2.

511 49 27
                                    

Miałam już serdecznie dość. Nie przemyślałam tego tak dobrze, jak mi się zdawało. Prawda, zakładanie, że Baji tak po prostu się zgodzi, nie było zbyt mądre, ale wtedy naprawdę wierzyłam, że mogę go przekonać. Spędzając jednak 3 godziny, przykuta do niego, straciłam resztki nadziei.

- Poczekaj chwilę.

Westchnęłam, wkładając rękę do kieszeni. Ciemnowłosy przystanął, przestając ciągnąć mnie za sobą i podniósł jedną brew do góry. Zobaczywszy, że czegoś szukam, uśmiechał się i zmienił ton na ironiczny.

- Hehe, już się poddajesz?

Na te słowa jedynie przygryzłam lekko wargę i kiwnęłam głową. Słysząc jego śmiech, ponagliłam ruchy i zaczęłam bardziej energicznie szukać klucza do kajdanek, którymi wcześniej nas ze sobą złączyłam.

Było mi trochę... wstyd? Nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Po prostu czułam, że w pewien sposób się ośmieszyłam. Nie mówiąc już o tym, że pewnie przysporzyłam mu problemów. Koniec końców nawet mi nie pomógł, więc musiałam wrócić i-

Chwila co?
Nie to nie może być prawda!

Patrząc dokładniej na kieszeń, zauważyłam dziurę. W jednej chwili dotarło do mnie, dlaczego nie mogłam znaleźć kluczyka przez tak długi czas. Musiał mi wypaść. W nocy. W nieznanej okolicy, pełnej trawy. W okolicy gdzie kręciło się mnóstwo podejrzanych ludzi.

- Jakby ci to...

Zaczęłam obawiając się reakcji towarzysza. Wiedziałam, że się wścieknie, a Chifuyu nie było już z nami, więc nie miał praktycznie żadnego powodu, żeby mnie nie uderzyć.

- Nie masz klucza, co?

Zmarszczył brwi i podszedł do mnie bliżej, nachylając się nade mną. Niemal mogłam poczuć jego oddech.

- Mam dziurę w kieszeni - na te słowa westchnął ciężko i oddalił się o krok. Nie uderzył mnie ani nie nakrzyczał. Pomyślałam, że może nie chce przysparzać zmartwień Matsuno. - Wiesz, nie sądzę żebyśmy go teraz znaleźli. Jest zbyt ciemno. Proponuję rano przejść całą trasę i się rozejrzeć.

- Obyśmy go znaleźli. W przeciwnym razie oberwiemy.

Miał rację. Za tą głupotę mogłam słono zapłacić, bo ostatecznie Baji był członkiem gangu (w dodatku silnym). Gdyby doszło do bójki, musiałabym z nim pójść i nie wiadomo co by się stało.

Nie to jednak bolało mnie najbardziej, a to, że narobiłam kłopotów też jemu - człowiekowi, którego podziwiałam. Co prawda znałam go jedynie z opowiadań przyjaciela, ale wiedziałam, że Chifuyu nie kłamie, a więc mój zachwyt był w pełni uzasadniony.

- Ta, racja - rzuciłam szybko w odpowiedzi i odetchnęłam, żeby się uspokoić. Mimo wszystko pozostał nam spory problem. Jak mieliśmy spędzić noc przykuci do siebie? - Zatem gdzie proponujesz przenocować?

- Na pewno nie u mnie na chacie. Matka od razu by wypytywała i pewnie wściekłaby się, a uwierz mi, nie chcesz zobaczyć jej wkurzonej. Co z twoim mieszkaniem?

To zrozumiałe, że nie chciał wracać do siebie do domu. Rodzice rzeczywiście mogliby źle odebrać sytuację. No nie ukrywajmy, jest dość dwuznaczna.

- U mnie też odpada. Poza tym nie wiem jak zareagowałby mój chłopak, a pewnie łatwo by było na niego wpaść.

Przemknęło mi przez myśl, że moglibyśmy poprosić Chifuyu o przenocowanie, ale pewnie podałby podobny powód, dla którego nie moglibyśmy tego zrobić.

- A więc hotel - stwierdził. Od razu zaczął iść, a tym samym, ciągnąć mnie za sobą. O mało się nie wywaliłam, ale poczułam jak coś podnosi mnie do góry. Nie wiem, czy zrobił to celowo, czy nie, ale dzięki niemu uniknęłam pocałunku z betonem, za co byłam wdzięczna. - Lepiej dla ciebie, żeby ten kluczyk się jutro znalazł.

Baji x Reader |Chcę Walczyć...| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz