11.

163 16 8
                                    

Następne godziny spędziłam jak w transie. Jedyną rzeczą jaką zapamiętałam z tamtego ciągnącego się czasu był niepokój. Kisaki od dawna do mnie nie pisał i chociaż było to dla mnie ulgą, zaczynałam się bać. Z jednej strony jego 'cudowny awans' mógł mieć z tym coś wspólnego, ale równie dobrze mógł mnie testować, sprawdzać, czy napiszę sama z siebie.

Definitywnie nie miałam na to ochoty, ale były dwa argumenty przemawiające za tym. Po pierwsze, jeżeli to próba, to mógłby mnie znów pobić. Po drugie, może mogłabym z nim pogadać i coś zmienić. Nie otwarcie oczywiście, bo on nie jest w stanie się zmienić. Ale mogłabym podstępem zmusić go do oszczędzania Baji'ego. I Manjiro. No genialne, ale jak właściwie zamierzałam to zrobić?

Przestałam zadręczać się tymi myślami dopiero, gdy dotarłam na wyznaczone miejsce. Matsuno i Takemichi byli już tam z Bajim i rozmawiali. Ja nie weszłam po schodach za nimi. Moja rola zaczynała się po zakończeniu ich rozmowy.

Po pewnym czasie Chifuyu odszedł zostawiając Hanagaki'ego  samego z brunetem. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale coś mi mówiło, że to ma związek z całą tą przyszłością. Postanowiłam, że później będę się tym martwić. Mój cel właśnie odchodził.

- Baji! - krzyknęłam, podbiegając do niego. - Chyba mamy do pogadania.

Starałam się brzmieć jak najpewniej, ale na jego widok mogłam czuć tylko strach. Miał na sobie jasną kurtkę, którą - jak opowiedzieli mi przyjaciele - nosili członkowie Wanhalli. Ale nie go było najgorsze. Jego oczy wydawały się w pewien sposób inne. Puste.

- A, to ty - właśnie miałem do ciebie iść. Jego słowa już totalnie zbiły mnie z tropu. - Obiecałem ci trening i wstęp do Toman. Popsztykaliśmy się trochę, ale ja nie łamię obietnic.

"Popsztykaliśmy" to było spore niedomówienie, ale w porządku, niech mu będzie. Nie miałam czasu na sprzeczki.

A mimo wszystko naprawę się zdziwiłam. Niby taki wróg Toman, a chce mnie wyszkolić i wkręcić. No chyba że ma zamiar pokazać mi jakieś totalne bzdury i osłabić jego szeregi.

I wtedy uderzył we mnie pewien istotny szczegół.

- Baji, Kisaki jest w Toman - rzuciłam mu zdradzone spojrzenie. - Przecież wiesz. Chcesz żebym go sprowokowała?

Serce zaczęło mi bić szybciej ze stresu. Naprawdę byłam ich zabawką? Tylko po to się zgodził?

- Nie wiedziałem, że tak będzie - wzruszył ramionami. - Ale wiesz, to twoja jedyna szansa, żeby mu dowalić, zanim go zajebię - po ostatnich słowach wyszczerzył się, jakby czerpał z tej wizji niewysłowioną radość.

Wiedziałam, że tego nie zrobi, a wszystko dzięki Takemichi'emu. Sprawdziłam wyniki meczu. Nie mylił się, więc postanowiłam mu uwierzyć. Swoją drogą nie wiedziałam, że mamy tak słabą drużynę piłkarską.

Jednak fakt, iż ja wiedziałam o zakończeniu starcia gangów, nie znaczył, że on też. Postanowiłam więc - choć z trudem - puścić te słowa mimo uszu. Tym bardziej, że przywalenie Kisaki'emu na oczach całego Toman, to przepięknie bezmyślna i kusząca wizja. Problem? NIE UMIAŁAM SIĘ KURWA BIĆ!

- Ciekawe jak, skoro ten cały pojedynek ma być jutro - na tę myśl żołądek ścisnął mi się z przejęcia. - A ty jak na razie pokazałeś mi tylko jak się obrywa. Ewentualnie to gówno ze środkiem ciężkości. Trenowałam trochę sama i zaczęło mi wychodzić nieupadnie. Ale to swoją drogą.

Baji odchylił głowę i zaczął śmiać się jak wtedy, gdy

Przez chwilę zobaczyłam w nim tę osobę, z którą dwa dni wcześniej chodziłam przykuta. Ten dureń znów sprawiał, że czułam wstyd za swoje słowa, choć nawet nie wiedziałam czemu.

- Wiesz co? Mniejsza z tym - powiedziałam, gdy się uspokoił. - Po prostu pokaż mi jak najwięcej i jak najszybciej. Wiem, że przegrałam ten debilny zakład, ale serio, pokieruj mną, naucz mnie, zamiast tylko mnie lać.

- To będzie nudne - wzruszył ramionami. - Ale to pewnie nasza ostatnia lekcja, więc wyjątkowo się zgodzę.

Ostatnia lekcja. Czyżby wiedział? To o tym rozmawiał z Takemichim?

Nie, niemożliwe. Skoro niby chciał zabić Kisaki'ego, to jasne. W końcu po co miałabym się uczyć walczyć, skoro mój cel by zginął?

Ale i tak czułam, że coś tu nie gra.

- Mam coś jeszcze do zrobienia, więc chyba już pójdę. Trening znów o 18?

Przytaknął, więc zaczęłam się oddalać. Po kilku krokach odkryłam jednak, że on stoi i mi się przygląda. Postanowiłam skorzystać z okazji i nim odbiegałam, odwróciłam się orzez ramię, spojrzałam mu w oczy i powiedziałam, coś naprawdę głupiego.

- Nie umieraj.

Oddalając się, usłyszałam tylko jak parska śmiechem i, z głową skierowaną ku niebu, mówi "Czemu wy dwoje tak nie chcecie mojej śmierci?". Poza samym dokującym zdaniem, sam jego głos był jakby lekko przyduszony, odległy.

Odbiegałam, pisząc na prędce szybką wiadomość, która w tym samym czasie dawała mi nadzieję i napawała strachem. Kiedy pełna zażenowania oddaliłam się od bruneta na tyle, aby mnie nie słyszał, zadzwoniłam do Takemichi'ego.

Zanim się odezwałam musiałam wsiąść kilka głębokich wdechów, aby upewnić się, że mój głos nie będzie drżał.

- [T/i]-chan? Coś się stało?

- Rozmawiałam z Baji'm. Traktuje mnie jak wcześniej i dziś znów widzę się z nim na trening.

- Świetnie, ale czy ta wasza umowa nadal jest aktualna? Jak to według niego ma wyglądać? Wiesz już, co zrobić? A może...

- Takemichi, przestań - przerwałam mu, bo dało się słyszeć, że do jego głosu wdziera się desperacja. Z resztą nie mogłam go obwiniać, bo pod moim opakowaniem kryło się dokładnie to samo uczucie. - Mam pomysł, ale gwarantuję, że nie spodoba ci się prawie tak samo jak mi.

Odpowiedziała mi cisza. Uznałam, że to sygnał, abym kontynuowała.

- Poprosiłam Kisaki'ego o spotkanie

- Co?! - wrzasnął tak głośno i niespodziewanie, że ucho zabolało mnie od jego głosu.

- Daj mi dokończyć, zanim na dobre ogłuchnę - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, nieco zirytowana. - Wiem, że ta cała walka ma być jutro, ale jestem pewna, że gdyby ON tego chciał, odbyłaby się dużo później. Zmuszę go do przełożenia tego, żebyśmy mieli więcej czasu. Muszę tylko sprawić, żeby pomyślał, że sam wpadł na ten pomysł.

Cisza.

- Takemichi? - zapytałam nieco niepewnie, jakbym wcale nie spodziewała się zaraz usłyszeć jego głosu. - Jesteś tam?

- Jak chcesz to zrobić? - jego słowa brzmiały ostrożnie. Zupełnie jakby nie chciał zbyt wcześnie dopuszczać do siebie nadziei.

Podoba mu się ten plan.

- Nie wiem i dlatego dzwonię. Jest coś, co może zniechęcić go do akurat jutrzejszego terminu?

- Nie, nie ma o tym informacji w przyszłości.

- W takim razie opowiedz mi wszystko, co wiesz o tym dniu.

- Jesteś pewna [T/i]? Wiesz, że nie musisz tego robić, jeśli to dla ciebie za dużo.

- I tak powinnam być martwa, Takemichi - te słowa straszliwie mnie przerażały, ale nie mogłam tego wypierać. Czułam się jak chodzący duch, chociaż wcześniej nie chciałam tego przed sobą przyznać. - Jeżeli dostałam drugą szansę na życie, nie zamierzam marnować jej na chowanie się przed Kisaki'm. Chcę pomóc wszystkim, których ma zamiar zabić. Uratujemy Baji'ego, Draken'a i Hinę. Już nie jesteś sam.

- Racja - rzuciła zdeterminowanym głosem i zaczął opowiadać.

---
1098 słów

Nie sprawdzałam tej części, więc z góry sory za błędy itd. Może jak wrócę do domu, to poprawię.

Wow, pojawił się Baji. Niespodzianka, bo nagle przypomniało mi się, że to Baji x Reader.

No nic, miłej egzystencji <3333
Do następnego tygodnia

Baji x Reader |Chcę Walczyć...| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz