22

121 6 0
                                    

Hej chciałabym tylko zapytać czy wam pokazuje się rozdział 14 dwa razy? Bo u mnie tak jest i nie wiem czy to problem u mnie czy u wszystkich.

                                ~

3 godziny Jechaliśmy do domku na jakimś totalnym odludziu.
-czemu ten dom jest na totalnym odludziu? - zapytałam
-bo nikt o nim nie wie i jest zamaskowany przez czarownice
-ehh No dobra, przynajmniej do lasu można się przejść - powiedziałam i Ruszyłyśmy do wejścia. Kiedy miałam przechodzić przez drzwi nagle odbiłam się od niewidzialnej bariery
-Camill coś jest nie tak nie mogę wejść do środka - powiedziałam dalej prubujac wejść
-jak to? - zapytała
-nie wiem czemu tak jest ale muszę zadzwonić do Klausa
-to dzwoń ja z Hope mogę wejść - powiedziała wchodząc przez drzwi.
Zadzwoniłam do Klausa
-Klaus coś jest nie tak, nie mogę wejść do domu odbijam się od jakiejś bariery
-nie możliwe, przecież czarwonic mogą wchodzić do środka
-Klaus debilu jestem jeszcze Bansche, nie wejdę do środka a bariery nie można ściągnąć bo odrazu nas znajdą, muszę wrucic
-nie możesz, ciebie też szukają
-w takim razie pakuję się i jadę do rodziców
-nie możesz
-czemu, co mi się u nich stanie?
-Camill i Hope same się nie obronią
-w taki razie jadą ze mną
-nie możesz
-Kalus to ci mam zrobić, spać w aucie przez tydzień, marznąć, głodować i nie wiadomo co jeszcze - zdenerowowałam się
-Camill są ci jakiś koc i poduszkę, jedzenie też ci da
-ty siebie chyba nie słyszysz, pakujemy się i jedziemy do moich rodziców - powiedziałam i się rozłączyłam - Camill pakój wszystko spowrotem jedziemy do moich rodziców!
-Klaus się na to zgodził?
-tak - musiałam ją okłamać
-dobra idę pakować wszystko spowrotem będę Ci podawać torby
-okej - odpowiedziałam a Camill ruszyła do domu wszystko pakować.
10 minut później jechałyśmy już do moich rodziców
-a tak właściwie to gdzie mieszkają Twoi rodzice?
-w Jackson w stanie Missisipi
-jedziemy aż tam?
-to tylko 3 godziny drogi damy radę - powiedziałam i dalej patrzyłam na las za oknem. Prowadziła Camill ponieważ z ja nie miałam jeszcze prawka ale miała włączoną nawigację.
Jechaliśmy już dobre 2 godziny kiedy nagle na środku drogi pojawił się Klaus, Camill szybko zachamowała a ja wysiadłam z auta.
-co ty robisz?! - zapytałam zła Klausa
-POWIEDZIAŁEM ŻE MACIE NIE JECHAC DALEJ! - krzyknął do mnie
-TO CO NIBY MAMY ROBIĆ, JA NIE BĘDĘ NARAŻAĆ SWOJEGO ŻYCIA ZAWSZE NA TWÓJ ROZKAZ, U MOICH RODZICÓW BĘDZIEMY BEZPIECZNIEJSZE NIZ NA TYM ZADUPIU! - wydarłam się do niego
-WRACAJ DO SAMOCHODU I ZAWRUCICIE DO DOMU W KTÓRYM MACIE MIESZKAĆ!!
-NIE!! - wydarłam się i w tym momencie Klaus złapał mnie za szyję przyciskając do maski samochodu, dusił mnie
-KLAUS PRZESTAŃ UDUSISZ JĄ! - nagel z samochodu wyszła Camill - KLAUS, PRZESTAŃ!! - krzyczała, ale on nie przestawał, powoli traciłam już przytomność ledwo oddychałam. Nagle poczułam ulgę, ktoś zabrał rękę Klausa z mojej szyji tą osobą okazał się Elijah
-Klaus uspokój się - mówił do niego kiedy się szarpał, brałam głębokie oddechy ale powoli, nauczyłam się tego po tym jak znęcali się nademną w domu.
-Klaus chciałeś ją udusić, co w ciebie wstąpiło - Camill
-miałyście zostać w tamtym domu - Klaus
-a ja miałam całymi dniami marznąć, nie pomyślałeś też o tym że jeśli już ktoś nas by znalazł to ja fine w pierwszej kolejności bo jak podpalą auto to nie mam możliwości wydostania się z niego - powiedziałam, Elijah popatrzył na mnie dziwnie - tobie nie powiedział że ja nie mogę wejść do domu bo jestem nie tylko czarwonicą, a bansche nie mogą do niego wejść - powiedziałam do Elijaha
-w takim razie jedzcie do twoich rodziców - powiedział Elijah
-dziękuję bardzo - powiedziałam i wsiadłam do auta
Klaus rozmawiał jakieś 5 metrów przed autem z Camill na temat swojej agresji a w tym czasie Elijah podszedł do drzwi z mojej strony, zapukła delikatnie w szybę a ja udawałam że tego nie słyszę
-Kate otwórz drzwi a jak nie drzwi to chociaż szybę, proszę - powiedział
-co będę z tego miała? - zapytałam
-zależy co będziesz chciała - odpowiedział
-niech Ci będzie, otworze szybę - powiedziałam i otworzyłam na maksa szybę z mojej strony - czego dusza pragnie?
-przeprosić za mojego brata, ma problemy z agresją i jest niezrównoważony psychicznie
-zauważyłam - powiedziałam wkoncu patrząc na Elijaha. Jego twarz okazała się być znacznie bliżej niż przypuszczałam, obracając głowę w jego stronę nasze nosy się zetknęły.
-coś jeszcze? - zapytałam
-tak - powiedział i mnie pocałował. Kiedy sie odemnie oderwał popatrzył na mnie z uśmiechem - a więc jedziecie do twoich rodziców? - zapytał jak gdyby nigdy nic
-tak do miasta Jackson w stanie Missisipi, zostałam nam jeszcze jakaś godzina jazdy
-będziecie tam bezpieczne?
-pewnie, mam tam przyjaciuł - skłamał tak naprawdę nikt mnie tam nie lubił a o rodziców martwię się choc przestali używać przemocy gdy miałam dopiero 17 lat
-nie kłam
-Caroline ci powiedziała?
-tak razem z Bonnie, a co z rodzicami przecież używali wobec ciebie przemocy
-przestali kiedy miałam 17 lat No prawie 18, teraz mnie już nie uderzą tak jak i Camill ani Hope. Martwię się pomimo to że używali przemocy wkoncu to moja rodzina, wiesz jak to jest
-rozumiem, ale jeśli będzie się działa coś złego odrazu dzwoń
-wiem będę dzwonić - w tym samym czasie Camill wsiadła do auta - musimy już jechać, będę pisać i dzwonić
-mam nadzieję - odpowiedział Elijah
-a ty daj porządny monolog Klausowi, teraz muszę zamazać korektorem te siniaki na szyi
-dostanie pogadankę - zaśmiał się
-Kate, przepraszam - nagle do auta podszedł Klaus
-muszę się zastanowić czy Ci wybacze, żegnam was - powiedziałam zamknęłam okno a Camill ruszyła.

Dojechalismy. Zobaczyłam mój stary dom w którym wychowywałam się od najmłodszych lat, wszystkie wspomnienia przewijały mi się przed oczami jak obrazy te najlepsze jak i najgorsze.

10 lat wcześniej (8lat)

Stałam w kuchni czekając na mamę która właśnie wruciła z imprezy, była totalnie pijana. Jak zawsze bałam się że coś się stanie ale czekałam żeby pomóc jej wrucić do łużka aby jutro czuła się lepiej. Weszła do kochani
-co ty tu robisz smarkulo?! - krzyknęła - spadaj z tąd już dużo problemów narobiłaś, jutro wywiadówka w szkole ciekawe jak bardzo znowu zjebałaś mi reputację, wynocha do pokoju
-mamo pomogę Ci, chodź położysz się - powiedziałam cicho
-nie słyszysz co się do ciebie mówi wynos się z tąd bo inaczej zaałtwimy ten problem
-ale mam.. - nie dokończyłam bo matma uderzyła mnie z całej siły w twarz, ledwo trzymałam się na nogach
-jeszcze raz?! - wydarła się - pytam się! Odpowiedz!
-nie mamo - powiedziałam cicho łkając
-to wypierdalaj do pokoju! Jutro z rana widzę cie w kuchni przy garach! - krzyczała
-dobrze mamo
-nie mów tak do mnie! Nie jestem twoją matką! A ty nie jesteś moją córką! Jesteś bezużyteczna smarkulą która żyje za moje pieniądze! - to złamało moje serce.
Obruciłam się w drugą stronę i ruszyłam do swojego pokoju. Stary materac na ziemi jeden koc i poduszka w tym samym pokoju poukładane drewno na opał i worki ze śmieciami.

Następny dzień (wywiadówka)

Mama dawno poszła na spotkanie z nauczycielką, pewnie wruci zła i z alkoholem w ręce.

10 minut później

Usłyszałam otwieranie drzwi a później ich głośny trzask, co nie wruzyło dobrze, mama szła przez kuchnie kierując się do mojego pokoju.
-CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ PYSKATA SMARKULO! ZNOWU NAROBIŁAŚ NAM WSTYDU! TAK BARDZO CHCESZ KARY, PROSZĘ BARDZO! - wykrzyczałam i wymierzyła mi siarczysty policzek, a później kolejny i kolejny. - ALBO SIĘ PIPRAWISZ ALBO MOŻESZ WYNOSIĆ SIĘ Z TEGO DOMU! NIC NIE ROBISZ BEZUŻYTECZNY BACHORZE! - kolejny policzek - JESTEŚ NIKIM! ZAWSZE BĘDZIESZ NIKIM! ZAWSZE KURWA JEBANYM ZEREM! - złapał mnie za szyję przyciskajac do ściany, dusiła mnie, brakowało mi już powoli tlenu - ŻAŁUJĘ ŻE KIEDYKOLWIEK POJAWIŁAŚ SIĘ NA TYM ŚWIECIE! JAK DLA MNIE MOŻESZ ZNIKNĄĆ Z NIEGO NAWET TERAZ! - ciągle mnie dusiła, powoli traciłam przytomność kiedy nagle uścisk na gardle ustał a ja upadłam na zimną podłogę - MOŻESZ KURWA ZGNIC W TYM POKOJU! - wyszła i trzasnęła drzwi i po czym zamknęła je na klucz.

Teraźniejszość

Ciągle stałam w tym samym miejscu patrząc w dom. Camill zaczęła potrząsać moim ramieniem
-Kate wszystko dobrze? - zapytała
-tak tak, chodźmy - powiedziałam i ruszyłam do środka.

Dzień dobry lub dobry wieczór
Z góry przepraszam za wszelakie błędy.
Książka nie jest wzorowana na prawdziwym życiu! Wszystko jest zmyślone!

Pozdrawiam Mitzy ❤️

Original Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz