Siedemnasty

94 7 0
                                    

Brian

Miesiąc szybko minął. Powrót z urlopu w mieście był pełen wrażeń. Dał nam się we znaki zwłaszcza deszcz. Droga dłużyła się niemiłosiernie, ale dotarliśmy cało do domu po ponad dwunastu godzinach.

Rodzice Alice przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Nic się nie zmieniło przez te lata. Nadal są w sobie szaleńczo zakochani mimo upływu prawie czterdziestu lat związku. Przyjemnie się na nich patrzyło. Mam nadzieję, że ze mną i Ali będzie tak samo. Nathan w końcu zaakceptował to, że nie jestem do końca tym złym i gdy powiedzieliśmy mu, że jesteśmy razem naprawdę się ucieszył. Ostatni dzień w mieście spędziliśmy tylko we dwoje, ciesząc się sobą. Noc należała do najbardziej niezwykłych w moim życiu. Mimo, iż kochaliśmy się z Alice dość często, tej właśnie nocy nie potrafiliśmy się sobą nasycić. A ja wiedziałem, że kobieta, którą właśnie trzymam w ramionach jest mi przeznaczona na wieki i będę ją kochał po kres moich dni.

Nazajutrz mamy zacząć szkolenie dwóch nowych pracowników. Wywalczyliśmy dotacje i dodatkowo jeszcze, pozyskaliśmy kilku miejscowych sponsorów. Podwożę Ali pod dom i wyjmuję jej bagaże. Umawiamy się na wieczór do Bradley'a. Żegnamy się i wracam do miasteczka.
Mam wraz z Will'em sprawdzić sprzęt i pojechać jeszcze pod skałki, gdzie mamy uczyć wspinaczki.
Dość szybko podjeżdżam pod dom i przebieram się. Do samochodu pakuję dodatkowe liny, kask i buty oraz uprzęże. Will musi zabrać dodatkowo asekurację, ekspresy i karabinki.
W chwili, gdy zamykam samochód, zjawia się mój partner. Wrzuca sprzęt do mojego Jeep'a

- To co, jedziemy?- pyta.

- Jasne.- uśmiecham się.- Wskakuj.

Na miejscu jesteśmy piętnaście minut później. Przy Snootli Creek wspinałem się już jako dzieciak więc będę wchodził jako pierwszy. Mam większe doświadczenie.
Przebranie się i zapięcie uprzęży zajmuje mi krótką chwilę. Will będzie mnie asekurował. Na pierwszy raz wybieram prostą trasę i koduję ją w mojej pamięci. Będzie idealna dla kursantów na początek. Potem wybieram coś dla siebie. Dużo trudniejsza, ale dająca dużo frajdy.

- Skróć asekurację muszę wymienić uchwyt. Ten jest przetarty!- krzyczę do Will'a.
Jestem na wysokości jakiś pięciu, może siedmiu metrów. Nagle słyszę trzask i moje ciało na kilka sekund ogarnia bezwład. Potem następuje uderzenie w plecy i głowę. Niewyobrażalny ból przeszywa moje ciało. Słyszę jeszcze odgłos pękającego kasku a potem zapada ciemność.

Alice

- Baza 1 do Alice!- wyrywa mnie z pokoju głos spanikowanego Willa wydobywający się krótkofalówki zostawionej na stoliku w salonie.

- Co jest?- pytam zdenerwowana.

- Brian odpadł od ściany. Jest nieprzytomny. Śmigłowiec już leci.- przekazuję zwięźle.

Strach jaki odczuwam w tej chwili po prostu mnie paraliżuje. Czuję się jak prawie dwa lata temu. Tracę oddech i osuwam się na ziemię.

- To przecież niemożliwe. Nie znowu.- szeptam jak mantrę.

W końcu zrywam się na równe nogi.

- Nie kurwa! Powtórki nie będzie, do chuja.- mówię z zawzięciem.

Dopadam do radia i próbuję skontaktować się z Will'em.

- Will odezwij się. Co z nim?- zabieram torbę, której nie zdążyłam rozpakować i biegnę do samochodu. W chwili, gdy odpalam silnik współpracownik odzywa się.

- Nadal nieprzytomny. Ma uraz głowy. Krwawi z potylicy. Przy upadku pękł kask. Puls stabilny siedemdziesiąt dwa, oddech zachowany.

- Za ile transport?- pytam pospiesznie.

Zamknięci w friendzoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz