Mam nadzieję, że długość rozdziału was nie odstraszy i jak zawsze czekam na wszelkie komentarze i gwiazdki.
Miłego czytania
************************
Następnego dnia Hermiona rzeczywiście zdołała spędzić ze swoją rodziną zdecydowaną większość część dnia. Dopiero koło siedemnastej była zmuszona wrócić do biura i zająć się dokumentacją. Jednak do tego czasu była wzorową matką, chociaż jej uwagę zajmował głównie Hugo, który jednak bardziej domagał się atencji niż Rose, której wystarczyła sama obecność osób bliskich. Lubiła patrzeć na szczęśliwe twarze rodziców, które utwierdzały ją dodatkowo w przekonaniu, że wszystko jest w porządku i nic nie zagraża jej rodzinie ani innym, które popierały ład wprowadzony przez Harry'ego i jego przyjaciół.
Zamiast się zamartwiać, mogli spędzić tamten dzień jak prawdziwa, szczęśliwa rodzina, dzięki czemu Rose niemal zapomniała o łzach, które wylała w ostatnich miesiącach roku szkolnego. Poza tym miała również przyjaciół, którzy postanowili urozmaicić jej wakacje już w dwa dni po ich rozpoczęciu.
Nieco po dziewiątej rano, do jej okna zaczęła się dobijać znajoma sowa o brązowych skrzydłach. Wierny posłaniec Albusa ani myślał zwlekać z doręczeniem wiadomości, dlatego chcąc nie chcąc wpuściła ptaszysko i odebrała krótki list:
Chodź z nami do kina o 11 ~ Albus
Rose jęknęła głośno, mając ochotę cisnąć w kuzyna jakaś okropną klątwą. Mieszkali na dwóch krańcach Londynu i nie było sensu wysyłać takich wiadomości listem, zwłaszcza, że mogli się przemieszczać spokojnie za pomocą sieci Fiu.
Niestety już otworzyła oczy i nie było szans żeby zasnęła ponownie. Poza tym miała mało czasu żeby zdążyć do kina, czekało ją pół godziny w autobusie żeby dotrzeć do celu, a to oznaczało, że musi się szykować albo zrezygnować ze spotkania z Albusem i jak można się domyślić Scorpiusem. Tych dwoje, w trakcie wakacji spędzało razem jeszcze więcej czasu niż w trakcie roku szkolnego, co wydawało się niemożliwe a jednak osiągalne, a wszystko za sprawa niechęci Malfoya względem ojca, którego unikał jak tylko mógł przez te dwa miesiące.
- Hugo!- chłopak wyłonił się z pokoju, słysząc nawoływanie siostry.- Wybierasz się gdzieś dzisiaj?
- Tak, lecę siecią Fiu do babci i dziadka, będzie tam też Fred i Roxanne, więc pewnie będzie zabawnie. A czemu pytasz?
- Idę z Albusem i Scorpiusem do kina- odparła szybko.- Mówiłeś rodzicom o swoich planach?- zapytała, domyślając się, że jej matka i ojciec już pewnie od dawna są w ministerstwie.
- Tak, rozmawiałem wczoraj z tatą- Rose skinęła głową, uśmiechając się lekko.- Mam wrażenie, że oni chcą nas tam ta trochę wysłać.
- Skąd ten pomysł?- zapytała nieco zaskoczona tym stwierdzeniem.
- Tata coś wczoraj wspominał, że miło by było gdybyśmy tam pojechali, a oni i tak nie będą mieli zbyt wiele czasu w najbliższych tygodniach. Ponoć wujek Georg i Percy też chcąc tam wysłać nasze kuzynostwo i ciocia Ginny też coś o tym wspominała im ostatnio.
- Doprawdy?- Rose zamyśliła się na chwilę.- Dziwne, że wszyscy nagle nie mają czasu żeby zająć się dziećmi i postanawiają zesłać nas na głowę dziadkom.
- Ale to może być zabawne, tylu Weasleyów pod jednym dachem wróży jakaś katastrofę.
Rose nie podzielała entuzjazmu brata i zamiast cieszyć się z prawdopodobnych wakacji na wsi, poszła się szykować do wyjścia. Jako, że na dworze panował letni upał, ubrała jedynie cienką sukienkę w kwiaty i związała włosy w kok, ale nie tak ciasny i perfekcyjny jak wcześniej lecz w jego niechlujną wersję, którą inni mogliby nawet okrzyknąć mianem artystycznej.
CZYTASZ
Scorose (opowiadanie zawieszone)
FanfictionTo nie tak, że każdy Gryfon i Ślizgon to odwieczny wróg, a już na pewno nie w wiele lat po wojnie i upadku Voldemorta. Przyjaciela można w końcu znaleźć dosłownie wszędzie, nawet wśród tak zwanych wrogów swojej własnej rodziny. Co sprawi, że urocza...