12. Po drugiej stronie lustra

94 7 7
                                    

Natłok obowiązków mnie powoli zabija, ale rozdział w końcu skompletowany!!!

Czekam na komentarze, jak się wam podobał 

*********************************************

Wśród osób uwiezionych w Ministerstwie szalał już głód, wyczerpanie i niemiły zapach osób, które od kilku dni były pozbawione możliwości zadbania o swoją higienę Nawet ci, którzy zdołali się ukryć w biurze aurorów zaczynali tracić siły, zwłaszcza, że wróg stosował również ataki ukierunkowane wprost na ich psychikę. Ile razy dokładnie torturowana Ronalda Weasleya to tylko on mógł wiedzieć. Hermiona cała się trzęsła, chcąc pędzić mężowi na pomoc i tylko Harry był w stanie ją uspokoić, tłumacząc jej, że to przyniesie im zgubę. Poza tym sam Ron wrzeszczał żeby siedzieli zamknięci i się nie poddawali. Inni pojmani aurorzy, którym był niemal jak ojciec, próbowali go chronić, ale bez różdżek nie mieli szans pokonać przeciwnika, który kontrolował każdy ruch w Ministerstwie. Dokładnie sprawdzono wszystkie nawet najmniejsze pomieszczenia i zablokowano przejścia, które pozwoliłyby wedrzeć się pozostającym na zewnątrz siłom.

Kraj pogrążał się w chaosie. Nie było władzy, która nadzorowałaby działania obywateli, którzy żyli w strachu. Ci, którzy popierali idee czystej krwi nagle podnieśli głowy, czarodzieje pochodzenia mugolskiego ukryli się przed światem, a ci, którzy mieli odwagę walczyć, otoczyli Ministerstwo. Powoli zaczynały się szerzyć pogłoski, że trzeba odbić główną siedzibę władzy nawet za cenę kilku żyć. Nie mogły powrócić mroczne dni i tylko stanowcze sprzeciwy członków rodziny Weasley i Potter powstrzymywały rozwój takiej strategii. Wszyscy szukali rozwiązania, ale to jak na złość nie chciało się pojawić.

- Co oni planują!?- wrzeszczała na Albusa jego matka, ciotki, wujowie, a nawet stary Malfoy, który chciał jak najszybciej odnaleźć syna.

- Powiem wam, kiedy będziecie potrzebni- odpowiadał wymijająco, mimo tego, że mordercze spojrzenia bliskich sprawiały, że cały się w środku trząsł.

- Uparty jak ojciec- podsumowała McGonagall, która była jedną z głównych osób, nadzorujących działania na zewnątrz.- Mów lepiej Potter, co oni planują albo wydalę was ze szkoły.

- Taką groźbą może złamałaby pani moją kuzynkę, ale nie mnie- odparł stanowczo.- Uda się im i wtedy wszystko wróci do normy, dajcie im tylko trochę czasu.

- Nie mamy go!- stwierdził George.- Mów, co oni planują nim stracę kolejnego brata!

- Wybacz wujku, ale nie mogę- malujący się na twarzach zebranych gniew nie był w stanie złamać uporu młodego Pottera.

Wierzył, że Rose i Scorpius sobie poradzą. W sumie znał niewiele bystrzejszych osób od swojej kuzynki, a i jego najlepszy przyjaciel nie był głupi. Poza tym mieli już wszystko gotowe, musieli się tylko zakraść do środka i dać broń więźniom żeby rozpocząć niezbędne powstanie.

Najtrudniej jednak zapanować nad emocjami, które szargają człowiek w tak ważnej i trudnej sytuacji. Rose obserwowała okno, którego inni nie dostrzegali, wiedząc, że jeśli przez nie przejdą to trafią na nieznany grunt. Nie wiedzieli gdzie przebywają więźniowie i ich wrogowie, ilu dokładnie ich tam jest ani jaką dysponują wiedzą i umiejętnościami. Nadzieją napawał ich jedynie fakt, że główny przywódca to raczej osoba młoda, narwana, nie posiadająca zbyt wielkiego doświadczenia a za to dużo szczęścia.

- Chyba nie ma, co tego odwlekać- stwierdził Scorpius, który wpatrywał się w ten sam punkt.- Uda się- Rose spojrzała na niego, chcąc sprawdzić, czy mówi to z przekonaniem i się nie zawiodła. Na jego twarzy gościła aż zbyt wielka pewność siebie.- Idziemy?

Scorose (opowiadanie zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz