Rozdział 32

41 3 0
                                    

Jęknęłam z bólu i chciałam wstać, ale mi to ktoś uniemożliwił. Słyszałam płacz, krzyki bólu i wypowiedziane zaklęcia. Wojna. Dalej trwa, a ja żyję.

- Hej…hej piękna. - usłyszałam jego głos.

Otwarłam szeroko oczy i rzuciłam się w ramiona blondyna. Chłopak mocno mnie przyciągnął do siebie i czułam jak się trzęsie. Czułam jego zapach, jego dłonie na mnie. Odsunęłam się od niego i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Chłopak oddał pocałunek i po chwili się odsunął ode mnie.

- Jest dobrze? - spojrzał na mnie - Nic cię nie boli?

- Jest wszystko dobrze Draco. - złapałam go za rękę - Opadłam tylko z sił. O Merlinie Draco krew ci leci z policzka.

Położyłam mu dłoń na policzku i przetarła krew. Chłopak odsunął się ode mnie i zmarszczył brwi.

- Bardziej martwił bym się o to, że tobie krew z nosa leciała, a nie o mój pojebany policzek.

- Jesteś nienormalny. - westchnęłam i wstałam. - Idziemy walczyć.

- Odbiło ci?! - złapał mnie za rękę. - Dopiero cię odzyskałem. Nie mogę cię stracić.

- Nie stracisz. - pogładziłam go po policzku.

Nagle zaczęła mnie znowu głową boleć. Czyżby Czarny Pan znowu chciał nam coś powiedzieć? Spojrzałam na blondyna, który to samo poczuł.

Walczyliście dzielnie… lecz na próżno. Nie chce waszej śmierci… każda kropla czarodzieja to strata. Ogromna strata.
Każe moim oddzialą aby się wycofały… pod ich nieobecność… zbierzcie i pochowajcie swoich zmarłych.
Harry Potterze… zwracam się bezpośrednio do ciebie. Dzisiaj w nocy pozwoliłeś swoim przyjaciołom zginąć za ciebie. Nie ma większej hańby! Czekam na ciebie w Zakazanym Lesie.

Razem z Draco wyszliśmy z Pokoju Życzeń i ruszyliśmy do Wielkiej Sali. Patrzyłam na tych wszystkich zmarłych i czułam łzy na policzkach, ale najbardziej zabolała mnie śmierć Freda. Opadłam na kolana koło jego martwego ciała i wydałam z siebie okrzyk bólu. Dlaczego on? Dlaczego mój Freddy. Poczułam ucisk na ramieniu. Draco. Wstałam i przytuliłam się do niego. Obok nas stanęła Hermiona przytulona do Blaisa. Kocham ich jak nie wiem. Moja rodzina.

- Śmierciożercy idą! - usłyszałam.

Ruszyliśmy wszyscy na dziedziniec. Patrzyłam jak z oddali idą osoby w czarnych pelerynach. Czułam odrazę widząc ich. Ale coś mi nie grało. Hagrid idzie z czymś w rękach. Nie! To Harry. Mój Harry. Mój przyjaciel. Czułam jak kręci mi się w głowie. Złapałam Dracona za rękę i próbowałam znowu nie płakać. Harry wstanie. Ja to wiem. On jest po prostu nieśmiertelny. Ma siedem żyć jak kot.

- Harry Potter nie zyje! - krzyknął Voldemort.

- Nie! - krzyknęła Ginny i chciała wybiec ale ktoś ją złapał, jeśli dobrze widziałam przez załzawione oczy to pan Artur.

- Głupia dziewucho! Harry Potter nie żyje. Teraz przyłączycie się do mnie i oddacie hołd mnie. - wskazal na siebie.

- Draco. - powiedział Lucjusz. - Chodź.

Zacisnęłam swoją dłoń mocniej. Nie pozwolę mu. Obiecał. Chłopak na mnie spojrzał przepraszająco.

- Obiecałeś. - szepnęłam.

Chłopak wyrwał się z mojego uścisku i ze spuszczoną głową zaczął iść do rodziców. Czułam jak moje serce pękło na milion kawałków.  Tego już się nie poskleja. Czułam na sobie wzrok Hermiony, Zabiniego i Pansy. Pokręciłam przecząco głową i oparłam się o mur. Bolało. Strasznie bolało. Draco okazał się zdrajca. Spojrzałam na niego, a on był obejmowany teraz przez matkę. Zobaczyłam jak idzie do nich Neville.

- Liczyłem na kogoś lepszego. - odparł Voldemort, na co śmierciożercy się zaśmiali. - Ale cóż. Jak się nazywasz?

- Neville Longbotom. - powiedział na co śmierciożercy rykneli głośniejszym śmiechem - Chcę coś powiedzieć!

- To mów. - zacisnął pięści.

- To co, że Harry nie żyje... - zaczął ale Seamus mu przerwał.

- Neville wracaj!

- Nie. Ludzie giną codziennie. Nigdy o nich nie zapomnimy. Ale o tobie Tak!

Wyciągnął z Tiary Przydziału miecz. Nagle spojrzałam na Hagrida. Harry żyje. Spadł i sięgnął swoją różdżkę. Wygramy to. Ja to wiem.

Just (not) friendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz