𝖗𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖛𝖎𝖎

396 33 42
                                    

         Szósty stycznia wypadł we wtorek — z tej racji Ajax po zajęciach popędził do akademika czym prędzej, po drodze kupując kurczaka z rożna i litr piwa.

         Kiedy tylko Ajax przybył do siebie, zostawił mięso w lodówce oraz zajął część kuchni. Gotował tam dość długo, jak najbardziej starannie. Przygotował kutię i garnek zupy piwnej, nawet jeśli studenci, którzy wówczas byli przy Ajaxie, narzekali na niego. On jednak zupełnie to zignorował i przeniósł dania do swego pokoju.

         Niestety tego roku Soczelnik musimy świętować inaczej... Nawet nie ma na niebie pierwszej gwiazdy. Ajax westchnął ciężko, rozkładając na biurku specjalnie kupiony biały obrus. Przecież rodzice są bardzo tradycyjni, więc... Ale też wierzący mimo tego, co było w naszej historii... Zresztą, nieważne. Przecież i tak nie dbam o to, co mi wpojono; nie jestem wierzący. No i przecież, gdyby ojciec wiedział choćby o Saszy albo, co gorsza, Siergieju, byłbym dla niego zwykłą pizdą. Sokołow włożył sianko pod obrus. Wolę poudawać i go nie zawieść. Zresztą, mimo wszystko lubię święta...

         W końcu Ajax ułożył na biurku zupę piwną oraz podgrzanego w mikrofali kurczaka na talerzu, odrobinę kutii i trochę chleba. Wątpił, że da radę to wszystko zjeść, lecz od czego był Xiao? On po pracy będzie głodny.

         Ajax pośpiesznie ubrał na siebie niebieskie dżinsy i białą koszulę. Ostatni raz przeczesał włosy palcami, po czym odpalił laptopa. Usiadł do biurka, a następnie głośno przełknął ślinę.

         Ajax włączył Skype'a, przywitał z siostrą oraz połączył z rodziną.

         Sokołowie chwilę spoglądali po sobie.

         Ojciec wciąż był tak samo poważny, jednak matka łagodnie się uśmiechała. Anton uciekał gdzieś wzrokiem, a Teucer pociągał nosem. Do tego...

         — Cześć! — przywitała się wesoła Tonia, widząc swego "braciszka". — Tęskniłam za tobą.

         Ajax posłał jej szczery, szeroki uśmiech.

         — Ja też.

         — Jak tam u cie...

         — Najpierw — wtrącił się ojciec — zmówmy modlitwę, po tym możemy zjeść.

         Tak więc zrobili. Mężczyźni i chłopcy miny mieli raczej markotne, lecz na ich tle wyróżniały się wesołe kobiety. Ale dlaczego Teucer był tak smutny? Ajax zastanawiał się chwilę, a następnie postanowił wreszcie zapytać.

         — Ponieważ cię tu nie ma — wypalił Teucer. — Zawsze byłeś, obiecałeś, że będziesz przyjeżdżać, ale...

         — Synku, doskonale wiesz, że Ajax musi się uczyć. — Matka wlała do swojego głosu tak wiele ciepła, co kompotu z suszu do szklanki chłopca. — Przecież ma wrócić, kiedy tylko będzie mieć wolne na studiach. I kiedy będzie po sesji. Poza tym w lato na pewno przyjedzie, co nie? — Spojrzała na najstarszego syna z nadzieją.

         — Oczywiście — zapewnił Ajax, łykając soku jabłkowego zamiast tradycyjnej popity. — Jakoś postaram się to ogarnąć.

         — Skoro masz prawo jazdy, to możemy trochę latem podróżować — zaproponowała Tonia. — Ale koniec tych pogaduszek. Nie możemy zapomnieć o najważniejszej tradycji!

         Dziewczyna wstała na chwilę i zniknęła z ekranu, biegnąc po coś. Wróciła z miską ryżu. Ponownie usiadła.

         Tonia zaczęła patrzeć na Ajax z wyczekiwaniem... Temu jednak słowa uwięzły w gardle.

𝖆𝖓𝖙𝖞𝖐 𝖎 𝖙𝖊𝖆𝖙𝖗 | zhongchi | modern/human auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz