Część 20

133 10 2
                                    

Słońce grzało niemiłosiernie, było upalnie nawet jak na Grecję. Przy sklepie zatrzymał się czarny jeep z którego z gracją wysiadła młoda dziewczyna. Zarzuciła na bok opadające na twarz niebieskie mocno kręcone włosy. Ruszyła w kierunku drzwi dopalając jednocześnie papierosa i zamykając pilotem auto. Minęła grupę ciekawskich kobiet
w podeszłym wieku i przekroczyła próg. Kobietom rzuciły się w oczy jej charakterystyczne włosy, rzucił im się w oczy dość wyjątkowy strój obejmujący czarną krótką bluzkę z nieznanym ewidentnie niemieckim słowem. Najbardziej jednak rzucił im się w oczy tatuaż znajdujący się na lędźwiach przypominający do złudzenia ten publikowany w gazetach
w ogłoszeniach dotyczących osób wyjątkowo poszukiwanych. Nie twarz, nie charakterystyczne włosy, nie zagraniczna uroda, lecz właśnie tatuaż uświadomił im z kim mają do czynienia. Spojrzały niemal jednocześnie na witrynę sklepu na której to stały gazety dumnie prezentując pierwszą stronę z widniejącym zdjęciem kobiety. To była ona, nie ma żadnych złudzeń. Poszukiwana w całej Europie „niebieska rzeźniczka" dotarła do Grecji.

Jagoda weszła do sklepu. Mimo działającego wiatraka
w pomieszczeniu było niezwykle gorąco. Dziewczyna spojrzała na stojące na półce greckie produkty, podeszła do lady, uśmiechnęła się szeroko do sprzedawcy i poprosiła o papierosy, najlepsze jakie w tym kraju sprzedają. Zapłaciła i skierowała się w kierunku drzwi. Gdy tylko przekroczyła próg zobaczyła kilkanaście osób dookoła sklepu, mężczyźni, kobiety, uzbrojeni w siekiery, widły i grabie.

-Dolofonos! – wrzasnęła jedna z kobiet. Jagoda nie musiała znać języka aby zrozumieć co to oznacza. Oznacza to żeby uciekać. Jagoda rzuciła na ziemię paczkę papierosów i ruszyła biegiem przed siebie. Nie oglądała się, nie zastanawiała się co z samochodem ani nie wiedziała co dalej. Zawsze zaprzyjaźnione organizacje polityczne zapewniały jej bezpieczny przejazd przez państwo, a tutaj taka wpadka. Biegła ile sił
w nogach. Słyszała jak krzyki napastników się oddalają, lecz słyszała też coraz wyraźniej policyjne sygnały. Były coraz głośniejsze, głośniejsze, były już za nią, aż poczuła uderzenie samochody. Poleciała ku górze
i opadła bezwładnie na asfalt. Czy przeżyła? Tak, przeżyła i żyje teraz
w zakładzie zamkniętym dla obłąkanie chorych.

Strychy mają to do siebie, że są trochę straszne, co nie? – powiedział urzędnik w hawajskiej koszuli do swojego klienta. –
i oczywiście będzie pan musiał pozbyć się myszy, nic do nich w sumie nie mam, zwierzęta jak zwierzęta, ale roznoszą choroby, rozumie pan? Ostatnia para która tutaj mieszkała, Jarosław i Edyta, przepiękne imiona
i przesympatyczna para, postanowili się wyprowadzić nad morze. Nie sprzyjał im tutejszy leśny klimat, co za absurd!

DOMEK NA WSIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz