Rok później.
Brian
Od prawie roku zastanawiam się nad powrotem do rodzinnego miasteczka. Wydarzenia ubiegłej jesieni zapadły mi w pamięć. Przyjechałem przemyśleć swoje życie i omal go nie straciłem. Zależało mi na kobiecie, która miała w dupie moje uczucia i po dwóch latach poważnego związku odeszła do kochanka.
A ja głupi, tego dnia się jej oświadczyłem, żeby ją przy sobie zatrzymać. Tak bardzo mi na niej zależało, że byłem wstanie zrobić z siebie żałosnego durnia.
Nie wiem co mną wtedy kierowało. Do tej pory tylko jedna osoba z mojej przeszłości miała na mnie tak ogromny wpływ.Siedzę w mieszkaniu, w moim ulubionym fotelu i sączę zimne piwo. Obserwuję wieczorne, tętniące życiem miasto. Moja dobowa zmiana w remizie dobiegła końca kilka godzin temu i nadal nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Po powrocie ze szpitala musiałem przejść trzytygodniową rehabilitację i zdać ponownie egzaminy sprawnościowe, żeby liczyć na powrót do starej ekipy i do pracy w straży wogóle.
Wkurzałem się, że muszę to robić, ale po głębszym zastanowieniu dawało mi to satysfakcję. Walczyłem i udowodniłem przede wszystkim sobie, że jestem coś warty. Od pewnego czasu żyłem tylko pracą. Prawie nie miałem życia prywatnego. Patrzyłem z boku jak kumple spotykają swoje miłości, żenią się, rodzą im się dzieci a ja nadal żyłem w zawieszeniu.Wracam myślami do dnia wyprawy i wciąż odtwarzam trasę jaką przebyłem. Samego wypadku jednak nie pamiętam. Byłem w kiepskiej formie i wogóle nie powinienem wychodzić wtedy w góry. Wiem, że uratowała mnie ciemnowłosa kobieta, o pięknych karmelowych oczach, które przywołują na myśl osobę, widzianą ostatni raz jakieś siedemnaście lat temu.
Cała historia jest pogmatwana i pełna niedomówień. Nasza nastoletnia przyjaźń była błędem, który musiałem czym prędzej naprawić, gdy tylko zrozumiałem, że się w niej zakochałem. A potem znienawidziłem jej równie łatwo, jak kiedyś bardzo lubiłem.
Nie mieliśmy ze sobą kontaktu od dnia kiedy wykrzyczałem, że jej nienawidzę tylko dlatego, że mój dziadek traktował ją jak swoją wnuczkę, podczas gdy we mnie, widział wieczne rozczarowanie. Zbierałem cięgi przy każdej nadarzającej się okazji i z byle powodu.
Przyszedł dzień, kiedy opuściłem dom z nadzieją na lepszą przyszłość, bez kłócących się wiecznie rodziców i bijącego mnie dziadka. Alice- bo tak miała na imię moja pierwsza miłość- nawet nie mieszkała w Bella Coola na stałe, dlatego nic dobrego by z tego nie wyszlo. Przyjeżdżała kilka razy w roku do swojego dziadka. Potem był rozwód moich rodziców po siedemnastu latach małżeństwa i dar niebios jakim było zamieszkanie z ojcem.
Matka alkoholiczka tylko czekała dnia, aż uwolni się od zbyt wymagającego męża i nieidealnego syna.
Rozstanie rodziców było najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać.
Jako piętnastolatek pożegnałem Bella Coola i zamieszkałem w Vancouver. Ojciec ponownie się ożenił a jego partnerka Cecilia, okazała się kobietą o złotym sercu. Po dwóch latach urodziła się moja siostra Janet i stałem się odpowiedzialnym, starszym bratem.Uczyłem się dobrze. Zdobywałem stypendia i łatwością piąłem się w górę po szczeblach edukacji. Dostałem się na wymarzone studia i potem tylko krok czekał mnie od pracy jako inżynier pożarnictwa i co za tym idzie, strażak. Ktoś kiedyś zaszczepił mi potrzebę pomagania innym, bez oczekiwania czegoś w zamian, a ja odpłaciłem się tej osobie wrogością i pogardą. W końcu sama odwdzięczyła mi się odrazą jak widziałem na jej ślicznej twarzy, gdy tylko mnie spotykała. Wzajemna niechęć wisiała w powietrzu zawsze, gdy wpadaliśmy na siebie na ulicy, imprezie czy w domu wspólnych znajomych.
Mówiłem co mi ślina na język przyniosła, raniąc jej uczucia jakbym ciął duszę żyletką, za każdym razem kiedy otwierałem usta w jej obecności. Jej reakcje początkowo były oczywiste. Objawiały się płaczem i ucieczką, a potem stopniowo przeradzały się w złość i zawzięcie, aż w końcu wstręt do mojej osoby. Nie mogę jej winić. Byłem gnojkiem.
Ranienie jej, dawało mi satysfakcję. Napawałem się tym, jak zdobywaniem kolejnych szczytów. Była taka śliczna kiedy się wkurzała. Jej piękne oczy błyszczały i rzucały gromy a ja z każdym dniem nienawidziłem jej co raz bardziej, co raz bardziej ją kochając. Nienawidziłem osoby, która zawsze wyciągała do mnie pomocną dłoń. Nie przestałem nawet wtedy, gdy jej brat sprał mnie na kwaśne jabłko. Podobno była tak przybita moim zachowaniem, że zaczęła zadawać sobie ból, więc się z niej naśmiewałem jeszcze bardziej. Mówiłem, że jest słaba i nic nie warta. Wracałem do domu i płakałem w samotności, przeklinając się w duchu za wszystkie krzywdy jakie ją spotkały z mojej strony. A wszystko to z powodu zazdrości o osobę, która nie była warta nawet szklanki wody na łożu śmierci.Jest mi tak cholernie wstyd.
Teraz moje zachowanie można by uznać za znęcanie się. I prawdę mówiąc należała mi się za to kara. Poobijana twarz i ciało w siniakach tylko potęgowało wstręt do samego siebie i pustkę odczuwana w sercu.
Nie wiem dlaczego to robiłem. Byłem niewiele starszy od niej. Bardzo ją lubiłem, ale zazdrość zaślepiła mnie całkowicie. Mimo upływu tylu lat, nadal mam przed oczami jej zapłakaną twarz, kiedy mówi mi jak bardzo żałuje, że kiedykolwiek mnie poznała. To był ostatni dzień jej pobytu w miasteczku. Ja wyjechałem tydzień później. Na zawsze.
Po kilku latach, ojciec pojechał do teścia, z Janet raz czy dwa, tuż przed jego tragiczną śmiercią. Mała miała jakieś osiem lat. Po powrocie powiedziała mi, że już nigdy tam nie pojedzie, bo ten człowiek jest zły. Ja o tym wiedziałem, widocznie ona musiała się o tym przekonać na własnej skórze. A potem otrzymaliśmy wiadomość, że dziadek zginął w stajni pod kopytami konia. Nawet nie pojechałem na pogrzeb. O dziwo, jego dom stał się moją własnością, a i tak nie miałem ochoty tam jechać.
Ojciec wszystko pozałatwiał. Sprzedał konie i uprzątnął dom. Mnie było w tedy wszystko jedno, co się stanie z tym miejscem, ale teraz mam ochotę tam wrócić.Wstaje z fotela i podchodzę do niskiej, drewnianej komody. Wysuwam pierwszą szufladę i sięgam po pęk kluczy. Gdy ściskam je w dłoni do głowy przychodzi mi pewna myśl. Chce odszukać kobietę, która mnie uratowała i chociaż podziękować.
Niestety nie wiem nawet jak ma na imię.
CZYTASZ
Zamknięci w friendzone
ChickLitAlice Firth jest lekarzem oddziału ratunkowego w Victorii w Kolumbii Brytyjskiej. Po śmierci męża i syna wyjeżdża na przymusowy urlop w góry, gdzie zamiast dochodzić do siebie popada w co raz większą depresję. Brian Cote jest inżynierem pożarnictwa...