7.

373 42 31
                                    

Po raz enty wylądowałam dupą na ziemi. Ciosy bruneta były dla mnie zbyt mocne. Nie, nie miało to wcale związku z moją zerową kondycją, on po prostu był za silny. Bez kitu, nigdy nie zapomnę tego bólu, który poczułam za pierwszym razem, również ze względu na masę siniaków, które będę po nim mieć.

- Co jest? Nie robisz żadnych postępów. - stwierdził i podszedł do mnie, aby pomóc mi wstać.

- A jak mam się czegoś nauczyć, skoro jedyne co robisz to mnie bijesz? - odparłam sarkastycznie. Przyznam, że nieco inaczej to sobie wyobrażałam. Myślałam, że będzie coś pokazywać, a do takiej walki dojdzie dużo później. Jak dobrze, że wzięłam te bandaże.

- Tak nauczysz się najlepiej, uwierz mi.

- Ta? A twierdzisz tak, bo? - wstałam i sprawdziłam ciało, poszukując nowych obtarć. No i oczywiście znalazłam. To było już dwunaste, czyli mogłabym ubiegać się o pierwsze miejsce na zawodach obrywania na czas.

- Sam uczyłem się w ten sposób.

- Też ktoś cię uczył?

- Nie do końca, ale nieistotne. - Odwrócił się i mogłabym przysiąc, że zniżył głos. Możliwe, że nie chciał o tym mówić, więc ten jeden raz postanowiłam ugryźć się w język i nie dopytywać. - Wracajmy do naszego zajęcia.

- Mógłbyś chociaż dać mi jakąś wskazówkę? Mam dość ciągłego lądowania na ziemi. - zobaczyłam jego wyraz twarzy i już wiedziałam, że nie mam co na to liczyć. Westchnęłam i ustawiłam się, gotowa na kolejną rundę. Rundę, która skazana była na spotkanie z ziemią.

O dziwo, kiedy on również przyjął postawę, prawie natychmiast powrócił do wcześniejszego ułożenia. Przekręcił głowę i spojrzał na mnie krytycznie. Nie mówił nic przez jakiś czas, ale jego oczy wykazywały coraz więcej niezrozumienia. Gdybym umiała czytać w myślach, pewnie i tak nie wiedziałabym, co krążyło mu po głowie.

- Nie dziwię się, że cały czas upadasz. - odezwał się w końcu, unosząc przy tym kącik ust. Oczywiście nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, co dałam mu dobitnie do zrozumienia swoją mimiką. Ten tylko zaśmiał się krótko i podszedł do mnie. Stanął za moimi plecami, tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na karku. Momentalnie poczułam od niego ostrą woń perfum. Nie jestem nawet w stanie opisać ich zapachu, chyba pachniały po prostu jak Baji. Chociaż to nie ma sensu.

Spojrzał w dół, a ja poczułam dotyk na swoich biodrach i tylko modliłam się, żeby mój chłopak nie przechodził gdzieś obok totalnie przypadkiem. Chociaż nic się nie działo, nie miałabym jak mu tego wyjaśnić. Bo co niby miałabym powiedzieć? "To nie tak, jak myślisz, on uczy mnie, jak ci przywalić"? To by było jeszcze gorsze.

Kiedy ja lamentowałam w myślach nad swoim ewentualnym losem, brunet zdążył przesunąć poszczególne części mojego ciała w różne kierunki, przy czym spojrzał na mnie i kazał przenieść lewą stopę bardziej w prawo. Zrobiłam to, wracając przy tym do rzeczywistości.

- I taka e....postawa? Pomoże? - zdziwiłam się. Przecież gdyby to było tak proste, walka nie byłaby tak trudna. A z własnego doświadczenia wiedziałam, że jest.

- Stojąc w ten sposób jest łatwiej się obronić, czy może raczej ustać dłużej na nogach. Chodzi głównie o miejsce, gdzie skupiasz środek ciężkości. Zaprzyj się tylnią nogą. - powiedział i zaczął wracać na miejsce, skąd zawsze zaczynaliśmy 'trening'.

- Ha, wreszcie zachowujesz się jak trener! - krzyknęłam za nim, a w odpowiedzi dostałam tylko głośny śmiech, który jednak w zupełności mi wystarczał. Było w nim coś, co dodawało mi otuchy, chociaż dobrze wiedziałam, że nie to miał na celu. Być może w moim życiu było tak mało uczucia, czy to od rodziców, czy chłopaka, że zaczynałam się go doszukiwać na siłę. Może.

Baji x Reader |Chcę Walczyć...| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz