Rozdział 8

189 19 6
                                    

Kyle leżąc w łóżku usilnie starał się zasnąć. Zamknął oczy, ale sen... on za nic w świecie nie chciał do niego przyjść. Zapadła więc długa i męcząca noc, bo bezsenna. Kyle tłukł się w pościeli przez kilka godzin, a jego umysł nasuwał mu refleksje, jakich nigdy w życiu by się po sobie nie spodziewał. Pościel wciąż pachniała papierosami i czymś słodkim, a on miał wrażenie, że światła miasta jeszcze nigdy, od kiedy tu mieszkał, nie sięgały tak wysoko, żeby rozświetlać tak mocno jego sypialnię.

A może to ja nie zwracałem na to uwagi? — pytał sam siebie. — Przychodzę tu od pięciu lat tylko po to, żeby zasnąć i obudzić się rano. Nawet nie znam dobrze tego miejsca. Żadnego sąsiada. To zawsze było tylko miejsce. Wygodne i bezpieczne. Ciepłe. Miejsce. Tylko miejsce. Jak każde inne na tym globie.

No właśnie. Było. Bo teraz gdy o tym myślał, jego łóżko nie było już tym samym wygodnym i ciepłym miejscem odpoczynku co jeszcze zeszłej nocy i przez ostatnich pięć lat. Nagle stało się zimne i... puste.

Bez niego. Bez Jase'a?

Był zły, że zostawił go na takim rozdrożu. Że w ogóle go zostawił. Że wyszedł. Że zniknął.

Kurwa, pojebało cię Kyle! — wyszydził samego siebie w myślach. — Uprawiałeś seks. Miałeś orgazm! Powinieneś mieć mózg jak z gumy, a ty filozofujesz o pustej przestrzeni łóżka? — zapytał sam siebie zirytowany.

Przewrócił się po raz setny z boku na bok, a do jego myśli znów wpadły słowa Jase'a.

"Wszystko zależy od ciebie. Wiesz gdzie mnie znaleźć."

Zerknął na zegarek. Była czwarta nad ranem. Odwrócił się twarzą do poduszki. Wciąż pachniała czymś słodkim i papierosami. Nim. Chłopakiem zza baru. Jakby tu był!

— Kurwa, zaśnij wreszcie! Nie myśl o nim! — warknął sam na siebie w poduszkę.

Zamknął powieki, a tuż pod nimi pokazał się Jase, gdy uśmiechał się, stojąc za kontuarem z ręcznikiem na ramieniu. Z tymi swoimi jasnymi włosami w nieładzie, białymi zębami i piegami na nosie. Zastanawiał się, jakby to było, gdyby teraz leżał obok. Chciał, żeby tak było. Poczuł, jakby za nim tęsknił, a to z kolei powodowało nerwowość, która potęgowała bezsenność. Ta świadomość, że chciał jego towarzystwa w czymś tak prozaicznym, a jednocześnie intymnym, jak wspólny odpoczynek była nie do zniesienia.

— Dlaczego myślę o nim w ten sposób? Co niby jest w nim takiego? — zapytał sam siebie na głos i próbował przywołać w myślach sytuację sprzed paru godzin, gdy uprawiali seks. — O tym powinieneś myśleć! — wmawiał sobie, ale jego myśli nie szły w parze ze słowami.

Wciąż widział go uśmiechniętego za barem, gdy z zadowoleniem stroił sobie z niego żarty albo w chwili, gdy dostrzegł, że czeka na niego na ulicy tuż przed knajpą.

— Dlaczego w ten sposób? — jęknął w desperacji, a do jego myśli napłynęła fala uświadomienia.

To były reakcje chłopaka na jego osobę. Chciał, żeby tak reagował. Chciał widzieć, że uśmiecha się z jego powodu!

— O nie, nie, nie. Nie ma mowy! — prawie krzyknął i odrzucając kołdrę na bok, zerwał się na równe nogi.

Poszedł do łazienki i nie zapalając światła, wsadził głowę pod kran nad umywalką. Puścił zimną wodę i czekał, aż myśli o chłopaku z niej wyparują. Po chwili, kiedy zimno wody stało się nie do wytrzymania, zakręcił kran, wytarł włosy ręcznikiem i opierając się dłońmi o umywalkę, popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Brązowe, teraz niemalże czarne, podkrążone oczy i poszarpane, mokre włosy. W ciemności łazienki wyglądał jak jakiś demon. 

Słodki zapach papierosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz