Wybiegłam ze szkoły tak szybko, jak tylko umiałam. Sądząc po wiadomości Chifuyu, groziło mu niebezpieczeństwo. Lub coś w tym rodzaju - znając jego, ta wiadomość nie była dokładna.
Właśnie miałam przebiec przez bramę, ale zatrzymałam się, wpadając na kogoś.
- Chifuyu, nie strasz mnie tak, głąbie! - wrzasnęłam, widząc przed sobą blondyna. Złość przeszła mi jednak, kiedy zobaczyłam wyraz jego twarzy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam u niego takie... zrezygnowanie? Bezsilność?
- Sorki [T/i] - powiedział odwracając na chwilę wzrok. Wydawało mi się, że nad czymś się zastanawia, bo jego spojrzenie było nieco nieobecne. - masz teraz czas? Chciałbym porozmawiać o Bajim.
- Mam lekcje - powiedziałam, krzyżując ramiona na piersi. Wyglądało na to, że znów opuszczę przez niego zajęcia. Tak, nie pierwszy raz się to zdarza. - Jeśli chcesz gadać teraz, to chodźmy lepiej do parku. Jeśli nauczyciel zobaczy, że wagaruję, każe mi zdrapywać gumy spod ławek. - na samą myśl wzdrygnęłam się, pamiętając swoją ostatnią karę.
- Jasne - obrócił się na pięcie i zaczął iść we wskazanym przeze mnie kierunku. Dołączyłam do niego i dopiero po chwili ciszy postawił opowiedzieć mi, co stało się na zebraniu Toman. To wyjaśniało jego bandaże.
- Nie rozumiem. Po co? To znaczy, kiedy wczoraj ode mnie wychodził, byłam przekonana, że... - zawiesiłam głos. Ciekawiło mnie na ile Chifuyu wie, co zaszło ostatniego dnia. Wystarczy kiedy jednak jedno spojrzenie na niego. Rozumiał, o czym mówię, więc pewnie rozmawiał z nim później. Z jakiegoś powodu poczułam się trochę zdradzona.
- Nie wierzę, że odszedł od nas bez powodu. Takemichi też nie.
- To Takemichi jest w gangu?! - wymknęło mi się. Byłam w szoku, że tak... wrażliwa osoba mogłaby się bić. Przez chwilę przetrawiłam tę informację, ale chociaż nadal czułam, że to jakaś pomyłka, byłam zmuszona przyjąć prawdę.
Ciekawe ilu rzeczy jeszcze o nich nie wiem.
"Hej, [T/i] - chan, wierzysz może w podróż w czasie?" - usłyszałam w głowie głos przyjaciela.
Oczywiście, że nie wierzyłam. Nie było czegoś takiego i koniec, każdy to wiedział.
Mimo wszystko te słowa przedarły się w jednym mimencie do mojego serca. Takemichi, nawet mimo swojej płaczliwości, nie był dzieckiem. Nie powiedział też, że sam w to wierzy, ani nic, nie powiedział, że coś takiego istnieje. "Zapomnij o tym" - powiedział.
Zapomnij o tym, zapomnij o tym, zapomnij o tym.
A co gdybym wierzyła? Czy usłyszałabym coś innego?
Stanęliśmy przy ławce, na której rozsiadł się pogrążony w rozmysleniach Takemichi.
Kiedy Chifuyu sobie pójdzie, porozmawiam z nim w cztery oczy. I kto wie, może uwierzę w magię?
---
410 słówWiem, bardzo krótki rozdział. Wiem, bez Bajiego. Wiem, długo nic nie było.
Przepraszam, ale dużo rzeczy zwaliło się na mnie i no wiadomo. Poza tym muszę w końcu przyznać - nie podoba mi się to, co piszę. Teraz wszytsko zrobiłabym inaczej. Napisałabym inaczej, poprowadziłabym inaczej tę historię, zmieniłabym charakter Reader.
Napisałam jednak już trochę i chciałabym doprowadzić to do końca. Rozdziały oczywiście nie będą tak krótkie jak ten - będą mieć co najmniej 1000 słów, jak wcześniej. Planuję też zacząć pisać nowe Baji x Reader, po zakończeniu tego. I tym razem chciałabym najpier napisać je całe, lub większą część, i dopiero potem zacząć publikować rozdziały.
Przepraszam za nieobecność i za cringe tego 'dzieła'. Postaram się poprawić, jeśli nie w tym fanfiku, to w następnym.
Dziękuję za przeczytanie.
Trzymajcie się ciepło ♡︎
CZYTASZ
Baji x Reader |Chcę Walczyć...|
FanfictionTo Baji x Reader, tylko że momentami naszej kochanej y/n brakuje piątej klepki...