Yaku leżał oparty o Canisa i patrzył w niebo. Lekki wiaterek mierzwił mu grzywkę, a furto rysia łaskotało go w policzek. Od kliku długich chwili nikt się nie odezwał, jakby oboje byli zatopieni we własnych myślach, a może w tych samych?
— Od początku wiedziałeś więcej, prawda? — zagadnął Yaku wzdychając ciężko. Poczuł jak Canis podnosi głowę.
— Wiedziałem tylko, że jest ważna. — odparł ryś. Yaku usiadł na trawie, by lepiej obserwować swoją Emocję. Canis oblizał się i ciągnął dalej:
— Nie wiem, czy była ważna pod względem uczuciowym, czy jakimś innym. Wiedziałem tylko, że w momencie pojawienia się jej na spotkaniu z fanami, chciałem spędzić z nią więcej czasu.
— Pamiętasz cokolwiek, z tego, co nam opowiedziała?
Teraz ryś usiadł.
— Nie nazwałbym tego wspomnieniami, jednak gdy pojawiła się ta zjawa, był moment gdzie wiedziałem, że Livid miała związek z jakimś szpitalem.
— Ale w psychiatryku by ją tak poranili? — zdziwił się Yaku marszcząc brwi. — Nie wiem, co mam robić.
— Ciesze się, że pojawiła się w twoim życiu.
— Czemu?
— Bo dzięki niej zaakceptowałeś mnie. — Canis uśmiechnął się lekko patrząc Yaku w oczy.
— Ale przez to teraz ja mam problem. Lubie ją, czuje coś więcej, ale sama powiedziała, że w ten sposób to nie chcę ze mną być.
— Wcale jej się nie dziwie. Ona zapewne szukałaby w tobie jaki byłeś, a ty na siłę starałbyś się przypodobać. Udawałbyś kimś kim nie jesteś.
— Udawałbym siebie. — Yaku prychnął słysząc jak absurdalnie to brzmi. — Jak mam jej pomóc?
— Nie mam pojęcia. Sama powiedziała, że nie potrafi odzyskać twoich wspomnień. Wapi ma jakiś z tym problem.
— Może sam powinienem do niego pójść, co?
— Sądzę, że jeśli jej w tej kwestii nie okłamał, to naprawdę ma problem z odzyskaniem wspomnień.
— Co masz przez to na myśli? — burknął Yaku słysząc dziwny ton w głowie rysia.
— Sam byłeś o niego zazdrosny. — odparł Canis, patrząc się na Yaku wymownie. — chyba mi nie powiesz, że nie zauważyłeś, jak na nią patrzy. Poza tym całowali się.
— To była jego wina. Naćpał ją!
— Właśnie, zależy mu na niej.
— Dlatego może specjalnie nie oddaje moich wspomnień, no wiesz, chce jej dla siebie.
W Yaku przez sekundę się zagotowało. Wpłynęło to momentalnie na Canisa, ogon i sierść na grzbiecie napuszyła się, a z gardła wydobyło się groźne buczenie.
— Widzisz, jak reagujesz na myśl, o tym, że ktoś inny może też jej pragnąć? To z pewnością nie jest tylko przyjaźń.
— Może masz racje. Jeśli jest tak jak mówisz, to powinienem przejść się do Wapiego i powiedzieć co o nim myślę.
— Zgadzam się, ale nie teraz. Posiedź jeszcze ze mną — szepnął cicho ryś, a gdy Yaku zmarszczył brwi nie rozumiejąc tej wypowiedzi dodał:
— Nie pamiętam, kiedy ostatnio rozmawiałeś ze mną jak równy z równym, chcę się tym nacieszyć.
Yaku poczuł skurcz w żołądku. Jednocześnie było to wzruszenie i poczucie winy. Nic nie odpowiedział, bez słowa pogłaskał Canisa po głowie, wpierw jedną ręką, a potem oburącz. Nim się spostrzegł gładził swoją Emocję jak najukochańszy skarb. Kot zaczął cicho mruczeć i przymykać oczy. Z początku było to dziwne, wszak Yaku nigdy tak nie zachowywał się w stosunku do Canisa, jednak oswoił się w końcu. Po raz pierwszy pozwolił sobie na samoakceptacje, przyjął emocje Canisa jako swoje. Po raz pierwszy w życiu Yaku był dla samego siebie czuły.
Długo to trwało aż oboje nacieszyli się swoją obecnością. W końcu Yaku wstał, strzepnął sierść Canisa ze spodni i bez słowa poprosił, by do niego wrócił. Gdy tylko Canis zniknął do Yaku dotarły liczne hałasy. Nie tylko odgłosy ciemnego nocnego lasu, ale przede wszystkim ludzi. Krzyki, rozmowy i przepychanki. Poczuł się trochę jakby nagle znalazł się w tłumie, tyle że niewidzianych ludzi.
Nagle przed nim, między drzewami błysnęła pochodnia. Musiała to być pochodnia, bo do Yaku doleciał zapach palonego drewna i oleju. Nie bardzo wiedział, co ma robić. Czy uciekać, czy jednak sprawdzić co obcy ludzie robią tak blisko jego miasteczka.
Może ktoś kupił tę ziemię i zamierza wybudować centrum handlowe albo osiedle. Przestraszyła go ta myśl, bo oznaczała pozbycie się opuszczonego miasteczka. Yaku uznał, że trzeba to zbadać i ruszył ostrożnie w kierunku lasu.
Po przejściu jakiś dwustu metrów w lesie dostrzegł wyraźnie oświetlony tłum ludzi. Uznał od razu, że nie mogą to być pracownicy budowy, bo kto buduje dom w nocy, a poza tym robotnicy nie byliby przecież ubrani w średniowieczne ciuchy. To byli ludzie z Motus. Yaku nim się zorientował znalazł się między ludźmi rozglądając się zdziwiony, co mieszkańcy Aurum robią na Ziemi. Niestety na razie nie dostrzegł nikogo znajomego z kim mógłby o tym porozmawiać.
Po jakiś dziesięciu minutach przepychania się przez tłum dobrnął w końcu do stajni Livid i dostrzegł niebieski błysk. Rozpoznał w tym błysku oczy Maru i czym prędzej do niej podbiegł.
— Maru! — krzyknął, gdy zniknęła mu wśród tłumu.
— Yaku? — krzyknął ktoś za jego plecami. Yaku stanął jak wryty po rozpoznał głos Altiego. Po chwili jego przyjaciel stanął przed nim.
— Co ty tu robisz? — spytali jednocześnie, a Yaku dodał:
— Skąd ci wszyscy ludzie się wzięli?
— Z Aurum. Słuchaj, odzywała się do ciebie Livid? — zapytał Alti, a Yaku dostrzegł w jego twarzy skrajne zdenerwowanie. Chłopak już chciał odpowiedzieć, ale znów ktoś zawołał go po imieniu. Trzy sekundy później obok nich stanęły Maru i Alex.
— Odzywała się do ciebie Livid? — Alex spytała o to samo co Alti, co nie wróżyło niczego dobrego.
— Nie. Co tu się w ogóle dzieje?
— Motus za jakieś kilka godzin przestanie istnień. — jęknęła Maru, a jej oczy zaszkliły się.
— O czym ty gadasz?
— Wraz z Yiną odkryliśmy, że ku Motus zmierza wielki kosmiczny wieloryb, który żywi się planetami. Obliczyliśmy, że będzie koło dziewiątej rano Motus przestanie istnieć.
— Gdzie jest Livid?
— No właśnie w tym problem. Nie mamy pojęcia. Miała wrócić wczoraj, bo poleciała do Argenti, by ostrzec mojego ojca.
— Obiecała, że wróci... — szepnęła Maru drżącym głosem. Widać było, że zbiera jej się na płacz. — Obiecała mi to.
— Może przeszła na Ziemie gdzie indziej. Przecież potrafi otwierać portale.
— Nie mamy z nią kontaktu. — rzekł Alti. Yaku wyjął telefon i bez zastanowienia zadzwonił do Livid. Oczywiście nie oderwała.
— Myślisz, że tego nie próbowaliśmy? — prychnęła Alex. Yaku poczuł nadchodzący atak paniki. Postanowił, że musi czymś zająć umysł, by nie zwariować.
— Co ci wszyscy ludzie tu robią?
— Livid rozkazała nam byśmy zabrali wszystkich z Aurum. To było jedyne miejsce, jakie przyszło mi do głowy.
— Ale przecież oni nie mogą tu zostać. Ich jest tysiące...
— Mieliśmy tydzień, na przeniesienie tych wszystkich ludzi, nikt nie zastanawiał się nad konsekwencjami.
— Może by tak sprawdzić co się dzieje na Motus. — zaproponował Yaku nieśmiało. Wiedział, co wywoła jego propozycja, ale skurcz w żołądku z powodu zamartwiania się o Livid przyprawiał go o mdłości.
— Zwariowałeś? — syknęła Maru — A jak otworzę portal w tym samym momencie, gdy ten wieloryb połknie Motus? Pomyślałeś o tym?
— Ponoć mamy jeszcze czas.
Maru złapała się za warkocze nie wiedząc co robić. Każdy z przyjaciół Yaku był bezsilny. Co niby mogli zrobić przy tak wielkiej zagładzie? Uratowali kogo się dało, przecież nie będą pertraktować z gigantycznym kosmicznym wielorybem. Jednak nadal nie mieli odpowiedzi gdzie jest Livid.
— SMOK! — rozległ się krzyk jakiegoś mężczyzny, który został zwielokrotniony przez głosy tysięcy kolejnych osób. Yaku serce podeszło do gardła, gdy fala nadziei zalała go od stóp do głów. Yaku i reszta zadarli głowy w poszukiwaniu złotego gada, ale nic takiego w ciemności nie zobaczyli. Jednak ludzie dalej krzyczeli, panika narastała.
— To tylko samolot. — mruknął Alti śledząc wzrokiem wielkiego boeinga jak podchodzi do lądowania wśród miarowych błysków lampek.
— Widzisz — Yaku zwrócił się do Maru — dlatego oni nie mogą tu zostać. Każdy szczegół ludzkiego życia będzie przyprawiał ich o zawał.
— A co ja mam zrobić?
— Otwórz przejście!
— Obiecałam Livid, że nie otworzę!
— A ona obiecała, że wróci! — ryknął Yaku tupiąc nogą. W oczach stanęły mu łzy wściekłości, ale miał nadzieje, że w ciemności nikt tego nie dostrzegł.
Nastało milczenie, przerywane tylko szmerem rozmów tłumu i pociąganiem nosem przez Maru.
CZYTASZ
*TOM III* UCIELEŚNIONE EMOCJE CETUS UNIVERSUS
FantasiMinęło półtora roku od wydarzeń w części drugiej. Livid została zupełnie sama. Nikt jej nie pamięta. Szuka rozwiązania jak przywrócić przyjaciołom to co im odebrała. Nigdy nie sądziła, że taki akt odwagi prawi, że będzie taka samotna. Okazuje się t...