19 września 1979 roku...
W ogromnym budynku przebywał pewien mężczyzna. Trzymał on za rękę kobietę. Stali przed trzema kojcami.
- Ale są piękne... – mówił mężczyzna do kobiety – Przyznaj, Aurelio, mamy trzy piękne córki. Dam im od razu prezenty – Wyjął z kieszeni trzy okrągłe medaliony. Każdy z nich był w kolorze czarnym. Gdy mężczyzna położył pierwszy medalion przy pierwszej córce, przybrał on kształt ptaka i był on koloru srebno-niebieskiego. Drugi zabarwił się na żółto i miał kształt jednorożca. Trzeci natomiast był w kształcie pentagramu z sierpem księżyca – Ciekawe... – W tym momencie kobieta, zwana Aurelią wzięła trzy medaliony i włożyła do kieszeni, a następnie wzięła każdą z córek, wyczarowując po tobołku i wybiegła – Gdzie idziesz?? – Zawołał. Aurelia spojrzała na niego i odpowiedziała:
- Nie pozwolę, byś je wychowywał na wiedźmy, Tom. Zabieram je. Nigdy ich nie znajdziesz! – I wybiegła.
- Aurelio, zaczekaj! – Zawołał Tom i pobiegł za nią. Dogonił kobietę na błoniach.
- Daj mi spokój, Tom! Nie zostanę z tobą! Prędzej wolałabym umrzeć! – I wbiegła do lasu i chwilę potem jej już nie było. Pojawiła się w Londynie. Skierowała się do najbliższego sierocińca. Zapukała tam. Otworzyła jej ładna kobieta.
- Słucham? – Spytała.
- Proszę, dajcie mi azyl dla mnie i moich trzech córek – Poprosiła.
- Dobrze. Proszę, wejdź – Oznajmiła kobieta. Zaprowadziła Aurelię do jednego z pomieszczeń – Zaczekaj tu. Zaraz przyjdę – Oznajmiła. Aurelia usiadła w najbliższym fotelu. Położyła dziewczynki na tapczanie, potem wyjęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcia ochronne. 'Przynajmniej on się tu nie dostanie. Będą bezpieczne'. Pomyślała. W tym momencie otworzyły się drzwi. Schowała szybko różdżkę i wstała. Do środka weszła kobieta w średnim wieku.
- Dzień dobry. Nazywam się Loreine Parwen i jestem tu dyrektorką – Przedstawiła się uprzejmie – Co mogę dla pani zrobić? – Spytała.
- Dzień dobry. Nazywam się Aurelia Parker. Proszę o azyl dla mnie i moich córek – Wskazała na troje niemowląt. Pani Parwen popatrzyła najpierw na Aurelię, a potem na dziewczynki.
- Dobrze, pani Parker. Niestety, ale mogę tylko przyjąć jedno dziecko do naszego sierocińca, bo jest mało miejsca – Oświadczyła. Aurelia spojrzała na nią ze smutkiem, ale po chwili powiedziała:
- Nic nie szkodzi. Dajcie mi pokój, a ja będę spała z dziewczynkami i sama się nimi będę opiekowała, dopóki nie znajdzie się dla nich odpowiednia rodzina. Mogę tu nawet pracować. Dobrze? – wyjaśniła. Dyrektorka popatrzyła na kobietę i odparła z uśmiechem:
- Zgoda. Zaprowadzę panią do pokoju – Wyszła. Aurelia wzięła dzieci na ręce i podążyła za kobietą. Loreine poprowadziła ją na drugie piętro. Otworzyła jedno z wielu drzwi. Wewnątrz była skromna kilkumetrowa izba.
- Może być. Dziękuję. Jakoś się urządzę. Jednak chcę o czymś pani powiedzieć – Aurelia spojrzała na dyrektorkę i oświadczyła – Jestem czarownicą. Prawdziwą czarownicą, która umie rzucać zaklęcia. Proszę o tym nikomu nie mówić. Dziewczynki też będą czarownicami. Dostaną list ze szkoły w wieku jedenastu lat. Poza tym jak pani powiedziała, możecie przyjąć tylko jedną dziewczynkę. Rozwiązując ten problem, zajmę się dziećmi, dopóki jedna z nich nie znajdzie odpowiedniej rodziny zastępczej, a z dwoma wyjadę. Zgadza się pani? – Spytała. Loreine patrzyła na Aurelię wystraszona, ale odpowiedziała:
CZYTASZ
Harry Potter i przepowiadacz snów
FanfictionOpowiadanie jest o losach rodziny Potter, oczywiście poczynając od naszego tytułowego bohatera. Jak Harry zareaguje na wieść, że posiada więcej niż jedno rodzeństwo? Abo na wiadomość, że jego najlepsza przyjaciółka jest córką Lorda Voldemorta? Czy u...