7

243 12 1
                                    

Rano wstałam dosyć wcześnie była godzina około 8 rano. Kiedy zeszłam na dół wszyscy Mikalesonowie siedzieli w salonie przy stole i jedli wspulnie śniadanie.
-przepraszam za spuznienie, czemu nikt mnie nie obudził?
-chcieliśmy żebyś się wyspała i odpoczęła od tej całej sytuacji - odpowiedziała Freya
-oh dziękuję, ale to dopiero drugi dzień poszukiwan Izzi tak szybko się nie poddam - zasmiałam się lekko i usiadłam na jedynym wolnym miejscu przy stole czyli obok Kola. Było to bardzo niezręczne a o całej sytuacji wiedziała tylko Rebeka i w połowie Hayley, ale nie chciałam robić jakiś niepotrzebnych problemów więc usiadłam i zaczęłam normalnie jest śniadanie.
-ma ktoś jakiś plan jak można zneleść Izzi? - zapytałam
-wiemy że prawdopodobnie jest na obrzeżach miasta ale trzeba wiedzieć gdzie dokładnie, Ki czy dasz radę powtórzyć to zaklecie co ostatnio może tym razem dowiemy się gdzie dokładnie jest - powiedział Klaus
-jasne potrzebuje tylko naszyjnika - odpowiedziałam a po chwili trzymałam w rekach już naszyjnik. Wypowiedziałam ta sama regułkę co ostatnio i narysowałam jakiąś nieznana mi chatkę w środku lasu.
-nie znam tego miejsca ale mam przeczucie ze ona tam jest
-wiem co to za miejsce to jedna z opuszczonych chatek wilkołaków - odpowiedziała Hayley
-znam to miejsce, jedziemy - odparł Klaus
Wszyscy Oprucz Hayley się zebrali i ruszyliśmy w stronę samochodów.
Jechaliśmy jakieś 40 minut, zatrzymalismy auta przed lasem a dalej poszliśmy pieszo.
Kiedy dotarliśmy do narysowanej przezemnie chatki Klaus kazał zostać mi z Rebeką i Freyą na dworze i wchodzić jakby coś się działo. Stałyśmy tak z 10 minut
-czas wkroczyć do akcji drogie panie - powiedziała z zadziornym usmieszkiem Rebeka
Ruszyłyśmy do srodka, kiedy tylko weszłam już musiałam się chować przed lecącym krzesełkiem tu działa się dosłownie wojna. Odrazu zobaczyłam gdzie znajdują się chłopaki więc do nich odrazu podbiegłam i zaczęłam bronić się przed napastnikami. Nagle wszyscy przeciwnicy stanęli w miejscu i cofnęli się w stronę drzwin do jednego z pokoi za chwilę wyszedł z tamtąd jakiś mężczyzna z...
-Izabel! - krzyknęłam głośno do dziewczyny która stała trzymana przez mężczyznę bardzo mocno
-witam Katherine w moich skromnych progach
-kim jesteś i skąd mnie znasz? - warknęłam na niego
-jestem Marcel i wiem o tobie więcej niż myślisz
-czego chcesz odemnie i od Izzi?
-chce tylko jednej zeczy od ciebie
-to po co plrywałes Izzi?
-żebyś nie miała możliwości nie oddania mi tego pięknego naszyjnika który nasz na sobie
-chcesz tylko ten głupi naszyjnik? Mogłeś powiedzieć a nie porywać mi przyjaciułke
-oh czyli nie wiesz jakie ma zastosowanie, to nie jest zwykły naszyjnik kochana to jest naszyjnik który chamuje twoją moc i zabiera moc innym czarownicą jeśli chce tego właściciel
-jak to przecież to nie możliwe
-a jednak, a więc oddasz mi naszyjnik a ja ci przyjaciułke
-okej - powiedziałam i zaczęłam ściągać naszyjnik. Podszedł do mnie jedne z sługusów aby go odebrac
-masz naszyjnik teraz wypuść Izzi
-oj wiesz rozmyśliłem się - powiedział i szybko poderznoł gardło Izzi. W tym momencie nie czułam zupełnie nic a chwile puzniej czułam jak dosłownie jak coś rozsadza mnie od środka w jednej chwili upadłam ją kolana z rozłożonymi rękami krzycząc i czując ją cała tak moc rozpływa się w każdą 
Stronę,puzniej widziałam już tylko ze każda ze ścian łącznie z dachem została totlanie rowalano a ja upadłam na podłogę nieprzytomna.

Kol

W jednej chwili wszyscy polecieliśmy w różne strony łącznie z każdą ściana i dachem tej chatki. Totalnie mnie ogłuszyło i przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje puzniej zobaczyłem jak Kate upada na zimie nieprzytomna. Dam również zemdlałem chwilę po tym.

Rebeka

Widziałam jak wszystko się rozlatuje. Puzniej jak Kate upada nieprzytomna a zaraz po niej niedaleko mnie Kol. Zrobiło mi się słabo ale nie zemdlałam, szybko podbiegłam sprawdzić czy Kolowi nic nie jest, na szczęście jest cały, puzniej pobiegłam co Kate, ona prawie nie oddychała podałam jej swojej krwi aby trochę jej pomóc i wzięłam ją na ręce. Kiedy szłam wraz z Klausem i Eliachem którzy trzymali nieprzytomnych Kola i Freye, zauważyłam że wszystkie sługusy Marcela były martwe a samego Macela nigdzie nie było. Nie żyją pewnie dlatego że Kate byał skierowana w ich stronę podczas wybuchu jej magii.
-to było potwrzne - odezwał się nagle Klaus - nawet mi zrobiło się przez chwilę słabo
-mi również aczkolwiek wydaje mi się że to i tak nie była moc na którą stać nasza Katherine - Elijah
-mi też się tak wydaje ale mam nadzieję że jej pełna moc nie zostanie skierowana nigdy w nasza stronę bo nas chyba zabije - zasmiałam się trochę poważnie do braci i odłożyliśmy nieprzytomne osoby do samochodów tak aby nic im się nie stało. Ruszyliśmy do domu.
Po około 35 minutach byliśmy już pod nasza kamienicą, odrazu wyszła do nas Hayley zastanawiając się czemu tylko my narazie wysiadamy z aut, puzniej zobaczyła ze wyciągamy nieprzytomnych Kola Freye i Kate odrazy chciała podbiec i pomóc ale Klaus jej nie pozwoli ze względu na ciąże. Wnieśliśmy ich do salonu i każdego starannie ułożyliśmy na sofie i fotelach. Po 20 minutach obudził się Kol a 5 minut puzniej Freya lecz Kate dalej Był nieprzytomna. Zaczynałam się martwić.
-wszystko z nią okej nic jej nie jest? - zapytał szybko Kol
-nic jej nie jest a z tobą wszystko dobrze? - odpowiedziałam
-tak ze mną Okej
-to dobrze, idę zanieść Kate do jej sypialni, raczej szybko się nie obudzi po takim wybuchu - powiedziałam i wzięłam Kate na ręce. Ruszyłam w stronę jej pokoju kiedy nagle zatrzymał mnie Kol
-daj ja ją wezmę - powiedział tylko i już miał na rękach Kate
-okej w takim razie idę do reszty

Kol

Niosłem nieprzytomna Ki do jej sypialni, wyglądała tak nie winnie i słotko można było powiedzkec że wyglądała jakby spała ale niestety tak nie było.
-obudź się prędko - powiedziałam po cichu do Ki kiedy kładłem ją na jej łuzku i przykryłem kołdrą.
-mam nadzieję że nic poważnego ci się nie stało - wyszeptałem jeszcze tylko i ruszyłem spowrotem do rodzeństwa.

Dzień dobry lub dobry wieczór.
Przperaszm za wszelakie błędy (dysortografia zdiagnozowana)
Myślę iż ten to rozdział ruszył opowieść dosc sporo do przodu i pokazał na co narazie stać naszą Kate a będzie ją stać na wiele więcej.

Pozdrawiam cieplutki Mitzy ❤️

Original Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz