Pierwsze co zrobiłam, gdy w końcu po trzech dniach stanęłam na nogi, było przebranie się w lekką wygodną zbroję. Uzbroiłam się w łuk, kołczan oraz miecz i dosiadłam Vivida.
— Jesteś tego pewna?
— Po prostu leć, dobra? — fuknęłam sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Noga nadal bolała, ale przynajmniej nie miałam wielkich ran kłutych i nie babrałam krwią wszystkiego dookoła. Od trzech dni, gdy leżałam w szpitalu planowałam tę wycieczkę i teraz nic mnie nie powstrzymało. Musiałam go jeszcze raz spotkać, odpłacić się za to, co zrobił.
— Obiecałaś Yaku, że tam nie pójdziesz. — Vivid odbił się od ziemi w posłał wysoko ponad chmury.
— Nie pomagasz, Vivid. Poza tym przecież i tak mnie nie sprawdzi. Leć!
Vivid zamilkł i przeleciał nad górami. Po przekroczeniu tej granicy oboje wytężyliśmy wszystkie zmysły będąc gotowym na każdy atak ze strony nieprzyjaciela. O dziwo nikt na nas nie czekał, więc zaryzykowaliśmy niższy lot, by móc obserwować okolicę.
— Lecimy do miejsca śmierci płazodrzewa, tak? — spytał Vivid machnąwszy mocniej skrzydłami.
— Tak.
Cała podróż trwała długo, bo lecieliśmy ostrożnie, a gdy w końcu wylądowaliśmy na zgliszczach lasu, słońce dotykało koniuszków drzew na zachodzie.
Gałęzie trzaskały od naszych kroków, co napawało mnie dojmującym smutkiem. Minęło już tyle czasu, a dookoła nas nie było widać ani jednej roślinki. Las tak jak umarł, tak trwał i nadal niezmiennie była to moja wina.
W pewnym momencie coś zaszeleściło. Oboje spojrzeliśmy w górę.
— To tylko ptak. — powiedziałam, ale Vivid dalej wykręcał szyję obserwując niebo poprzecinane uschniętymi drzewami.Livid... oni tu są.
Gdy tylko powiedział wyjęłam miecz i rozejrzałam się szukając najmniejszego ruchu pomiędzy drzewami. Każdy mój nerw był napięty, a krew pulsowała mi w żyłach.
— Wiedziałem, że przyjdziesz. — odezwał się znów ten sam głos. Ten sam chłopak wyszedł zza drzewa. Uśmiechał się zadziornie i wydawał się bardzo pewny siebie. Nie miał miecza, ale nie oznaczało to, że w ciągu sekundy nie może go dobyć.
— Czego ode mnie chcesz? — warknęłam stając w pozycji bojowej unosząc miecz.
— Zapłaty za płazodrzewa. Zabiłaś go, a ja zamierzam dopilnować, że za to zapłacisz.
— Ciekawe jak?
— Na początek, pozwolisz mi wraz z moimi ludźmi wejść do twojej krainy.
Parsknęłam śmiechem opuszczając miecz.
— Nie rozśmieszaj mnie. Za kogo ty się w ogóle masz, że mówisz mi co mam robić?
— A tak racja. Jestem Wala Amatus Paldin Iuvenis.
Wymieniłam z Vividem porozumiewawcze spojrzenia i oboje doszliśmy do winsoku, że to idiota.
— Śmieszny jesteś sądząc, że zamierzam cię tak nazywać. — powiedziałam nie mogąc powstrzymać chichotu. — kto cię tak skrzywdził?
Chłopak się zirytował, bo zmarszczył brwi.
— To oznacza, że jestem bardzo lubianym, sprawiedliwym paladynem i nie waż się z tego żartować.
— Słuchaj Paladyn. Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale nic ci do tego, co zrobiłam. Sama sobie poradzę, więc zostaw mnie w spokoju.
Chłopak uniósł brwi i wyglądał jakby coś go bardzo ucieszyło.
— Może postawię sprawę jasno. Tak czy inaczej, pozwolisz nam wejść do swojego świata, bo jak nie to pójdę do Capita i opowiem mu co zrobiłaś. Może jak już będzie chciał cię wysłuchać oddasz mu to oko co chowasz w torbie przy swojej Emocji, ale szczerze nie liczyłbym, facet jest strasznie impulsywny.
Zbladłam. Jeśli nie kłamał i faktycznie znał Capita oznaczało to, że miałam poważne kłopoty. Nie chciała po raz drugi robić zamieszania i siłą odbierać swojego ognia, a wtedy nie był zadowolony z mojej reakcji.
— Sama widzisz. To jak, mamy sojusz? — spytał wyciągając rękę. Zignorowałam ją i odchrząknęłam.
— Skąd mam wiedzieć, czy mnie nie oszukujesz? Możesz wcale nie znać Capita.
Chłopak westchnął włożył dwa palce do ust i zagwizdał krótko. Podniosłam głowę, gdy usłyszałam trzask suchych gałęzi. Dostrzegłam wielkiego czarnego ptaka, który wylądował obok chłopaka. Na grzbiecie ptaka siedziała dziewczyna o czarnych włosach ubrana podobnie jak nasz Paladyn.
— To jest Ques córka Capita. Wystarczy jedno moje słowo, a poleci do Capita i mu wszystko opowie.
Zagryzłam wargę zastanawiając się, czy mogę zaryzykować i olać jego groźby. Nie wiedziałam, że Capit ma córkę, czy to była zmyłka, czy podwójny blef. Gdym jednak mu odmówiła, a to wszystko okazało prawdą mogłabym moją zbrodnie przyprawić życiem, po Capicie mogłam się spodziewać wszystkiego. W najlepszym scenariuszu bym straciła ogień, a więc możliwość przenoszenia na Ziemię gdzie był Yaku.
Spojrzałam na chłopaka mrużąc oczy.
— Jesteś podły. — warknęłam. — mogłabym cię spalić.
— Ee...nie sądzę. Owszem masz smoka, ale nawet twój dzielny zwierz nie da rady z tuzinem ludzi wraz z Emocjami. To jak? Mam nadzieję, że pozytywnie rozpatrzyłaś moją propozycję?
— Zgoda, ale macie przestrzegać moich zasad, jakie panują na Aurum.
— Aurum? Jaka śliczna nazwa. — chłopak uśmiechnął się promiennie.
— Nie prowokuj mnie. — warknęłam dosiadając Vivida. — a i musisz wymyślić jakieś inne imię, bo tak na pewno nie będę cię nazywać.
— Mówi mi Wapi.
Ryknęłam śmiechem.
— Wapi? Poważnie? To już ten Paladyn brzmiał lepiej. — parsknęłam i widząc jak czerwieni się aż po uszy wystartowałam z Vividem, by poprowadzić ich na Aurum.
Lot powrotny trwał wolniej z racji tego, że odwlekałam moment przejścia na Aurum i danie intruzom bezpośredniego pozwolenia na wejście do mojej krainy. W końcu wylądowałam przed tunelem i poczekałam, aż pojawi się reszta. Czekałam przytupując, aż powyłażą zza drzew cali ubrani na czarno. Gdy nie dostrzegłam ich Emocji wiedziałam, że czeka mnie długa rozmowa.
— Czekamy na coś? — spytał Wapi prowadząc swoją wycieczkę. Na jego twarzy nadal widniał ten cholernie irytujący uśmieszek.
— Owszem. — założyłam ręce na piersiach stojąc między łapami mojego smoka. — aż pokażecie mi swoje Emocje.
Wapi zmarszczył brwi, a potem parsknął śmiechem.
— Jesteś nieuprzejma. — stwierdził również krzyżując ramiona. — Od kiedy to wymusza się by ktoś ujawnił swoje Emocje?
— Mam to gdzieś. Chcecie przejść dalej musicie mi się ujawnić.
Widziałam konsternacje na twarzach jego kompanów. Szeptali coś między sobą, a każdy był niezadowolony. Patrzyłam się na Wapiego chłodnym okiem i analizowałam. Doszłam do wniosku, że chęć dostania się na Aurum musi mieć większe znaczenie i teraz patrzyłam jak wiele są w stanie poświęcić.
Wapi odwrócił się do reszty i rzekł:
— Róbcie co mówi.
— Co? — warknął jeden z chłopaków stojący obok dziewczyny — teoretycznej córki Capita. — Oszalałeś? Nie zamierzam jej się ujawniać. Mam swoją godność.
— Rób co ci każę. — syknął Wapi mierząc tęgiego chłopaka wzrokiem. — jeśli chcesz dożyć kolejnej pełni to rób co mówię.
Mogłam sobie wymyślić to ostatnie zdanie, bo Wapi wycedził je przez zęby i dosłyszałam tylko świst. Tak czy inaczej, byłam pewna, że kroi się tutaj coś większego.
CZYTASZ
*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUS
FantasiaMinęło półtora roku od wydarzeń w części drugiej. Livid została zupełnie sama. Nikt jej nie pamięta. Szuka rozwiązania jak przywrócić przyjaciołom to co im odebrała. Nigdy nie sądziła, że taki akt odwagi prawi, że będzie taka samotna. Okazuje się t...