𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖝𝖛𝖎𝖎

382 30 27
                                    

         Ajax kiwał głową do rockowych piosenek z lat 70. i 80., które tak uwielbiał jego ojciec. Oczywiście Ajax jednocześnie starał się utrzymać skupienie na drodze, nawet jeśli ta była pusta. To jedna z tych wiejskich dróg, pełnych dziur oraz okrążonych rowami. Ajax prowadził Wołgę z końca ubiegłego wieku, ukochany samochód jego ojca — czarny oraz piękny, traktowany jako duma pana Sokołowa.

         A obok Ajaxa Tonia bujała się na przednim fotelu, nucąc do znanych melodii. Ajax szybko zaczął swoje karaoke, co skończyło się ich wspólnym chichotem oraz pokazem brak talentu wokalnego.

         Ajax w końcu, po przejechaniu dwóch sąsiednich wsi, skręcił w dróżkę między drzewami a polem, która ewidentnie powstała tylko dzięki przejeżdżającym tam traktorom. Igorewicz zaparkował gdzieś w cieniu na skraju lasu, szybko wyskoczył z samochodu, po czym podbiegł, aby otworzyć drzwi przed swoją siostrą. Pomógł jej wyjść, po czym uprzejmie się ukłonił. Na ostatni gest oboje buchnęli śmiechem.

         — Widzę, że już ci się humor poprawił — podjęła Tonia, szturchając brata w ramię. — Po tym, jak dostałeś w żebra, to...

         — Anton już tak ma — urwał Ajax. — Poza tym przed snem pisałem z Zhonglim... — Jego policzki nieznaczne przyozdobiły się różem. — A wiesz, jak to jest.

         Tonia za pomocą palców zasłoniła swe usta, kiedy znów chichotała.

         — Oczywiście, że wiem. — Dziewczyna zakołysała biodrami. — Znam cię. Poza tym, przerabialiśmy to już.

         Po tych słowach Tonia sięgnęła po plecak Ajaxa, po czym podała go bratu.

         — A tak swoją drogą — kontynuowała Tonia — to dzisiaj nocuję u koleżanek, więc będziecie mieli czas, aby się zdzwonić. To co, urządzisz sobie randkę na odległość?

         — Skoro kosz piknikowy już mamy, to czemu nie? Już nieco za Zhonglim tęsknię. Strasznie to głupie, czuję się jak gówniarz.

         Tonia posłała bratu spojrzenie, jakby spoglądała na urocze dziecko, które zrobiło coś zabawnego. Dziewczyna chwyciła w ręce koszyk.

         — Poza tym wiem już, po co wrzuciłaś do bagażnika ten czarny bagaż — stwierdził Ajax, zmieniając temat.

         — Myślałeś, że to trup?

         — Oczywiście, przecież kochasz kryminały.

* * * 

         Rodzeństwo trzymało się za ręce. Ajax szedł za Tonią, która żwawo ciągnęła go za sobą. Ubrała trampki oraz białe skarpetki niby podkolanówki, a więc mogła przemierzać zalesioną, słabo wydeptaną dróżkę bez większych problemów.

         — Pamiętasz drogę? — spytała Tonia, oglądając się przez ramię.

         — Mniej więcej... — Ajax głośno przełknął ślinę. — Nie mów tylko, że ty nie.

         Tonia zaśmiała się.

         — Oczywiście, że pamiętam. — Tonia pociągnęła za sobą brata gdzieś w bok, ku rowu z małym strumykiem. — Zastanawiam się, czy pamiętasz, że zawsze zakładaliśmy się, czy dasz radę to przeskoczyć.

         Ajax popatrzył to na wodę, to na siostrę. Był w przyzwoitej formie fizycznej, lecz już nie na tyle, aby tu skakać... Już raz mu nie wyszło, kiedy się przewrócił, wpadł tam i poza zdartymi kolanami oraz łokciami, skończył zupełnie mokry.

𝖆𝖓𝖙𝖞𝖐 𝖎 𝖙𝖊𝖆𝖙𝖗 | zhongchi | modern/human auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz