagle poczułam jak się teleportujemy. Nieprzyjemne uczucie. Czułam wymioty w gardle ale nie zwymiotowalam. Stanęliśmy przed wielkimi wrotami. Widziałam Wielki dwór. Co to za miejsce? Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do jakiejś sali i wtedy GO zobaczyłam. O zgrozo to sam Lord Voldemort. Otwarłam szeroko oczy i chciałam zniknąć. Chciałam uciec i zapomnieć o tym. A mogłam zostać w ciepłym łóżku.

Just (not) friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz