𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖝𝖎𝖛

353 32 7
                                    

         — Więc ty tak serio? — sennie odezwał się Xiao. Pełen sceptycyzmu, oparty o biurko przyglądał się Ajaxowi pakującego dokumenty i portfel do czarnego plecaka. — Masz w ogóle jakiś plan B, gdybyś nie dostał się do akademii teatralnej?

         Wokół Ajaxa powstał okrąg z wyrzuconych podręczników. Z radością rozrzucił swoje książki potrzebne na studia, a przed spaleniem ich powstrzymały go tylko wydane na nie pieniądze oraz możliwość niewielkiego zwrotu.

         — Żadnego — oznajmił Ajax. Zrobił to zatrważająco lekko. — Tylko mam trochę kasy odłożone na spotkania z Yun Jin oraz na wycieczkę do Snezhnayi i z powrotem.

         — Ach, wy jak zwykle... — Xiao machnął ręką.

         — Dotrę tam tanio. — Ajax wyregulował ramiączka plecaka, po czym narzucił go na plecy, nadal majstrując. — Wolę, żeby moja rodzina wiedziała, co robię ze swoim życiem. Zresztą, zaczyna się majówka, trzeba świętować! — Klasnął w dłonie.

         — Mam tylko nadzieję, że nie będziesz po wyprowadzce żerować na panu Huangu.

         Ajax wzruszył ramionami.

         — Wynajmę sobie coś.

         — Powodzenia — cynicznym tonem odparł Wang, marszcząc brwi.

         Ajax tylko westchnął, niezadowolony tym usilnym rozsądkiem. Miał go powoli dość, ponieważ póki co za każdym razem, kiedy starał się choć odrobinę go chwycić, kończyło się to fiaskiem. Wreszcie zrezygnowany po wielu upadkach zdecydował się iść na żywioł... Aż to znów starano się go spętać tymi zawodnymi sidłami.

         Zresztą, Ajax był młody. Miał czas na popełnianie błędów i naprawianie ich.

* * *

         Ajax poprawił jedno z ramiączek plecaka. Głośno przełknął ślinę.

         Ajax stał na parkingu uniwersytetu, z którym już nic więcej go nie łączyło. Jeszcze tego wieczoru spakuje swoje rzeczy z akademika.

         Ajax obawiał się tylko jednego — reakcji Zhongliego, co było dość absurdalne.

         Tak, Zhongli wspierał mnie w tym pomyśle i pochwalał go, ale co, kiedy będzie po wszystkim i kiedy dowie się o tej dość nieprzemyślanej decyzji? Sokołow westchnął. A zresztą, pieprzyć to. Sam gadał, że nikt za mnie życia nie przeżyje!

         Ajax czekał przy samochodzie Zhongliego jakieś pół godziny. Było to dość niemądre, bo równie dobrze mógłby tak sterczeć i pięć godzin — nie znał godzin pracy partnera. Finalnie jednak Ajax uśmiechnął się na widok Zhongliego. Ten czarną torbę przewiesił przez ramię, a skórzaną teczkę niósł w dłoni.

         Zhongli przystanął, marszcząc brwi.

         — Dlaczego przyszedłeś? — zapytał zmartwiony Huang.

         Według Ajaxa Zhongli wyglądał naprawdę dobrze, ponieważ w garniturze zdecydowanie było mu lepiej niż domowych ciuchach, które miał na sobie w niedzielę... Chociaż przyjemnym widokiem było także jego ciało zupełnie nagie, kiedy kochali się ze sobą w weekend — jak zresztą co tydzień, odkąd zaczęli być razem.

         Ajax potrząsnął głową na malujące się przed jego oczami wspomnienia. Następnie rozejrzał się wokół i znów spotkał wzrokiem z Zhonglim.

         — Dobrze cię widzieć — poprawił się Zhongli. — Ale czy coś się stało, iż przyszedłeś do mnie po pracy?

         — Po prostu się stęskniłem. — Ajax uśmiechnął się zawadiacko. — I rzuciłem te studia w cholerę.

         Zhongli początkowo wyglądał na zaskoczonego, lecz po chwili zaczął się zastanawiać.

         — A więc nareszcie się na to zdecydowałeś? — dopytywał Zhongli. — Mogłeś powiedzieć już w weekend. Kiedy masz wyprowadzić się z akademika? Masz gdzie się zatrzymać?

         Cudownie. Już nie muszę martwić się, że ojciec zgasi mój entuzjazm. Wszyscy zrobią to za niego.

         — Spokojnie, spokojnie. — Ajax podszedł bliżej Huanga. Poprawił mu krawat, choć był to tylko pretekst do zbliżenia się. — Wszystko załatwię, ale... No, przed tym wrócę do Snezhnayi.

         Zhongli wytrzeszczył oczy.

         — Przecież mówiłeś...

         — Tylko na tydzień — uspokoił Igorewicz. — Spokojnie, szybko wrócę... Po prostu chcę zobaczyć się z rodziną, a akurat teraz moje rodzeństwo ma wolne w szkole.

          Zhongli odetchnął z ulgą.

         — A co? Nie chcesz, abym wracał do siebie? — Miało brzmieć to żartobliwie, chociaż Ajax wiedział, że sam nie chciałby opuszczać Liyue Harbor. Mimo wszystko lubił to miasto, a za Zhonglim tęskniłby nie tylko, jak za ukochanym, lecz także jak za przyjacielem. — Spokojnie, nie zostawię cię tak szybko, ale chwilę beze mnie musisz wytrzymać.

         Huang uśmiechnął się nieco.

         — Nie martw się, już rozumiem — podjął Zhongli. — Wybacz, po prostu się nie spodziewałem. To nie problem, możemy kontaktować się przez internet w trakcie tych siedmiu dni. Poza tym... — Delikatnie pogładził policzek Ajaxa. — Wiem, jak ważna jest dla ciebie rodzina. Powinieneś znów ich odwiedzić.

         Zhongli rozejrzał się wokół dość pośpiesznie, po czym delikatnie cmoknął w ten sam polik Ajaxa.

         — Przecież jesteś moim partnerem, nie niewolnikiem. Ważne, iż starasz się żyć i postępować tak, jak jest dla ciebie najlepiej. Zadbaj o Antona, pogadaj z Tonią. I koniecznie ją ode mnie pozdrów!

* * *

         Ajax nawet nie ukrywał zadowolenia, wyciągając z szafy walizkę. Zrobił to głośno, nieostrożnie. Rzucił ją na podłogę, po czym szeroko otworzył garderobiankę i zaczął wyciągać swoje rzeczy.

         Xiao bardzo niechętnie wychylił się ze swojego łóżka, książkę odkładając na bok. Chwilę przypatrywał się współlokatorowi, po czym westchnął ciężko, postanowiwszy coś powiedzieć.

         — Co ty robisz?

         — Jak to co? — Ajax uśmiechnął się jadowicie. — Pokazuję, że jeszcze kilka dni i nie będziesz musiał mnie więcej znosić.

𝖆𝖓𝖙𝖞𝖐 𝖎 𝖙𝖊𝖆𝖙𝖗 | zhongchi | modern/human auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz