16

172 8 0
                                    

Siedzieliśmy wszyscy razem do około 23 puzniej każdy już się rozchodził.
-to co zbieramy się do domu? - zapytałam patrząc na Elijaha
-nie, zostajemy tutaj - powiedział podchodząc do mnie i łapiąc za talię
-czemu?
-to jest nasz nowy dom
-poważnie mówisz?
-jak najbardziej - odrzekł i odrazu mnie pocałował. Każdy pocałunek oddawałam, a one robiły się coraz bardziej namiętne i zachłanne.
-jest tylko jedne problem - powiedział Mikaelson
-jaki?
-zostawili Hope bo byli trochę wypici a pozatym nam ufają
-trudno damy radę - odpowiedziałam i znowu zaczęłam go całować. W wampirzym tempie znaleźliśmy się w sypiali, Elijah zerwał ze mnie sukienkę a ja z niego marynarkę i koszule. Całowaliśmy się zachłanne lądując wkoncu na łuzku tylko w bieliznie, potem już chyba każdy wie co się działo.

Rano obudziłam się w pokoju sama. Ubrałam się i uczesałam, czarna bluzka na ramiączkach i szare dresy to zdecydowanie mój outfit na dzisiaj do tego związane w lekkiego kucyka włosy. Schodząc po schodach czułam piękny zapach pancakes a puzniej zobaczyłam uśmiechniętego Eliaha z śmiejącą się Hope na rękach, chyba mnie nie zauważył bo podniusł Hope po czym lekko podrzucił na co mała sie zaśmiała a puzniej popatrzyła na mnie i krzyknęła trochę wyraźniej niz ostatnio Ciocia. Odrazu do nich podeszłam i wzięłam ją na ręce a Elijah mnie przytulił i pocałował.
-zrobiłem śniadanie - odezwał się
-wiedzę musi być pysze, o której wstałeś?
-tak o 7, Hope już nie chciała spać
-mogłeś mnie obudzić jest godzina 10 to już nawet nie ranek a prawie popołudnie
-daj spokój ty jesteś człowiekiem a ja wampirem ty potrzebujesz dużo snu a ja nie
-po pierwsze nie jestem tylko człowiekiem a także bansche i czarownicą a po drugie aż tak dużo snu nie potrzebuje a ty też masz prawo odpocząć
-dobra cicho już i chodź jeść - powiedział szybko i usiadł.
Po 30 minutach wszyscy najedzeni poszliśmy zebrać wszystkie potrzebne zeczy i pojechaliśmy do kamienicy na francuskiej dzielnicy.
-hej, jest ktoś w domu? - krzyknęłam wchodząc do kamienicy. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi więc ruszyłam dalej. Kiedy znalazłam się w salonie zobaczyłam ślady krwi na praktycznie każdej zeczy, szybko zakryłam oczy Hope. Momentalnie obok pojawił się Elijah.
-coś się stało, coś poważnego - powiedział
-na pewno idę wziąść po zeczy każdego z twojego rodzeństwa i potrzebuje trochę twojej krwi, namierzę ich - powiedziałam i dałam mu Hope na ręce. Ruszyłam na górę weszłam do pokoju Kola, Rebeki, Freyi, Hayley, Klausa i Kelin która tu tymczasowo zamieszkiwała,wziełam po jednej zeczy od każdego. Rozłożyłam mapę na dużym stole w jakim pokoju i wzięłam krew od Elijaha który stał i przyglądał mi się wraz z Hope. Zaczęłam wypowiadać zaklecie coraz głośniej a puzniej zobaczyłam że krew dzieli się na 6 kropek.
-mamy problem - powiedziałam
-co się stało?
-każdy jest w innym miejscu
-co? Jak to?
-nie wiem ktoś musiał się porządnie postarać, jeśli chcemy ich znalesc trzeba coś zrobić z Hope, już nawet wiem co, tylko musisz mi zaufac
-okej
-Dobra to pakój się i Hope a ja idę spakować siebie
-Dobra - odpowiedział i zniknoł.

Jechaliśmy już dobre 2 godziny.
Zrobiliśmy 2 postoje aby Hope mogła normalnie zjeść i żeby ją przebrać.
-powiesz mi gdzie jedziemy? - zapytał
-do Mystic Falls, mam tam znajomych bardzo dobrych, a właściwie to daleką rodzinę
-a kogo dokładnie?
-Caroline Forbes, rodzina od strony mamy
-znam Ją, Klaus się w niej podkochiwał, tak jak i znamy jej przyjaciuł
-nie dziwię się Klausowi jest ładna, czyli mam rozumieć że znasz Damona, Stefana, Bonnie, Elenę, Jeremiego, i irytującego Matta
-owszem
-w takim razie nie będę musiała cie przedstawiać ale Hope niestety tak, tylko powiedzieć prawdę czy skłamać
-lepiej będzie powiedzieć prawdę będą zdawać sobie sprawe z powagi sytuacji
-Dobra - odpowiedziałam i Jechaliśmy dalej.

Po jeszcze 4 godzinach dojechalismy do posiadłości Salvatore. Wysiadłam pierwsza i odrazu chciałam wziąść Hope ale Elijah mnie uprzedził. Podeszłam do drzwi i zapukałam
-kogo niesie? - usłyszałam zirytowany głos Damona
-twoją najlepszą przyjaciułke
-Kate? Co ty tutaj robisz? Jak to możliwe? Boże jak ja cie dawno nie wiedziałem - powiedział i zucił się do uścisku.
-właściwie nie przyjechałam sama, mam do was mała prośbę ale musisz zaprosić jedna osobę. Tak wiem że jesteście wampirami.
-okej mamy dużo do gadania,a z kim przyjechałaś?
-tu jest ten problem, wydaje mi się że znasz Elijaha
-nie no żartujesz, powrotny?
-tak ale nie tylko, Elijah możesz przyjść - powiedziałam a obok pojawił się Elijah z Hope
-a co to? Czyje to? Twoje?
-nie oczywście że nie, to córka Klausa i Hayley, potrzebujemy pomocy
-wchodźcie - powiedział i przepuścił nas - prawie wszyscy siedzą w salonie
-okej, chodz Elijah - weszliśmy do salonu w którym zobaczyłam Caroline, Bonnie, Enzo, Stefana, Elenę, Jerremiego, jak się ciesz ze brakowało akurat Matta
-chej wam - powiedziałam niepwnie a wszyscy jak jeden mąż obrucili sie w moja stronę
-Boże to Kate! - rzuciła się w moja stronę Car, a zaraz po niej Bonnie i Elena a puzniej każdy po kolei
-co cię do nas sprowadza? - zapytała Bonnie
-otus to ten mały słodziak - powiedziałam patrząc na Hope która trzymał Elijah
-Boże to twoje?! - wszyscy wrzasnęli razem przez co Hope się wystraszyła i chciała się do mnie przytulić
-nie to nie moje dziecko - powiedziałam przytulając Hope
-Boże wystraszyliśmy ją przepraszamy
-nic nie szkodzi, ale potrzebuje pomocy
-o co chodzi? - zapytał Stefan
-oturz dzisiaj z Elijahem wrucilismy do kamienicy w nowym Orleanie gdzie mieszka całą rodzina Mikaelson i jak się okazało nikogo nie ma pozostały tylko ślady krwi nawet nie wiem czyjej, problem polega na tym że po wykonaniu zaklęcia lokalizującego okazało się że każdy jest w innym miejscu a my żeby ich uratować nie możemy brać że sobą Hope więc mam do was prośbę czy ktoś może zaopiekować się mała i pomuc nam w odbiciu Mikaelsonów?
-oczywście będziemy mieli u was dług który jak tylko będzie można spłacimy, nie powinno to zająć dużo czasu - powiedział Elijah
-jasne że wam pomożemy - odpowiedzili
-a co się stało z Izabell czemu jej z wami nie ma? - zapytała Elena
-Izabell zaraz po przeprowadzce do nowego Orleanu zaczęła wspułpracowały z osobą która chce mnie zabić wcześniej udając swoją śmierć
-podstępna żmija, od zawsze jej nie lubiłem - odrzekł Ezno
-teraz wiem żeby Ci słuchać - zasmiałam się do niego
-okej kto bedzie mógł się zająć dzieckiem, Bonnie odpada przyda się jako czarownica, Stefan nie umie się zajmować dziećmi tak jak Jerremi, ja będę pomagać w znalezieniu Mikaelsonów, Elena nam się przyda, zostaje do wyboru Enzo lub Damon - powiedziała Car
-chciałabym tylko ostrzec że to dziecko to trybryda, wilkołak, czarownica i wampir w jednym
-czyli zadanie dla Damona - rzekła Bonnie - on lubi bawić się z dziecimi prawda Damon? - zaśmiała się w jego stronę
-tak wręcz uwielbiam, dajcie mi to coś - powiedział i podszedł do mnie zeczy wziąść Hope na ręce - Boże ale to urocze - rozczulił się co wszystkich zdziwiło, Hope odrazu się do niego przytuliła co rozczuliło wsztkich
-wiedzę że dobrze się dogadujecie - uśmiechnęłam się.
-bardzo dobrze - odrzekł uśmiechnięty od ucha do ucha Damon przytulając Hope
Wszyscy nie mogliśmy się na patrzeć ze zdziwienia i zaskoczenia postawa Damona do Hope od zawsze wszyscy wiedzili że nie przepada praktycznie za wszustkim a tu takie cos.
-Dobra czas ustalić plan i znalesc przyjaciuł - powiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju gdzie była mapa.

Dzien dobry lub dobry wieczór
Z góry przepraszam za błędy.
Długo nie było rozdziału ponieważ z w moim życiu dużo się pozmianiała i dużo posypało a moja wena umarła ale mam nadziej na poprawę.

Pozdrawiam Mitzy ❤️

Original Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz