𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖝𝖝𝖎𝖎𝖎

368 27 17
                                    

         Zhongli, mówiąc szczerze, nie przepadał za hotelami. Nie lubił spać poza domem, czuł się wtedy wyobcowany i oderwany od rzeczy znajomych — czyli tych zapewniających mu poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście jego praca wymagała podróży, jednak w życiu codziennym wolał się na takowe nie decydować. Sprawa zdawała się inna, jeśli choć jeden "element" przywodził go do spraw znanych i zwyczajnych. Tym razem nim stał się Ajax śpiący przy Zhonglim.

         Zhongli czuł przy sobie to znajome ciepło, które płynęło w ciele ukochanego za sprawą długiego snu. Jego twarz była tak spokojna, iż wydawał się martwy. Skóra jasna jak mleko jedynie lekkim zaróżowieniem wybijała się na tle białej hotelowej kołdry.

         Swego czasu ta skóra była symbolem szlacheckiego pochodzenia — ocenił w myślach Zhongli. Teraz mój Ajax jest po prostu ładny.

         Za to kosmyki rudych włosów przywodziły Zhongliemu na myśl płomień świecy. Lubił je zapalać, zwłaszcza zapachowe. Ach, właśnie. Ajax zawsze pachniał słodko.

         Sama obecność Ajaxa mocno Zhongliego koiła. Widok jego, tak uroczo śpiącego, działał niby miód na duszę. Wszak para ta spała razem co drugi tydzień, przyzwyczajając się już wystarczająco do swej obecności. A co Zhongliemu niezwykle przypadło do gustu — jego ukochany przywykł do jego nawyków, pamiętając je. To wystarczyło, aby się dogadywali.

         Finalnie Zhongli, zamiast przypatrywać się Ajaxowi owiniętemu kołdrą i odwróconemu w jego stronę, znów ułożył się na plecach. Spojrzał w sufit. Także biały, chociaż ściany były pomarańczowe. Większość pomieszczenia utrzymano w ciepłych barwach, meble utworzono z jasnego drewna.

         Zhongli powoli odpływał myślami — było to dla niego proste. Chwila na zamknięcie oczu, wygodne ułożenie w łóżku, a już widział fikcyjny świat oczami swego bohatera. Mógł dalej dodawać szczegóły do wcześniej zaplanowanych scen, dodając sobie w głowie dwa do dwóch, nawet jeśli czuł się spięty na myśl, iż bezpośrednio nie poczyni postępu w tekście.

         A jednak, pewnie leżał tak dziesięć minut, nim został z tego stanu wyrzucony.

         — Jakieś, mhm... — Głośne ziewnięcie. — Masz jakieś plany na dzisiaj?

         Zhongli znów otworzył oczy. Przewrócił się na swój lewy bok — twarzą do Ajaxa. Jego ślepia były roześmiane, jakby mimo zaspania nowy dzień przyniósł nową radość. Oczy te, piękne i niebieskie niby ocean, cudne niczym akwamaryn, krótko nawiązały kontakt wzrokowy z Zhonglim. Ten znów uciekł spojrzeniem gdzieś w tył, ale jakby w następstwie do sytuacji sprzed chwili Ajax położył swoją dłoń na jego szyi. Delikatnie, jakby ostrożnie, pogładził kciukiem żuchwę Zhongliego.

         — Już się nie stresujesz? — spytał Zhongli z drobnym zdziwieniem w głosie. — Wczoraj byłeś naprawdę zdenerwowany, więc...

         Ajax mruknął coś niewyraźnie.

         — Jest lepiej. Ten wyjazd to dobry pomysł. — Ajax zmarszczył brwi. — Staram się właśnie nieco... pozbyć tamtych myśli.

         Zhongli nie zauważył aluzji, a więc jedynie pokiwał głową. Ajax nie dodawał nic więcej, tylko się przysunął, po czym przytulił do ukochanego. Zhongli szybko objął go w ramionach i talii.

         — Wracając do wcześniejszego pytania... Obiecałem ci przecież ruiny.

         — Prawda.

         I chociaż Zhongli zapewne chętnie już wstałby o tej godzinie — było kilka minut po dziewiątej, jak wskazywał zegarek przy łóżku — to Ajax objął go na tyle mocno, że szkoda choćby się ruszyć. Ajax wszak znów domagał się uwagi, co także stało się niemalże rytuałem powtarzanym przy każdym wspólnym poranku.

𝖆𝖓𝖙𝖞𝖐 𝖎 𝖙𝖊𝖆𝖙𝖗 | zhongchi | modern/human auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz