Część 18

114 7 2
                                    

-Co się stało? Cały się trząsłeś i wydawałeś jakieś dziwne dźwięki – zmartwiła się żona. Mężczyzna spojrzał jej w oczy i nie do końca potrafił wytłumaczyć co się stało. Powoli zaczął opowiadać o swojej wizji uważając aby nie przegapić żadnego istotnego elementu. Ula nie do końca zdawała sobie sprawę co się dzieje. Stała i patrzyła na rodziców. Pewnie tatuś jest chory. Mama opowiadała że będzie to bardzo ciekawa terapia, ale nie bardzo zdawała sobie sprawę jak ona ma działać. Trzęsawki taty bardzo zmartwiły dziewczynkę. Chyba nie chciała już powtarzać tej terapii, wydawała się trochę niebezpieczna. Ula odwróciła głowę, spojrzała na otwarte drzwi do pomieszczenia obok i odniosła wrażenie jakby ktoś właśnie tam był. Gdy rodzice rozmawiali z dziwnymi Panami lekarzami-księżmi dziewczynka poszła sprawdzić co się właśnie ruszało w pokoju obok. Rozejrzała się i nikogo nie zobaczyła, jednakże po chwili rozległ się cichy dziecięcy śmiech. Dziewczynka pobiegła za źródłem hałasu i trafiła prosto pod drabinę na strych. „A więc to znowu ty" pomyślała lekko się uśmiechając, a następnie wdrapała się na poddasze.

Powietrze stało w miejscu, panowała wielka duchota ... jak zwykle. Ula wyprostowała się, otrzepała sukienkę z kurzu i ruszyła przed siebie. Szła powoli dokładnie obserwując każdy zakamarek. Strych wyglądał jak zwykle ... a jednak nie. O szafę oparty był biały bezkształtny przedmiot, który właśnie się poruszył. To duża lalka? Tak wyglądała. Biała lalka bez włosów skulona z twarzą zwróconą do ściany. Dziewczynka zbliżyła się ostrożnie, zaś lalka wstała i powoli zwróciła się ku intruzowi. Dziewczynka nie była lalką, lecz jej skóra przypominała porcelanę. Ula przypomniała sobie o bezokiej dziewczynie którą spotkała w nocy.

-Mieszkasz tu? – Zapytała pewnym głosem Ula. Jej strach ustąpił,
a w przerażającej koleżance zaczęła dostrzegać bratnią duszę. – Musi być Ci tutaj samotnie.

-Trochę jest – odparła cienkim głosem łysa dziewczynka. – Nie boisz się mnie?

-No wyglądasz trochę strasznie – uśmiechnęła się – ale wcale taka nie jesteś. Jestem Ula.

-Ilza. Zostaniesz trochę ze mną? Możemy się razem pobawić!

-Musiałabym najpierw zapytać mamę – posmutniała nagle Ula. – Mama pewnie nie będzie zadowolona że tutaj jesteś. A gdzie twoi rodzice?

-Też tu mieszkają, ale ostatnio są trochę źli. Chyba nie bardzo podoba im się że ktoś wprowadził się do ich domu – pokręciła nosem Ilza.

-A mogę o coś zapytać? Jesteś martwa?

-Co? – Zaśmiał się duch. – Nie, Co to za pytanie? Oczywiście, że nie! Przecież duchy nie istnieją. Tata mówi że duchy wymyślili Niemcy żeby straszyć dzieci. Ale Niemców się boję, podobno porywają dzieci, tak słyszałam jak rozmawiali rodzice. Widziałaś kiedyś Niemca?

-Niemcy porywają dzieci? – Zdziwiła się Ula. – Ale po co? Nigdy nie widziałam i nie słyszałam że to robią. Zapytam o to potem tatę.

-Ula! – rozległ się głos Jarka. – Gdzie jesteś?

-Już idę – odkrzyknęła Ula. – Idziesz ze mną? Mogę Cię przedstawić.

-Nie, chyba tutaj posiedzę. Ale przyjdź jeszcze do mnie.

Ula wróciła ze strychu cała zakurzona, w włosach miała szare koty kurzu, a ubranie i ręce były całe umorusane.

-Dziecko jak Ty wyglądasz? – zezłościła się Edyta – gdzieś Ty była! – Ula się zlękła złowrogiego tonu matki, ale jako dzielna dziewczynka postanowiła, że nie będzie się niczego ani nikogo bać
i odpowie matce.

-Byłam na strychu z Ilzą

-Z Ilzą, Ilzą , jaką znowu Ilzą? – Edyta była już na skraju załamania, życie tu miało być sielanką, a stało się koszmarem.
-Kim jest Ilza, Ulu, opowiesz nam o Ilzie? – zaciekawił się ksiądz Samuel.
-Ilza mieszka w tym domu, razem z rodzicami. Jej rodzice są źli, że tu mieszkamy. To ich dom.

-Bardzo ciekawe, bardzo ciekawe – mruczał do siebie ksiądz i już głośniej powiedział – czy Ilza coś jeszcze ci mówiła?
-Mówiła, że duchy nie istnieją, i że duchy wymyślili Niemcy i Niemcy porywali dzieci.

-A czy Ilza jest jeszcze na strychu? Zaprowadziłabyś nas wszystkich do niej i byś nas przedstawiła. Może Ilza też by chciała nas poznać – Wtrącił się rabin.

-Czy to konieczne rabinie? – Zapytała Edyta. – Myślę, że na dziś już wystarczy, nie mam już siły do tego. Z oczu kobiety delikatnie popłynęły łzy. Jarek objął żonę ramieniem. Też już miał dosyć, ale nie dał tego po sobie poznać.

-Dobrze, pójdziemy – zadecydował Jarosław – jeżeli to dziecko tam jest to na pewno pokaże się Uli i mi. Ja tez raz ją przecież widziałem

Wszyscy udali się na górę. Najpierw wszedł rabin, za nim ksiądz, kolejno Edyta, Ula a Jarek na końcu. Na strychu panował przeraźliwy chłód
w porównaniu ze wcześniejszym zaduchem.

-Wyjątkowo tu dziś zimno – zauważył Jarek

-Zawsze było tu tak zimno? – spytał ksiądz

-Zawsze panował tu zaduch, a dziś temperatura spadła chyba do zera!
-Ulu, czy możesz porozmawiać z Ilzą? – wtrącił się Rabin
-Ale jej tu nie ma! Nie widzę jej, pewnie się was przestraszyła

Edyta nie lubiła strychów, była tu tylko raz, na chwilę, i nie rozglądała się wcześniej za bardzo. To miejsce było dla niej nieprzyjemne, dlatego tu nie przychodziła. Teraz się bała i czuła się obserwowana. Miała wrażenie,
że cos złego chce jej zrobić krzywdę.

-W imię Boga Wszechmogącego pokaż się! – wykrzykiwał ksiądz unosząc wysoko nad głową ciężki srebrny krzyż – w tym momencie
z drugiego końca pomieszczenia usłyszeli cichy dziecięcy płacz. Wszyscy odwrócili głowy w stronę, z której dochodził. Ujrzeli małą łysą dziewczynka skuloną pod ścianą z kciukiem w buzi. Dziewczynka miała zamknięte oczy, a w drugiej rączce ściskała lalkę z wyłupionymi oczami. Nie wiedzieli, że obserwuje ich człowiek w hawajskiej koszuli, tak bardzo zły, że wtargnął tu klecha i ten żydowski pajac z długą brodą.
Postanowił ich naprawdę nastraszyć. Powoli zbliżył się do kobiety, której nieszczęście czuł bardzo dokładnie. Idealna ofiara. Demon wtargnął
w nią, stłamszając jej duszę. Diabelską siłą zaczął rzucać ciałem kobiety w górę i w dół.

DOMEK NA WSIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz