Brian
Stoję jak słup soli pośrodku małego gabinetu lekarskiego. Dłoń z bukietem opadła bezwładnie na dół w momencie, gdy kobieta wypadła stąd jak poparzona. Nie mam pojęcia co się dzieje. Nawet nie jestem pewien czy to jest moja wybawicielka.
Zapamiętałem ją nieco inaczej. Tamta kobieta miała długie, proste, brązowe włosy i szczupłą pociągłą twarz. Była wręcz przeraźliwie chuda. A ta ma krótkie, prawie czarne, lekko falowane włosy, kończące się na linii szczęki i pełną, wyrazistą twarz. Nawet bez makijażu wygląda pięknie. Od razu zauważyłem jej fantastyczną sylwetkę, zamaskowaną obszernymi ubraniami. Jedynie jej oczy są takie same.Żegnam się z asystentką, której zostawiam bukiet i ruszam do baru Brada- starego kumpla. To dziwne zdarzenie trochę rozstroiło mnie nerwowo, ale przecież nie będę się narzucał obcej kobiecie, jeśli ona tego nie chce.
Przekraczając próg znajomego przybytku, usta same rozciągają się w uśmiechu. Zapominam o niezbyt miłej sytuacji sprzed chwili.- Część Bradley!- wołam do osoby krztającej się za barem.
Postawny mężczyzna wyglądający jak zawodnik wrestlingu podnosi głowę a wyraz jego twarzy tężeje.
- Co do chuja! Życie ci nie miłe?- rzuca oschle.- Nie. Dlaczego pytasz?- zadaję pytanie siadając na hokerze naprzeciw niego.
- Przyjechałeś rok temu, wyszedłeś w góry i tyle Cię widzieli. Teraz wracasz i liczysz na powtórkę? A tak na marginesie masz szczęście, że trafiłeś na naszego Anioła. Gdyby nie ona, to zdechł byś między tymi pniami.- Potakuje sam siebie zapewniając o swojej racji.
- To prawda, dlatego przyjechałem podziękować, ale ona mnie unika. Nie wiedzieć czemu właśnie zwiała jak tylko mnie zobaczyła w swoim gabinecie.- wyłuszczam sytuację.
- Dobra dziewczynka.- uśmiecha się znajomy a mnie podnosi się ciśnienie.- Ciesz się, że nie natknąłeś się na jej brata. Nate wyjechał dziś z samego rana.
Słysząc to imię coś niebezpiecznie skręca mnie w dołku. Wbijam wzrok w Brada jakby miał wypisane na twarzy to, czego chyba nie chcę słyszeć. Zaciskam dłonie w pięści czekając na nieuniknione. Z gardła wyrywa mi się tylko jedno słowo.
- Ali...- szepczę.
- Tak. Alice Tremblay vel Alice Firth po mężu. Trzymaj się od niej z daleka. Informuję i ostrzegam. Kobieta za dużo przeszła, żeby użerać się jeszcze z Tobą.- syczy, pochylając się niebezpiecznie w moją stronę.- Lubię cię Brian i uważam, że dostałeś już za swoje, ale Nathan prosił mnie, żebym się nią opiekował i mam zamiar dotrzymać danego słowa.
- To będzie trudne, bo wracam na stałe, Brad.- mówię akcentując ostatnie słowa.
Jakie jest moje zdziwienie, kiedy facet uśmiecha się serdecznie, omija bar i zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku.
- To dobrze. Przydasz się tutaj.- puszcza mnie w końcu i nalewa mi kufel piwa.
-Dzieki, że chociaż ty się cieszysz.- mówię i upijam łyk złocistego płynu.
- Uwierz, że wszyscy będą się cieszyć, kiedy rozgłoszę nowinę. Czym się zajmiesz na miejscu?- pyta zaciekawiony unosząc do ust szklankę z sokiem.
- Jak wiesz, skończyłem szkołę pożarnictwa i jestem strażakiem. Mam też skończone kursy ratownictwa medycznego i jestem instruktorem wspinaczki. Myślałem, żeby spróbować w stacji u górali.- Na moje słowa znajomy krztusi się pitym napojem. Parska i pluje na swój świeżo wypolerowany blat baru, po czym krzywi się niezadowolony na ten widok.
![](https://img.wattpad.com/cover/291400951-288-k761332.jpg)
CZYTASZ
Zamknięci w friendzone
ChickLitAlice Firth jest lekarzem oddziału ratunkowego w Victorii w Kolumbii Brytyjskiej. Po śmierci męża i syna wyjeżdża na przymusowy urlop w góry, gdzie zamiast dochodzić do siebie popada w co raz większą depresję. Brian Cote jest inżynierem pożarnictwa...