𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖝𝖎𝖝

451 27 64
                                    

         Ajax kręcił się na skórzanej, niewygodnej sofie w małej kawiarni, która wyglądała, jakby trwała tu od końcówki ubiegłego wieku. Swą szarością kawiarnia wewnątrz budziła litość, a jej okna wyglądały na smutną ulicę. Żarówki wisiały nisko, oświetlając ściany wyłożone imitacją drewna oraz plakaty z prężącymi się, rzekomo seksownymi blondynkami. Poza deserami i kawą można tu było zamówić także alkohol, który nieraz przypadkiem chlapał na płyty podłogowe.

         Ajax rozglądał się wokół, szukając ludzi, z którymi był umówiony.

         Przecież nie powinni mieć żadnego problemu ze znalezieniem tego miejsca. Często przychodziliśmy tu przed zakończeniem liceum.

         Mimo to, gdy minuty przepływały za umówioną godziną, wnętrzności Ajaxa coraz bardziej zaciskały się ze stresu. Co, jeśli został wystawiony? Tylko wyszedł na idiotę!

         I choć nadzieja oraz cierpliwość powoli z Ajaxa wyciekały, wylew ten został załatany widokiem dwóch znajomych twarzy. Ajax pomachał do swych towarzyszy, znów przybierając tożsamość Tartaglii.

         Pierwszym z nowoprzybyłych był szczupły niziołek, Scaramouche tudzież Scara. Jego fryzura była dość ekstrawagancka — grzywka długa, do brwi, a z tyłu włosy krótko przycięte, całość pofarbowana na fioletowo. Czarne ubrania przylegały do ciała, choć fiołkowa koszulka wisiała luźno, wpuszczona w spodnie. Skórzana kurtka dopełniała całość, podobnie jak glany.

         Za Scarą szła wysoka blondynka, Signora. Włosy upięła dosyć ekstrawagancko. Dla Ajaxa była zupełnym przeciwieństwem Tonii, kiedy nakładała mocny makijaż oraz ubierała się wyzywająco, podkreślając fizyczne atuty. Pasowała do stolicy Snezhnayi, gdzie panowały kontrasty — liczni ludzie bezdomni oraz niezwykli bogacze, którzy uwielbiali piękne kobiety. A do pięknych kobiet Signora z pewnością się zaliczała.

         — Kopę lat — rzucił na powitanie Scaramouche, odwracając na pięcie i z gracją runąc na miejsce obok Tartaglii. Założywszy nogę na nogę, ramiona oparł o zagłówek siedzenia. Ściągnął z bladej twarzy czarne okulary, zakładając je za dekolt, co, jak na niego, było pokazem szacunku dla rozmówcy. — Trochę minęło.

         Naprzeciwko kolegów, już mniej zjawiskowo, przysiadła Signora. Prostowała się, a nogi na wysokich szpilkach trzymała razem — najpewniej przez to, jak krótka była jej czerwona sukienka.

         — A Dottore? — spytał Tartaglia. — Zamierza w ogóle przyjść?

         Scaramouche i Signora spojrzeli po sobie, po czym zachichotali.

         — No wiesz, wypadłeś z zaproszeniem dość niespodziewanie, a on nawet nie miał szansy, aby w tym czasie dostać przepustkę — oznajmiła Signora.

         Ajax rozdziawił usta.

         — Wiedziałem, że kiedyś kogoś wysadzi albo będzie produkować narkotyki!

         Scaramouche prychnął.

         — Tu się puknij. — Scara odwrócił się do kolegi i kilkakrotnie uderzył palcem wskazującym w swoje czoło. — Najpierw poszedł na studia chemiczne. Pochodził dwa lata, po czym wziął dziekankę. Aktualnie odrabia swoją służbę wojskową.

         — O... — Tartaglia wbił zażenowany wzrok w stół. — No tak, mogłem się domyślić.

         Było to dosyć niefortunne, zważywszy na to, iż nieobecny Dottore po prostu w liceum chodził na biol-chem oraz był niezwykłym fanem militariów. Mimo to Ajaxowi nie kojarzył się najlepiej, a więc mimo sympatii Tartaglia nie przypisywał mu najpozytywniejszych cech.

𝖆𝖓𝖙𝖞𝖐 𝖎 𝖙𝖊𝖆𝖙𝖗 | zhongchi | modern/human auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz