- - Daj se siana Chifuyu, gdzie ty mnie prowadzisz?
Usłyszałam, jak nieznajomy zwraca się do mojego przyjaciela. Sądząc po głosie, byli tuż za rogiem budynku, przy którym właśnie stałam. Nasłuchiwałam ich kroków i oddechów, aby wiedzieć, kiedy się wyłonić. Przeczuwałam, że mój plan powiedzie się w 100 procentach.
Tak, dziś jest ten dzień.
- No weź Baji, przecież mówiłem, że zaraz będziemy. Wytrzymaj jeszcze chwilę.
Błagalny ton blondyna rozbrzmiał echem w ciemnej alejce. Byli coraz bliżej, a mnie coraz bardziej świerzbiły dłonie. Cieszyłam się, że po małym akcie szantażu, Chifuyu wreszcie zgodził się mnie wesprzeć. Gdyby nie on, zapewne nie doszłoby do tej konfrontacji.
Odgłosy marszu stawały się coraz głośniejsze, a cienie dwóch postaci jasno wskazywały, że za moment dojdzie do decydującego momentu.
Poczułam lekki stres, bałam się, że zawiodę, a drugiej takiej szansy przecież nie będzie... Zaskoczenie było naprawę istotnym elementem. Klęska tej próby oznaczała definitywny koniec moich szans. Musiałam przede wszystkim go zaszokować... I zwalić z nóg!
Skup się, [T/i]! Dasz radę, tylko obserwuj...
Im bliżej skrętu byli, tym moje serce biło szybciej. Miałam wrażenie, że za sekundę wypadnie mi z piersi, wyhoduje nogi i znajdzie prace gdzieś w Honolulu, daleko ode mnie.
Wzięłam głęboki wdech.
3...
2...
Je-
TERAZ!W mgnieniu oka wyskoczyłam przed siebie, kiedy czarne, długie włosy, wyłoniły się zza alejki. Jedynie kątem oka zauważywszy, że niebieskooki odsuwa się na bok, żeby zejść z pola rażenia.
Ten jeden skok wystarczył mi, aby znaleźć się tuż przed brunetem i mieć go na wyciągnięcie ręki. Jednym słowem - sytuacja idealna.
Wyjęłam ręce z kieszeni. Szybkim ruchem złączyłam ze sobą, aby podkreślić tym powagę sytuacji. Moje nogi drżały, ale nie zostałam sparaliżowana przez strach. Pozostał ostatni element. Otworzyłam usta i...
- Aaaa, Baji-san! Błagam, ucz mnie!!!!
Wrzasnęłam, padając na kolana, przyjmując błagalną pozycję. Głowę miałam skierowaną do podłogi, bałam się spojrzeć mu w oczy. Czułam jednak satysfakcję, że mój plan się powiódł.
- Co do...?
Odezwał się stojący nade mną chłopak. Wyraźnie udało mi się go zaskoczyć.
- Wybacz Baji - odezwał się mój kumpel, patrząc na mnie zażenowanym wzrokiem. - To jest [T/i]. Od jakiegoś czasu prosiła, żebym Cię z nią poznał, aż w końcu... Cóż, nie miałem wyboru.
Westchnął głęboko, jakby cała sytuacja nieźle go zmęczyła. Nie dziwiłam się, w końcu mój szantaż polegał na groźbie spalenia kocyka, który mu zabrałam, a bez którego nie potrafił zasnąć.
Wstałam, otrzepując się z kurzu. Moje ubrania nie były może zbyt modne, czy drogie, ale na pewno nie zasługiwały na zostanie szmatami do podłóg. Od tego były już laski z mojej klasy.
- To jak będzie, zgadzasz się?
Spytałam, zniecierpliwiona. Racja, że nie spodziewałam się nawet odmowy, ale i tak wolałam to usłyszeć.
- Hehe, przykro mi, że Chifuyu cię, nie poinformował, ale widzisz - ze wszystkich przedmiotów to ja jestem noga.
Przyznał się otwarcie. Uśmiech na jego twarzy nie wyrażał jednak ani cienia wstydu. Wyglądał wręcz na dumnego z siebie.
CZYTASZ
Baji x Reader |Chcę Walczyć...|
FanficTo Baji x Reader, tylko że momentami naszej kochanej y/n brakuje piątej klepki...