ROZDZIAŁ 36. KRUSZYNA

29 5 0
                                    


Namukoto leżał w swoim pokoju i gapił w sufit. Gdy zostawał sam jego egzystencja polegała właśnie na nic nie robieniu, a raczej na kolejnym użalaniem się nad sobą i krytykowaniem siebie za to, jak wielkim był kretynem. Gdyby istniała szansa ponownego przeproszenia jej. By dała mu szansę naprawić to, co zepsuł. Niestety, wyglądało na to, że Maru obraziła się na śmierć i nawet przestała go odwiedzać, nawet po to, by sprawdzić, czy jest bezpieczny.
Westchnął i usiadł na łóżku. Leżąc na pewno nic nie zdziała. Wstał założył grubą bluzę, wziął paczkę migdałów chcąc zająć czymś ręce i wyszedł z pokoju. Był wieczór więc wszyscy byli w domu, ale przez obecność Yiny i Cary udało się Koto wyjść z mieszkania niezauważonym. Nadal miał zamiar nic nie robić, ale na powietrzu. Wyszedł z budynku i wspiął się po stromych schodkach i wyszedł ze strzeżonego osiedla. Po minucie szybkiego marszu dotarł na taras widokowy z ławeczkami i tablicą informacyjną. Usiadł na ławce i zapatrzył się na usianą ciepłymi gwiazdami panoramę miasta. Była akurat taka godzina, że ludzie zapewne wracali z pracy do domu, przez co miasto zdawało się jeszcze jaśniejsze.
Namukoto oparł nogę o ławkę i schował ręce do kieszeni bluzy. Czy istniała możliwość, że Maru nadal go obserwowała? Przecież nie byli sobie obojętni, a nawet Maru nie potrafiła otoczyć się takim murem, który nie dopuszczałby wspomnień do jej zimnego zachowania. Zależało mu na niej i podejrzewał, że jej na nim również. Namukoto pociągnął nosem i otworzył paczkę migdałów. Zanurzył rękę, a cukier od razu oblepił mu palce. Musiał przyznać Maru, że tak je uwielbiała, były pyszne i w jakimś stopniu uzależniające.
Nagle usłyszał trzask pękającej gałązki. To nie mogła być ona, Maru była mistrzem w skradaniu się i w życiu by jej nie usłyszał. Wrócił do migdałów i panoramy, ale tylko na chwilę, bo kolejna gałązka trzasnęła. Namukoto schował migdały i wstał wycierając ręce o bluzę. Utkwił wzrok w ciemnościach starając się dostrzec co jest między drzewami.
— Maru? — rzucił w przestrzeń bez oczekiwań, że otrzyma odpowiedź. Dlatego serce podeszło mu do gardła, gdy przy najbliższym drzewie zabłysły dwa jasne w kolorze indygo punkciki.
— Boże, Maru! — krzyknął i ruszył do niej, ale punkciki zniknęły. Oparł dłoń na korze sosny i szukał jej w ciemnościach. — Wyjdź, proszę!
Pobiegł przed siebie i po omacku błądził między drzewami.
— Daj mi szansę, Maru! — krzyczał czując palącą w gardle rozpacz i bezsilność.
W pewnym momencie wpadł na pewien pomysł. Był to tak genialny pomysł, że prawie się uśmiechnął. Wyprostował się i wypuścił Pardusa.
Sceneria zmieniła się od razu. Ciemność została przepędzona przez świetlistą wodę migoczącą w świetle gwiazd. Biały piasek sprawił, że Namukoto zapadł się po kostki, ale zignorował to. Jaguar ułożył się na ciepłym piasku obok niego.  Przed nimi stała Maru z założonymi na piersiach rękami i miną wyrażającą wściekłość.
— Czemu mnie tu zabrałeś? — fuknęła.
— Bo inaczej nie chcesz ze mną rozmawiać.
— Skrzywdziłeś mnie...
— Nieprawda. Zrobiłem błąd, ale nie zrobiłem ci krzywdy. Sama ją sobie robisz.
Maru zamarła, furia owładnęła nią tak mocno, że aż straciła zdolność mówienia.
— Ja tylko byłem czuły. To ty odebrałaś to we własny sposób. Przeprosiłem cię za to, a ty nadal trzymasz urazę. Tak czy inaczej. — Namukoto ruszył ku niej zmieniając temat. — Nadal zależy ci na mnie, mam rację? Inaczej byś nie przyszła.
Nie zamierzał jej oszczędzać. Mówił co myślał niezależnie jak na to zareaguje. Nie obrażał jej przecież.
— Kim ja dla ciebie jestem Namukoto? — spytała w końcu poważnym tonem.
— Euforią. — odpowiedział cicho i obserwował. Maru ponownie zamarła i uciekła wzrokiem. Namukoto zdawał sobie doskonale sprawę co robi. A tworzył magię, od której jej serce topniało. Pytanie było jedno: Czy Maru sobie sama na to pozwoli?
— Ale... — zaczęła znów walką. Namukoto podszedł jeszcze bliżej.
— Tak, jesteś euforią. Czuję szczęście, gdy jesteś obok niezależnie co robisz. Czy się uśmiechasz, czy płaczesz brokatem. Czy wściekasz się na cały świat i starasz się wszystkich pozabijać. Niezależnie co zrobisz Maru ja będę z tobą, rozumiesz?
— Nie. Nie rozumiem. Dlaczego?
Namukoto uśmiechnął się do niej miękko i rozłożył ręce zapraszając ją do siebie.
— Powiem ci jak przyjdziesz.
Maru prychnęła i wywróciła oczami, cmoknęła coś pod nosem, ale ostatecznie wolno i ślamazarnie dotarła do niego. Namukoto objął ją od razu przytulając do swojego torsu i trwając w euforii, że znów może ją czuć.
— No więc? Powiesz mi?
— Już powiedziałem, nie czułaś? — zachichotał jej wprost do ucha.
— Mówże jak człowiek, Namukoto. — warknęła odsuwając się. Namukoto westchnął i wziął jej twarz w dłonie.
— Bo cię kocham, głuptasie.
Nachylił się i pocałował ją czule. Pocałunkiem odebrał jej również zdolność mówienia, po raz drugi w ciągu kilku minut, a gdy ją puścił nie miała wewnętrznej siły, by na niego spojrzeć.
— Musisz sama sobie na to pozwolić.
— Na co?
— Na miłość. Nie pokocham cię szczerze puki mi na to w pełni nie pozwolisz. Będziemy jeszcze błądzić to normalne, bo uczymy się siebie nawzajem, ale daj nam szansę.
— No bo ja... — zająknęła się, a Namukoto dostrzegł, że przeszła na poważny ton gotowa rozmawiać szczerze.
— Boisz się tak?
Kiwnęła głową.
— Czego?
Wzruszyła ramionami gapiąc się na swoje buty. Nie chciał z niej teraz wyciągać, czego się boi, ale puki ona sama mu tego nie powie nie uwolni się od tego. By przerwać bolący temat, pogładził ją po włosach i przyciągnął do siebie by oparła głowę na jego torsie.
— Powiedziałaś, że mi ufasz. Skoro to prawda, nie możesz obrażać się na mnie za każdy spontaniczny gest, jakim cię obdarzę. Na tym też polega bycie razem. Nie zrobię ci przecież krzywdy.
— Wiem. — szepnęła — wiem, wiem. — I objęła go mocno w pasie ściskając tak, że zabrakło mu tchu. Tulili się dłuższą chwilę chcąc nadrobić te dni, gdy byli osobo, aż w końcu Namukoto powiedział:
— Spójrz na mnie.
Odkleiła się od niego i zerknęła swoimi niebieskimi oczami w jego skośne i ciemne. Namukoto uśmiechnął się, nachylił, by pocałować namiętnie. Maru jęknęła zdziwiona, ale przytrzymał ją za kark i dalej całował tak jak jeszcze nigdy. Zawahała się nie potrafiąc odnaleźć w tej sytuacji, ale Namukoto nie odpuszczał. Objął w pasie i przyciągnął bliżej jednocześnie zagarniając jej usta swoją wargą. Trwał w tym pocałunku jednocześnie czekając czy mu zaufa. Ostatecznie rozluźniła się, a nawet zarzuciła mu ręce na szyję i sama oddała pocałunek.
— Przyznaj, że tęskniłaś za tym. — mruknął do niej kąśliwie i uszczypnął ja zadziornie w bok.
— Przyznaję. — powiedziała i tym razem ona go pocałowała z podobnym afektem co Namukoto wcześniej.

Wrócili na Ziemię trzymając się za ręce. Namukoto złapał ją za rękę, ale to ona splotła z nim place. Trzymał ją lekko, gdy szli w dół po stopniach, by wejść na osiedle.
— Uważaj na siebie. — szepnął, gdy stali w klatce schodowej, a jego szept roznosił się miękkim echem.
— Będę, obiecuję.
Pogłaskał ją po policzku i pocałował na pożegnanie. Oboje pragnęli wspólnej bliskości, zwłaszcza gdy przez kilka ostatnich tygodni było tak źle między nimi. Maru zdawała się też czuć lekką skruchę, że tak go potraktowała, bo tuliła się do niego i była prawdziwą przylepą.
— Dobranoc. — powiedziała i odeszła, ale Namukoto ją zawołał. Odwróciła się, a on z uśmiechem rzucił ku niej paczkę napoczętych migdałów. Dziewczyna złapała paczkę w locie i gdy dotarło do niej co to jest rozpromieniła się szeroko i puściła biegiem ku niemu. Namukoto otworzył ramiona i pozwolił wskoczyć na swoje biodra. Była mała, ale dość ciężka, cięższa niż się spodziewał, zapewne dlatego, że miała same mięśnie. Oplotła go nogami w pasie i objęła za szyję.
— Dziękuję. — powiedziała cała uradowana. Namukoto zaśmiał się w jej szyję.
— Już będę wiedział na przyszłość jak cię przekupić.
Maru cmoknęła, ale potem zaśmiała się i zeskoczyła z jego bioder.
— Dobranoc Koto. — pomachała mu i od razu dorwała się do migdałów.
— Dobranoc kruszyno. — powiedział i niechętnie poszedł na górę.
Wrócił do mieszkania pełen szczęścia i włączył się do wspólnej zabawy.
— Gdzie byłeś? — spytał Alti wręczając mu piwo.
— U siebie. — skłamał, ale nie miało to znaczenia, bo Alti już odszedł cały podekscytowany.
— A z jakiej to okazji tak świętujecie? — spytał obserwując jak jego przyjaciele i ich dziewczyny siedzą w salonie i rozmawiają.
— Dziś oficjalnie otrzymałam wiadomość, że dostałam się na praktyki do Instytutu Badawczego nad Drogą Mleczną. — odezwała się Yi Na. Miała zaczerwienione policzki, ale zapewne to od czerwonego wina, bo trzymała w dłoni kieliszek. Remo siedział obok niej dumny jak paw i gładził po ramieniu.
— Moje gratulacje. — Namukoto uśmiechnął się, ale nie całym sobą, bo właśnie dotarło do niego, że przecież Yina pracowała w Centrum Astrologicznym, przed Zapomnieniem. Zrobiło mu się smutno, że w ten sposób zadziało na nią zaklęcie Livid.
— Bawcie się dobrze ja idę spać. — mruknął i ulotnił się czym prędzej. Nie miał nastroju siedzieć z nimi i rozmawiać o pierdołach. Miał ich na co dzień, a dodatkowo widok Cary jak oplata niczym ośmiornica Yaku, sprawiał, że robiło mu się nie dobrze. Położył się na łóżku i zapatrzył w sufit. Zdecydowanie wolał poleżeć sam i powspominać Maru. Było więc oczywiste, że ostatecznie zasnął nawet nie przebrawszy się w piżamę. We śnie czas się nie liczył więc gdy obudziło go jasne ostre światło sądził, że już jest ranek. Stęknął coś i otworzył oczy rozglądając się. Światło jednak znikło, a w pokoju panowała ciemność.
— Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Ja tylko... — usłyszał jak poruszyła się w ciemnościach więc usiadł na łóżku. Dostrzegł jej oczy i zrobił miejsce by mogła usiąść.
— Co się stało? — mruknął przecierając oczy.
— Stęskniłam się. Czuje się też winna, byłam dla ciebie taka ostra, ja...
— Chodź. — chwycił jej nadgarstek i pociągnął ku sobie by położyła obok. Maru westchnęła zaskoczona, ale ostatecznie przykleiła się do jego torsu.
Brutalnie wyrwała Namukoto ze snu, przez co teraz chłopak wolno powracał do przytomności trzymając ją w objęciach i oddychając głęboko.
— Czuje się winna. — szepnęła mu w szyję.
— To przestań. — odparł jej z zamkniętymi oczami.
Był gotowy już z nią zasnąć, nawet zamilkła na tak długo, że zaczął przysypiać, ale w pewnym momencie Maru zrobiła coś, co sprawiło, że Namukoto otworzył szeroko oczy.
Ona całowała go po szyi.
— Co ty robisz? — spytał ostrożnie.
— Tego przecież chcesz, prawda? — jęknęła i weszła na niego siadając okrakiem. Namukoto na chwilę sparaliżowało, przez co Maru miała możliwość wpić mu się w usta.
— Czekaj, czekaj! — odepchnął ją w pełni rozbudzony i usiadł opierając się o ścianę. Zapalił lampkę i spojrzał na siedzącą przed nim Maru.
— Tego chcesz, tak? Chcesz się ze mną przespać, mam rację? — powiedziała. Namukoto nie zdziwiło aż tak sam temat przyjścia Maru, ale fakt, że ona wcale nie żartowała.
— Skąd ci to przyszło do głowy? — spytał patrząc się na nią uważnie.
— No, te pocałunki, uściski i te wzmianki o...
— Seksie? — Koto parsknął.
— Tak. Tego chcesz.
Namukoto odchylił głowę i zaczął się śmiać. No nie mógł się powstrzymać i zajęło mu chwilę, by się opanować.
— A ty tego chcesz? — spytał, by ją sprawdzić.
— Tak, chcę.
— I po co kłamiesz? — mruknął zerkając na nią. Uciekła wzrokiem.
— Ja naprawdę chcę...
— Wcale nie chcesz. Jesteś przerażona samym tym swoim pomysłem. Nie przyszłaś tu dla mnie tylko dla siebie. Sobie chciałaś udowodnić, że się nie boisz, ale w głębi serca wiesz, że jesteś przerażona.
— Wcale, że nie... — zaczęła się buntować, ale Namukoto cmoknął na nią znacząco.
— Maru... ty drżysz.
— Oj przestań już. Co z ciebie za facet? Dziewczyna wchodzi ci sama do łóżka, a ty ją jeszcze wyganiasz. — nachyliła się chcą go pocałować, ale chwycił ją za ręce i odsunął.
— Nie, Maru nie w ten sposób. Seks nie jest najważniejszy w tym wszystkim.
Nie odpowiedziała. Uderzyła go pięścią w pierś, a broda jej zadrżała.
— Widzisz? Wcale tego nie chcesz.
— Ale ja bym chciała chcieć. — szepnęła i rozpłakała się. Przycisnęła dłoń do oka i zaszlochała.
— Posłuchaj mnie. Odnoszę wrażenie, że każdy mój gest, którym cię adoruję ty traktujesz jak pożyczkę, że musisz mi się odwdzięczyć. Naprawdę myślisz, że na tym polega związek?
— Skąd mam wiedzieć, nigdy w żadnym nie byłam! — podniosła głos, a on ją uciszył.
— To zapamiętaj to sobie. Jestem z tobą, bo tego chcę, a nie dlatego że czegoś oczekuję.
— Przez to, że mi nie pozwoliłeś czuje się jeszcze gorzej. — mruknęła pociągając nosem.
— Bardziej byś żałowała, gdybyś to zrobiła, uwierz mi.
— A skąd to niby wiesz, sam jeszcze tego nie robiłeś?
— Mnie seks nie przeraża, a jedynie intryguje. Ciepie wręcz paraliżuje. Sam dotyk dla ciebie na razie jest czymś niezrozumiałym, zacznijmy może od tego. Gdzie ty się tak Maru śpieszysz?
— No bo?
— Tej walki nie wygrasz siłą, kruszyno.
Westchnęła.
— Co?
— Znów mi się to dzieje w brzuchu, gdy mnie tak nazywasz. To takie ahh...
— Łaskotki słowne. — zaśmiał się i pogładził po dłoni. — Czasem lepiej działają niż dotyk, co?
— Nie wiem jak mam je rozumieć. Co to jest? Nigdy tego nie czułam. Wcześniej serce mi szybciej biło tylko przed walką, a teraz wali mi prawie non stop. Nie mogę jeść ani spać i non stop myślę o tobie.
— Dziękuję. — zaśmiał się przytulając ją do siebie.
— Za co?
— Za potwierdzenie, że się we mnie zakochałaś. Spokojnie jak przeżywam dokładnie to samo.
— Ale ja cię ładnie nie nazywam. Nie umiem być delikatna ani czuła.
— Uwierz mi potrafisz. Wystarczy, że wypowiesz moje imię.
— Koto?
— Yhm... — zaśmiał się przez nos.
— Wystarczy, że poczuje twoją dłoń, w swojej. — splótł z nią palce. — oraz gdy twoje usta spotkają moje.
Nachylił się i pocałował delikatnie.
— Nie oczekuję nic w zamian, Maru, więc mi nie dawaj nic wbrew sobie, zgoda?
— Ale mogę tu zostać? No wiesz tylko by spać?
— Jeśli chcesz, oczywiście.
— Chcę, nawet bardzo. — powiedziała wtulając twarz w jego szyję. Zasnęli razem bez zaspokojenia ciała, ale zdecydowanie uspokoili dusze.

________________________

Zapraszam na moje social media:

Jeśli chcesz mnie wesprzeć, kup moje książki, linki w bio na Wattpadzie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeśli chcesz mnie wesprzeć, kup moje książki, linki w bio na Wattpadzie

*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz