Rozdział trzydziesty ósmy - Laurence najlepszym przyjacielem!

2.3K 203 119
                                    

Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi:
iść przez życie nie czyniąc hałasu."

Zima to czas, gdy przyroda, została ukołysana do snu śpiewem jesiennego wiatru.

Grudniowy poranek wydawał się być niezwykle przyjemny, gdy spało się w ciepłym zamku. Zza oknem można było dostrzec pierwsze wirujące płatki śniegu, a na oknach powstawały wzory malowane przez mróz.

Nawet Zakazany Las wydawał się być cichszy niż zwykle. Drzewa bez liści zaczęły się pokrywać białym śniegiem. Nie było słychać ptaków oraz innych nadprzyrodzonych zwierząt z lasu, które albo odleciały w poszukiwaniu cieplejszego miejsca niż Szkocja, albo najnormalniej w świecie zapadły w sen zimowy jak normalne zwierzęta.

Ze słodkiego snu młodą Puchonkę zaczęło wybudzać intensywne mruczenie. Tuptanie po pierzynie nieznacznie sprawiło, że na twarzy Potter mimowolnie pojawił się niewielki uśmiech. Kot, którego dostała na urodziny, zaczął się do niej łasić, oczekując od swojej pani atencji.

— Dzień dobry Laurie — przywitała się zaspanym głosem ze swoim pupilem.

Laurence wydał pomruk zadowolenia, gdy Josephine zaczęła go głaskać pod bródką. O takich porankach zawsze marzyła. W towarzystwie swojego futrzastego pupila, który będzie spędzał z nią każdą wolną chwilę.

Kot ułożył się wygodnie w zagłębieniu kołdry, rozkoszując się porannym głaskaniem. Dziewczyna nie mogła przestać się zachwycać swoim pupilem, który stał się jej oczkiem w głowie.

— Ty mnie nigdy nie wystawisz, prawda? — zwróciła się do kota, który odpowiedział jej miauknięciem.

Nie wiedziała, dlaczego od razu pomyślała o swoim bracie i reszcie Huncwotów oraz o Regulusie. Każdy z nich był jej małym problemem, ale to jednak o Ślizgonie myślała przed snem.

— To chyba miało znaczyć „tak" — odpowiedziała za Lauriego Melissa, która właśnie się obudziła.

Na głos Abbott futrzak zamruczał głośniej i ruszył w jej kierunku, aby skorzystać z kolejnej dawki głaskania.

W końcu życie kota to jedno wielkie spanie, jedzenie, sranie i głaskanie. Nic pomiędzy.

— Atencjusz z niego — podsumowała Jo, obserwując swojego pupila przeskakującego z łóżka do łóżka.

Melissa prychnęła rozbawiona.

— Wybrał go James z Syriuszem. Nie dziw się, że przypadł im do gustu akurat czarny kot z charakterkiem twojego brata.

Jo zaśmiała się na ten komentarz, jednak jej przyjaciółka miała rację. Kot był zwierzęcą kopią Jamesa. To dopiero paradoks, ponieważ sam Laurie nie przepadał za towarzystwem Gryfona w jakiejkolwiek postaci i do tego z wzajemnością.

— Czemu, więc oboje za sobą nie przepadają? — zapytała Potter, zakładając okulary na nos.

— To jest akurat oczywiste — twierdziła Abbott, głaszcząc po brzuchu kota. — W jednym pomieszczeniu nie ma miejsca na dwóch atencjuszy.

— Melissa! — nie mogła powstrzymać się od uśmiechu.

Blondwłosa tylko wzruszyła ramionami, kręcąc głową.

— Dobrze, że tego nie usłyszał — dodała po chwili Josephine z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. — Jednak masz rację. Mój brat lubi jak wokół niego jest dużo szumu.

— Dużo szumu? On się pławi w swojej chwale — odparła Abbott, teatralnie odgarniając włosy. — Ah, jak ta sława go wykańcza — udała przejętą.

Księga zapisana czarną krwią | Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz