13.

152 16 4
                                    

Po drodze głównym tematem okazała się muzyka. Chociaż już ustaliliśmy, że mamy dość podobne gusta (czyli "słucham wszystkiego po trochę"), spieraliśmy się o najlepszą piosenkę. Dla mnie od dłuższego czasu to [u/p], dla niego jakaś piosenka AC DC, której - o dziwo - nie miałam okzaji jeszcze słyszeć.

Tak naprawdę chyba żadnemu z nas nie zależało na zwycięstwie w bitwie na argumenty, dlaczego to ten, a nie inny, utwór zasługuje na pierwsze miejsce. Zwyczajnie miło nam się rozmawiało i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy na jedną z większych ulic, na której roiło się od kramów z przeróżnymi rzeczami.

- To chyba okrężna droga do mojego domu - zwróciłam mu uwagę, dość skonsternowana.

- A ta, chciałem jeszcze szybko zajść w jedno miejsce.

- Aha. Chifuyu opowiadał mi o twoim ostatnim "chciałem zajrzeć w jedno miejsce".

- Ale skąd ja mogłem wiedzieć, że tamten wąż był jadowity?

- Z tablicy "UWAGA! jadowity wąż"?

- Haha, racja. Ale przecież nic nam się nie stało.

- Tak, to nie WY wylądowaliście w szpitalu, tylko ta biedna staruszka.

- Niepotrzebnie weszła do tej alejki. Co taka stara baba chciała tam kupić? - zapytał, ale zaraz, kiedy otworzyłam usta, odezwał się ponownie, nie dając mi możliwości odpowiedzi. - Nie wmówisz mi, że węża lub kraba.

Podniosłam ręce w geście kapitulacji. Nie było sensu ciągać tego tematu.

Z resztą czułam się dziwnie, dyskutując o czymś, przy czym mnie nie było.

Z jakiegoś powodu Baji stał się dla mnie przyjacielem takim, jakbym znała go od dawna. Być może liczne opowieści Chifuyu miały z tym coś wspólnego, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to nie jedynie ich zasługa.

- W takim razie gdzie chcesz iść? - spytałam, chcąc sprowadzić rozmowę na inny tor. Poza tym wolałam się przygotować. Kto wie, co on mógł wymyślić?

Cóż, zapewne nic głupszego, niż kajdanki.

- Chcę wisiorek.

Chwila minęła, nim zrozumiałam, że to całe wyjaśnienia, jakie dostanę.

- Wisiorek - powtórzyłam jak echo. - Przecież blisko mojego domu jest jubiler, w dodatku niezbyt drogi. Po cholerę ciągniesz mnie aż tutaj?

- Hm... - zastanowił się chwilę, po czym nachylił nade mną. Niebezpiecznie blisko. - Może chcę spędzić z tobą więcej czasu?

Musiałam przystanąć i użyć całej siły woli, żeby się nie zachwiać.

- Yyy - poczułam, jak pieką mnie policzki, chociaż nawet nie wiedziałam dlaczego.

Blisko. Kurwa, za blisko! Co mu nagle?!

- Jeśli tak, mogłeś...

Nie dokończyłam, bo wybuchnął śmiechem. W dodatku chyba najdonośniejszym, jaki słyszałam w jego wykonaniu. W pewnym momencie nawet złapał się za brzuch, jakby ten rechot przyprawił go o ból.

Ludzie przechodzili obok i wbijali w nas spojrzenia; raz zirytowane, raz zażenowane.

A ja stałam jak idiotka i stawałam się coraz bardziej dorodnym pomidorem.

- A tak poważnie? - spytałam w nadziei, że przestanie brechtać z mojej relacji i w końcu uciekniemy od gapiów.

Wciągnął kilka razy powietrze, aby się uspokoić.

Baji x Reader |Chcę Walczyć...| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz