Część 13

130 7 0
                                    

Jarek stał przed olbrzymią szafą, latarką świecił wprost na nią. Głośno westchnął i jeszcze raz pomyślał sobie, że wiara w duchy jest absurdalna. Zrobił krok, jego ciało przeszył dreszcz. Nigdy wcześniej aż tak się nie bał. Wyciągnął powoli drżącą rękę i szarpnął za klamkę otwierając drzwi. Z dołu rozległ się przeraźliwy pisk Uli, zaś jego oczom ukazało się to, czego nigdy by się nie spodziewał. Mała dziewczynka pozbawiona włosów i oczu wisiała na szubienicy przywiązana do wieszaka w szafie. Nogi ugięły się pod mężczyzną ze strachu, zrobił krok do tyłu. Przeszło mu przez myśl że to nie jest prawdziwe ciało, że to kolejny głupi żart tego łysego gówniarza, lecz wnet dziewczynka podniosła głowę i zaczęła przeraźliwie się śmiać.

Edyta stała wściekła w kuchni paląc papierosa. Przy stole siedzieli kolejno Jarek, Ula i Jagoda. Mężczyzna trząsł się ze strachu, tłumaczenie żony, że widział jedynie worek z garniturem który przypominał człowieka nie przekonywało go, wiedział co widział. Ula cały czas zalewała się łzami, nie mogła zrozumieć po co Jagoda zamordowała skrzaty i umyła
w ich niebieskiej krwi włosy, i nie, tłumaczenie że skrzaty nie istnieją nie przekonywało jej. Przecież nawet dzieci wiedzą że istnieją i mają niebieską krew! Jagoda, choć czuła małą ulgę że Kastet zdążył nawiać przez okno, to czuła jednocześnie złość rodziców. Siedziała spokojnie
i wycierała cały czas mokre niebieskie włosy.

-Mój Boże, coś ty zrobiła - westchnęła Edyta. - Kurwa, zwariuję z wami.

Kiedy ula się już trochę uspokoiła, a Jarek zapanował nad nerwami postanowił przejrzeć notesy i album, które znalazł w starym kufrze. Przyniósł je do kuchni i kolejno przeglądał. W pierwszym notesie nie znalazł nic istotnego, jakieś wiersze i rysunki. Drugi był o wiele bardziej ciekawszy. Pisany w formie pamiętnika, notes był zapisany cały. Pierwszy wpis był krótki, z datą 1 maja 1978 roku:

Pierwszy dzień w nowym domu, jestem cała podekscytowana! Marian rozpakowuje kartony z naszymi rzeczami, a mały Filipek ochoczo mu przy tym pomaga. Słyszę jak oboje wołają mnie do pomocy, ale ja mam w sobie tyle szczęścia, że muszę je opisać. Nasz wymarzony dom, nowe, wymarzone życie. Jeszcze Marian dostał awans. Jesteśmy w raju.

Kolejny wpis miał datę 5 maja 1978 roku:

Nie miałam czasu napisać więcej, gdyż aranżacja i sprowadzanie kolejnych mebli pochłonęło nas na całego! Sypialnia Filipka jest już gotowa, Marianowi udało się sprowadzić piękną niebieską tapetę, którą okleił sypialnię synka. Wraz z teściem złożyli też dziecięce łózko oraz szafy. To samo z naszą sypialnią, która znajduje się wraz z pokojem Filipa w lewym skrzydle domu. W prawym skrzydle jest większa sypialnia
z drewnianym zabytkowym parkietem, jednak postanowiliśmy przerobić ją na gabinet. Wolimy spać obok dziecka i mieć na niego oko, dopóki nie podrośnie.

8 maja 1978 rok:

Byliśmy dziś na spacerze i zwiedzaliśmy okolicę. Spacerowaliśmy po lesie gdy nagle nasz pies Reksio przyniósł nam znalezisko: długą kość. Marian stwierdził, że to cielęca, jednak ja nie jestem przekonana. Mi to wyglądało na kość udową człowieka, ale co ja się znam. Gdy wracaliśmy do naszego domu zastaliśmy zapalone światła we wszystkich pomieszczeniach! Myślałam, że ktoś się nam włamał, jednak mąż uspokajał mnie, że tak jest na wsiach, często elektryczność szaleje. Nie ze spokojem przyjęłam to wytłumaczenie do wiadomości.

10 maja 1978 rok:

Filip miał dziś koszmarne sny. Jego wrzaski nas obudziły o 3:15 nad ranem. Śniła mu się łysa dziewczynka w niebieskiej piżamie.

Łysa dziewczynka. Serce Jarkowi zaczęło bić mocniej, a na skroniach pojawiły się kropelki potu. Czytał dalej:

Jak określił syn – dziewczynka bujała się na sznurku w starej szafie. Oczy jej płonęły. Zasnęliśmy dopiero o godzinie 5, gdy udało nam się uspokoić Filipa.

Jarek nie mógł uwierzyć w to co czytał. To już się wydarzyło wcześniej! Edyta w tym czasie przeglądała album ze zdjęciami.
- Cholera Jarek patrz! – pokazała mu czarno białą fotografię, która przedstawiała troje dorosłych: kobietę i dwóch mężczyzn oraz małego chłopca. Kobieta obejmowała tego wyższego mężczyznę, a obok nich uczepiony nogi zapewne matki stał chłopiec. Obok rodziny stał pulchny nie za wysoki mężczyzna, którego z żoną już wcześniej spotkali! „Hawajska Koszula" znowu miał na sobie hawajską koszulę i te same szorty, co ostatnim razem. Zadziwiający był fakt, że mężczyzna w ogóle się nie postarzał. Jarek obrócił zdjęcie, z tyłu widniała data: kwiecień ' 78. To nie możliwe. Na zdjęciu „Hawajska Koszula" mógł mieć maksymalnie 45 lat – teraz jest rok 2020. Musiałby mieć 85 lat! To nie możliwe! Trzeba złożyć wizytę w urzędzie gminy.

-Edyta, ja też coś znalazłem! – podał jej zeszyt – To zapewne dziennik tej kobiety ze zdjęcia, zobacz opisuje w nim, że jej syn miał koszmary, śniła mu się ta sama dziewczynka. To ta sama dziewczynka, którą widuje Ula, a teraz ukazała się mnie. W ogóle to muszę ci się do czegoś przyznać - Jarek w miarę sprawnie streścił informacje jakie udało mu się znaleźć
w archiwach. Edytę zalała fala wściekłości:
-Jak mogłeś to przede mną zataić! I my mamy tu mieszkać?! W domu
z taką historią?! Chyba powariowałeś! Zabieram dzieci do rodziców, a ty jak chcesz to sobie tu siedź! Dziewczyny jedziemy!

-Nie, stój - zatrzymał ją Jarek. - Wiem, źle zrobiłem. Nie chciałem siać niepotrzebnej paniki, chciałem chwilę zaczekać, poczekać na rozwój sytuacji, ale to nie oznacza, że się nie interesowałem i to zignorowałem. Czytałem trochę o takich sprawach w Internecie, znalazłem egzorcystów, nie księży, prywatnych. Łowcy duchów. Zajmują się takimi rzeczami
i podobno są pewni, mieli dobre opinie i ponoć biorą pieniądze dopiero po wykonaniu roboty. Trochę kosztują, ale możemy spróbować jeśli ma to zadziałać.

-Naprawdę chcesz tu mieszkać? - Zapytała Edyta.

-Nawet jeśli nie, nawet jeśli się wyprowadzimy to trafi tu następna rodzina, która będzie mieć te same problemy. Trzeba coś z tym zrobić. Teraz chodźmy, pojedziemy do hotelu, a jutro sprowadzimy tych ludzi. Co ty na to kochanie?

-Hmmm - westchnęła głośno Edyta. - No dobrze, to jest jakiś pomysł. Jutro porozmawiamy o tym na spokojnie. A co z "Hawajską koszulą"?

-Zapytamy specjalistów o niego, ewentualnie się z nim skontaktujemy. Dziewczyny, idziemy.

-Gdzie Jagoda? - Zapytała po chwili dezorientacji Edyta. -Jagoda! Cholera, szukaj jej.

Małżeństwo sprawdziło wszystkie pokoje, córki nie było. Do tego zauważyli jeszcze jedną rzecz, jej telefon który znajdował się w karnej szafce również przepadł. Aha! Czyli to żadne duchy nie odpowiadają za jej zniknięcie tylko młoda dama postanowiła wykorzystać sytuację do ucieczki.

-Jarek, dzwoń do niej!

DOMEK NA WSIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz