Rozdział trzydziesty dziewiąty - Wcale nie jestem zazdrosna

1.1K 135 39
                                    

„(...) co to jest zazdrość?
Czy wiesz, jak ona może rozdzierać człowieka na strzępki, kawałek po kawałku, z każdym dniem upływającym z daleka od ukochanej osoby."

Zima w Szkocji bywała surowa. Chociaż były dni, gdy niebo się lekko przejaśniało i wychodziło słońce. Wyjątkowo wtedy uczniowie mogli wyjść na chwilę poza mury zamku, aby zaczerpnąć oddechu. Tak właśnie było tego pamiętnego dnia, gdy niemalże doszło do tragedii.Był to dzień, kiedy wszystkie bariery opadły, a strach i zło spojrzał uczniom Hogwartu prosto w oczy.

Podczas przerwy między zajęciami Josephine i Melissa poszły odpocząć na jednym z dziedzińców szkolnych. Chciały nabrać trochę świeżego powietrza przed zajęciami z Eliksirów, ponieważ ostatnimi czasy sala znajdująca się w podziemiach wydzielała dziwne zapachy.

Profesor Slughorn tłumaczył, że to wina wentylacji, bo pracował nad dość skomplikowanym eliksirem, który piekielnie cuchnął. Pozbycie się tego zapachu z sali, było praktycznie niewykonalne, dlatego uczniowie ledwo wytrzymywali na jego zajęciach. Sam Albus Dumbledore wynajął specjalistów, którzy zaradziliby patowej sytuacji. Jednak zapach osiadła aż za bardzo w murach zamku.

— Możemy urwać się z Eliksirów? — rzuciła luźno Josephine, owijając się szczelniej szalikiem. — Nie ma bata, że wrócę do piwnicy. Śmierdzi tam starym capem.

Przyjaciółka uniosła wzrok na Jo, zerknąwszy wcześniej na Avery'ego siedzącego po przeciwnej stronie dziedzińca.

— Slughorn nie byłyby zadowolony, gdyby nagle jego ulubienica zaczęła opuszczać zajęcia — wytknęła jej Abbott.

Potter przewróciła oczami, podążając wzrokiem za przyjaciółką. Nie skomentowała tego, że Melissa przygląda się Marcusowi. Już dawno przestał dziwić ją fakt, jak często patrzą na siebie maślanym wzrokiem.

— Mówię poważnie. Umrę na tych zajęciach. Nie dość, że nie da się tam oddychać to jeszcze będą tam Ślizgoni.

— Ty i Regulus nadal się nie pogodziliście?

Jo pokręciła zrezygnowana głową.

Czy się pogodzili? Co za głupie pytanie.

Oczywiście, że się nie pogodzili!

Nie rozmawiali ze sobą od ponad tygodnia co było ich najdłuższą rozłąką od początku września. Nawet gdy Black leżał w Skrzydle Szpitalnym, Josephine widywała się z nim częściej niż po kłótni, która była największym nieporozumieniem.

— Cała ta sytuacja jest wręcz śmieszne. Ja nie wiedziałam, że Regulus chciał mnie zaprosić jako swoją osobę towarzyszącą. Slughorn wyszedł z założenia, że przyjadę z Remusem i nawet nie pomyślałam, żeby zaprzeczyć.

— Black mógł cię wcześnie zaprosić — dodała Melissa, przyznając rację przyjaciółce. — Z resztą z chęcią zobaczyłabym starcie między Remusem, a Regulusem.

Josephine pacnęła przyjaciółkę w ramię. Na samo wyobrażenie tej sytuacji pojawiła jej się gula w gardle.

— Nawet tak nie żartuj! Nie będzie żadnego starcia — oznajmiła jej Josephine, ale nie wiedziała, czy bardziej zapewnia siebie czy przyjaciółkę.

Melissa oburzona, rozmasowywała miejsce, w które uderzyła ją Potter, po czym oznajmiła:

— Ja tylko staram się przygotować cię na najgorsze.

— W takim razie muszę ci powiedzieć, że wcale mi tym nie pomagasz! Wiem, że przyjęcie u Slughona może okazać się katastrofą, ale może jednak każdy z nas zachowa trochę zdrowego rozsądku.

Księga zapisana czarną krwią | Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz