𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖎

579 56 34
                                    

         Ajax zaczął czuć się dziwnie, odkąd wystarczyło wychylić się przez okno, ażeby zobaczyć ławki równo stojące przy chodniku, przerzedzane przez niewielkie drzewka i śmietniki gdzieniegdzie. Symetria — wręcz pedantyczna — rzucała się w oczy niemalże natychmiast, odkąd tylko można było objąć spojrzeniem to miejsce po raz pierwszy, nawet pobieżnie.

         Te drobne plamy zieleni były dość niespotykane w Liyue Harbor, tak przynajmniej uważał Ajax. Owszem, w miastach możliwe było w niektórych miejscach dostrzec choćby osmantusy, jednak w ogólnym rozrachunku panował beton. Szarość dominowała ulice mimo kolorowych billboardów.

         W Snezhnayi także jest szaro, ale przynajmniej bardziej domowo.

         — Za granicą nie macie takich miast, że się tak gapisz? — prychnął niziołek, który zajmował górne łóżko, obecnie niechętnie się z niego wychylając i patrząc w dół. — Robisz to niemalże codziennie od trzech miesięcy.

         Ajax zbył ten komentarz cichym mruknięciem. Póki co nie miał nastroju na sprzeczki z właścicielem głosu — niejakim Xiao Wangiem, jego, niestety, współlokatorem w internacie niedaleko obecnego uniwersytetu Sokołowa... Gdzie Ajax, o dziwo, studiował psychologię.

         Z Xiao trudno było wytrzymać. Był nieproporcjonalnie mały w stosunku do irytacji, którą budził u "kolegi". Włosy posiadał czarne, rozjaśnione na końcówkach i pofarbowane na turkus. W oczach zamiast zwykłych soczewek nosił te żółte, może nawet złote. Na co dzień przywdziewał stroje w stylu warcore.

         Ajax nie miał szczególnej ochoty na dyskusje, wszak czuł się zmęczony po pracy. W plecach go już nieco łupało, nogi bolały od stania przy kasie w kinie. Jeszcze się nie przyzwyczaił. Dość to żałosne, zważywszy na to, iż był w wojsku. Przez rok, co prawda, choć w trakcie ów roku kilkakrotnie mocno oberwał, był już jakiś czas ofiarą znęcania się... Ale poznał wiele pięknych pieśni, zabawnych historii, firm alkoholi oraz swojego Saszę.

         Nie, nie. Ajax energicznie pokręcił głową. To już zamknięty rozdział. Sięgnąwszy po telefon, położył się na łóżku skrytym za zasłonami. Owinął się kołdrą, szukając wygodnej pozycji. Na chwilę jeszcze przymknął oczy, ażeby się zastanowić.

         Przecież serce już tak nie krwawiło, oczy nie łzawiły na to wspomnienie. To dobry znak. Sasza po tych trzech, prawie czterech miesiącach, mógł stać się przeszłością. Ale czy naprawdę o to chodziło, aby ludzi, których się kochało, spychać na margines ? Pewnie nie, ale nie to najbardziej Ajaxa zajmowało. Chciał w pierwszej kolejności nauczyć się żyć sam, inaczej, z dala od rodziny i tych wszystkich byłych, z którymi miał wszelkiej maści problemy.

         Ale to nie wstyd wyrzekać się rodziny? — myślał Ajax bez sensu. Może ja byłem tym problemem? Odetchnął ciężko, przez nozdrza wyrzucając ze swej głowy zbłąkane idee, często głupio podsuwane przez młodzieńczy umysł.

         Aż niespodzianie odezwał się Messenger.

Od: Zhongli:

Cześć. Jak Ci mija dzień?

         Ajax kącikiem ust uśmiechnął się na to nieśmiałe przywitanie. Na co dzień jego kolega — poznany już jakiś czas temu przez Facebooka na jakiejś grupie książkowej, gdzie pisał za pomocą VPN-a, którego używało wiele osób w mieście — był zdecydowanie bardziej konkretny, szybko przechodził do rzeczy. Tego dnia tego nie było. Czyżby czegoś oczekiwał?

Od: Ajax:

Hej

Tak właściwie, to nudy, jak zawsze. A u ciebie pewnie nie lepiej?

𝖆𝖓𝖙𝖞𝖐 𝖎 𝖙𝖊𝖆𝖙𝖗 | zhongchi | modern/human auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz