Część 4

229 10 6
                                    

-Chodź Ula, pójdziemy na strych, tak jak ci obiecałem – Jarosław ściągnął drabinę i zaczął wspinaczkę. Będąc na górze znowu uderzyło
w niego to samo duszne powietrze co za pierwszym razem. Za nim weszła córka. Za dnia, z powodu dwóch dużych okien na strychu było
w miarę jasno, nie potrzebowali dodatkowego światła. Jarek po kolei otworzył wszystkie okna, wpuszczając odrobinę świeżości, a następnie zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

-Widzisz tutaj kogoś kochanie? Moim zdaniem nikogo tutaj nie ma, a jak jest to niech lepiej wyjdzie z ukrycia to wtedy będzie miał z nami do czynienia!
-Nikogo tato nie widzę, ale czy moglibyśmy sprawdzić skrzynie i tę dużą szafę? Tak na wszelki wypadek.

-Jeżeli to cię uspokoi to sprawdzimy każdy zakamarek, ale na moje oko oprócz nas nikogo tu nie ma. A tata wie co mówi.
-Może zaczniemy od tej szafy? – dziewczynka pokazała palcem na wielką starą dębową szafę, która stała w kącie – Tu z pewnością ktoś mógł się schować! Otwórz ją tatusiu!

Jarek podszedł do szafy. Doznał dziwnego uczucia niepokoju, jednak żeby nie martwić córki nie dał nic po sobie poznać. Otworzył ciężkie drewniane drzwi. Po za starymi szmatami, które wisiały na wieszakach nikogo ani niczego w szafie nie było. Zamknął drzwi szafy
i podszedł do ciężkiego i wielkiego kufra. Kufer zdobiony staromodnymi wzorami, zamykany był na klucz, który na szczęście znajdował się
w zamku. Przekręcił go i podniósł wieko. Od razu wystrzeliło w niego zakurzone powietrze, a ten zaczął kichać, kiedy kurz dostał mu się do nosa. Paprochy opadły, a mężczyzna zaczął po kolei przeglądać zawartość skrzyni. Jakiś stary zeszyt z nutami, stary aparat fotograficzny, lalka bez jednego oka oraz stare rozlatujące się skoroszyty i album ze zdjęciami. Te dwa ostatnie przedmioty zaciekawiły Jarka, postanowił je zabrać ze sobą na dół. Nagle usłyszeli głośny warkot silnika. Wyjrzeli przez okno i ujrzeli dużego czerwonego obskurnego pick upa, a w nim dwoje mężczyzn.
-Chodź kochanie, zejdźmy na dół, zobaczymy kto do nas przyjechał. Może sąsiedzi chcą się z nami przywitać.

Po wizycie w redakcji Edyta pojechała odebrać starszą córkę. Jagoda nocowała tej nocy u koleżanki. Informacja o przeprowadzce bardzo zdenerwowała dziewczynę więc w drodze wypracowanego kompromisu rodzice pozwolili jej na jedną noc poza domem. Edyta musiała przyznać, że nastolatka potrafiła sprawiać problemy, jednak zawsze starli się je rozwiązywać, nie chcieli też zakładać smyczy na szyi córki. Rozumieli, że nastolatka ma swój świat, swoje nastoletnie życie
i sprawy. Starali się dać dziewczynie wolność, a przynajmniej dawać jej takie pozory. Jagoda wyszła z bloku zbudowanego na radziecką modłę, jakich pełno w Warszawie. Szła niepewnie stawiając kroki jakby za chwilę miała się przewrócić co pewnie było efektem bardzo wesołej nocy. Edyta dałaby sobie głowę uciąć, że dziewczęta coś piły i to nie było tylko piwo. Edyta otworzyła jej drzwi po stronie pasażera, a następnie usiadła za kółkiem. Włączając się do ruchu, uchyliła okno ponieważ jej córka pachniała sfermentowanym alkoholem. Przez większość drogi nie zamieniły ze sobą słowa. Dopiero gdy dojeżdżali do Korytek, pani Jasińska oznajmiła, że zajedzie do sklepu i zapytała czy córka coś chce. Nic nie chce, Jagoda pokręciła głową i dalej uporczywie wpatrywała się w okno. Zajechały na niewielki parking przed sklepem „Mirabelka", Kobieta zaparkowała auto na jednym z wolnych miejsc i udała się na zakupy. Szyld zawieszony nad wejściem głosił, że można tu kupić swojskie mięso i wędliny, a także sery oraz jajka „ prosto od kurki". Jagoda w tym czasie postanowiła wysiąść z auta i zapalić. Wyciągnęła camela z pomiętej paczki i włożyła w kącik ust, jednak nigdzie nie mogła znaleźć zapalniczki. Nagle zauważyła, że kawałek dalej, na zielonej ławce siedzi chłopak, który zaciągał się papierosem, a następnie powoli wypuszczał dym nosem. Chłopak wyglądał na starszego, był łysy, miał na sobie czerwoną koszulę w małą kratę i jasne dżinsy. Na nogach miał czarne glany przewiązane białymi sznurówkami. Jagoda podeszła do niego i nieśmiało zapytała się o zapalniczkę.

-Czy ty aby nie jesteś za młoda na palenie? – Rzucił skin i od niechcenia podał dziewczynie zapalniczkę.

-Na coś trzeba umrzeć – odparła karcąc siebie w duchu za tak beznadziejny tekst, ale nic innego nie przyszło jej do głowy, być może dlatego, że chłopak ją onieśmielił. Gdy podeszła bliżej mogła mu się wyraźnie przyjrzeć – miał ostro zarysowane rysy twarzy i delikatny zarost, oczy tak intensywnie niebieskie, że można w nich było utonąć.

-Ile masz lat mała? – zapytał.

-Siedemnaście –skłamała, ale nie chciała, żeby skin uznał, że jest głupią małolatką.

-A jak ci na imię?

-Jagoda. A Ty jak masz na imię?

-Krystian. Ale znajomi i kumple mówią na mnie Kastet. Masz bardzo ładne imię. Niespotykane. Jak moje ulubione owoce. W naszych lasach pełno jest Jagód, ale żadna nie jest tak słodka jak Ty.

-Dziękuję – dziewczyna czuła jak płoną jej policzki, komplement Krystiana ją zawstydził co znaczyło, że chłopak bardzo się jej spodobał.
-A więc Jagodo, czy podałabyś mi swój numer telefonu?
Dziewczyna podała dopiero co poznanemu chłopakowi swój numer,
a następnie Krystian puścił jej krótką strzałkę.

-Odezwę się – Kastet puścił do niej oczko, wstał z ławki i wręczył jej zapalniczkę – to dla ciebie, pewnie ci się jeszcze przyda. Ja muszę iść. Trzymaj się mała!

DOMEK NA WSIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz