Rozdział dwudziesty szósty - Amortencja

2K 232 277
                                    

„Namiętność ma swoją cenę. Jest nią cierpienie."

Na kolejnej lekcji eliksirów profesor Slughorn postanowił ponownie połączyć uczniów w pary. Jednak nie fatygując się tym razem, uznał, że każdy będzie pracował w parach, które wybrał miesiąc wcześniej.

Uczniowie Slytherinu i Hufflepuffu zdążyli się już przyzwyczaić do par wybranych przez profesora. Slughorn zdecydowanie wolał, jak na jego zajęciach wszyscy pracowali w parach, więc nie kwapił się do zmiany owego stanu rzeczy.

Zajęcia z eliksirów, były to pierwsze zajęcia, na które Regulus wrócił po nieszczęśliwym wypadku podczas meczu Quidditcha. Po przeleżeniu prawie tygodnia w skrzydle szpitalnym mógł z powrotem zacząć uczęszczać na lekcje.

Potter niezwykle cieszył ten fakt. Musiała przyznać, że obecność Ślizgona nie była jej wcale obojętna. Zauważyła to w momencie, kiedy Black nie mógł uczęszczać na zajęcia. Brak jego osoby smucił Josephine, bo zdążyła się przyzwyczaić do jego surowego spojrzenia.

— Będziemy dzisiaj pracować nad bardzo skomplikowanym eliksirem — zaczął profesor, gdy wszyscy uczniowie zasiadali się przy swoich stanowiskach. — A zaczniemy od wnikliwej obserwacji.

Wszyscy młodzi czarodzieje spoglądali na siebie zdezorientowani, dopóki Slughorn nie wywołał dwóch nazwisk.

— Avery i Potter. Zapraszam do siebie — oznajmił zachęcająco, uśmiechając się od ucha do ucha.

Obydwoje wstali i podeszli do profesora, który oczekiwał od nich opisania zewnętrznych właściwości eliksiru. Na środku klasy stał bulgoczący kociołek, z którego wydobywała się spiralna para, nieznana dotychczas uczniom piątego roku.

Regulus z ostatniej ławki był w stanie rozpoznać owy eliksir, lecz wiedział, że to zadanie przypada jego przyjaciołom. Mimo wszystko chłopak z zainteresowaniem przyglądał się dziewczynie, czekając na jej odpowiedź.

Josephine i Marcus spoglądali na siebie z lekkim przerażeniem. Żadne z nich nie chciało wystąpić jako pierwsze, więc Avery podstępem wystawił Puchonkę na próbę.

— Panie przodem — stwierdził Marcus, ustępując dziewczynie miejsca.

Jo posłała mu sztuczny uśmiech, gromiąc go spojrzeniem.

— Zabiję go jak tylko opuścimy tę salę — pomyślała Josephine.

W tamtym momencie miała ochotę go udusić, ale nie było to miejsce ani czas na takie sceny.

— Powiedz, co czujesz, panno Potter — poprosił profesor.

Josephine nieznacznie przybliżyła się do kociołka, starając się wyczuć jego woń, z którego wydobywał się bardzo przyjemny dla niej zapach. Jeszcze żaden eliksir nie pachniał tak dobrze, więc w jej głowie zaświtała bardzo niebezpieczna myśl.

Musiała wąchać Amortencję.

— Czekolada — wymamrotała pod nosem, a na jej twarzy zagościł szczery uśmiech. — I mocna woń piżma — dodała lekko zmieszana.

Były to tak dwa różne od siebie zapachy, że aż zakręciło się jej w głowie. Z początku słodka czekolada została w mgnieniu oka przyćmiona zapachem drewna i piżma, które docierały w najciemniejsze zakamarki zmysłów.

Profesor Slughorn nie komentując odpowiedzi Josephine, zwrócił się do Avery'ego

— Teraz kolej Marcusa.

Ślizgon po odpowiedziach koleżanki zdał sobie sprawę, z czym miał do czynienia i wewnętrznie ogarniał go strach. Bał się zapachu, który mógłby poczuć przybliżając się do eliksiru, chociażby na minimetr.

Księga zapisana czarną krwią | Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz