Rozdział 14

146 12 5
                                    

Kyle dotarł do mieszkania jak w transie. Właściwie nie miał pojęcia, którą drogą przyjechał. Zamknął za sobą drzwi i popłynął na alkoholowej fali przez kilka kolejnych dni. Potem przypomniał sobie motor i że szybkość zawsze była dla niego lekarstwem. Zwlekł się z kanapy, na której zaległ i wyszedł z mieszkania tak, jak stał, w spodniach z dresu i bluzie. Zjechał na parking. Kiedy wysiadł z windy, zobaczył samochód. To było jak impuls. 

— Kurwa, kupiłem samochód, żeby nie miał kataru? — zapytał kpiąco sam siebie.

Z bezsilności i wciąż mocno nietrzeźwy, złapał za kawałek metalowej rurki, która leżała pod ścianą i zaczął zdewastować samochód.

— Ty kurwa idioto! — klął sam na siebie. — Ty skończony, naiwny idioto! — wrzeszczał na całe gardło, a po każdym słowie wybijał kolejną szybę.

Kiedy ich zabrakło, uderzał, gdzie popadło po karoserii.

— Jak mogłeś uwierzyć, że coś takiego jak uczucie, wciąż jeszcze istnieje? Ty stary baranie! — wyzywał. — Jesteś skończonym idiotą! Naiwnym frajerem! Życie niczego cię nie nauczyło!

Kiedy skończył, samochód był w opłakanym stanie. Dysząc i płacząc, wsiadł na motor. Rozbił się kilka ulic dalej, tracąc panowanie nad maszyną.

Zapadła ciemność.

***

Oł szit.

Do następnego!

Sev.

Sev

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Słodki zapach papierosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz