15.

3.4K 249 516
                                    

-No proszę!-jęczał Clay.
-Nie ma takiej opcji.
-Ale dlaczego?! Co ci szkodzi?!-krzyknął na cały pokój.
-To, że będę wyglądał jak debil!-również wrzasnąłem.
-Przecież i tak nigdzie nie wychodzimy! Wiesz ile razy robiłem to z Dristą! Proszę!
-Nie! Jestem głodny, zamów jedzenie-rozkazałem.
-Jeśli się zgodzisz to zamówię, a jak nie to nie i masz problem-powiedział dumny z siebie.
-To szantaż, serio.
-Trudno. Jaka jest twoja decyzja?
-No dobra..-westchnąłem.
-Świetnie! I tak zamówił bym ci jedzenie, nie jestem taki zły jak myślisz. Ale skoro się zgodziłeś to już idę po lakiery-ucieszył się.

Wstał z łóżka i w podskokach udał się do łazienki. Wrócił z lakierami do paznokci. Idiota. Zamówił mi jedzenie, to przynajmniej dobrze. Usiadł koło mnie na łóżku i położył wszystkie lakiery na kołdrze.

-Jaki chcesz kolor?
-Nie wiem, wybierz jakiś.
-Zielony-uśmiechnął się.-daj ręce.

Odkręcił jeden z lakierów, wziął moją dłoń w swoją i zaczął malować mi paznokcie. Co ja robię ze swoim życiem. Po jakiś piętnastu minutach wszystko było gotowe, na moich paznokciach znajdował się zielony odcień farby..

-Gotowe! Podoba ci się?-powiedział najwyraźniej dumny ze swojej pracy.
-Tak.. jest świetnie-uśmiechnąłem się lekko.
-Teraz ty pomaluj mi!
-Nie umiem-zaśmiałem się cicho.
-To nie takie trudne, spróbuj.

Westchnąłem i wziąłem niebieski lakier do ręki. Teraz ja trzymałem jego dłonie w moich. Malowanie zajęło mi dłużej niż Clayowi, ale próbowałem poprostu zrobić to ładnie.

-Śliczne!-klasnął w dłonie gdy skończyłem.
-Przestań bo zepsujesz! Jeszcze nie wyschły!-uspokoiłem go.
-Wyschły! Widzisz?-dotknął jednego paznokcia na co lakier się rozmazał.-Ups.
-No zepsułeś! Gratulacje!
-Da się naprawić, daj ten lakier.

Clay sięgnął po przedmiot, przypadkowo rozlewając picie które mi zamówił, na kołdrę.

-No geniusz!-krzyknąłem.
-To tylko woda, wyschnie.
-Woda nie jest różowa debilu! To jest sok!
-To nie jest różowe tylko czerwone!
-To nie lepiej!
-Harry coś mówił, że kołdra na zmianę jest gdzieś..
-Świetnie, gdzie ona jest?
-Nie wiem nie słuchałem.
-Załamie się zaraz psychicznie.

~~

-Widzisz? Naprawione!-powiedział Clay, który właśnie zmienił pościel.
-Świetnie teraz przynajmniej będzie mi sie lepiej spało.
-Do dobrego spania nie potrzebujesz dobrej kołdry, potrzebujesz mnie.
-Wiesz, chyba nie.
-Chyba, czyli nie napewno.
-Nie rób sobie nadziei.

Położyłem się na łóżku, bo nie miałem co robić. Co ten debil wymyślił, zapamiętać nigdy nie zgadzać się na jego głupie pomysły. Wziąłem do ręki telefon i wszedłem na instagrama. Zobaczyłem ten post.

Popatrzyłem na blondyna znaczącym wzrokiem, on akurat leżał koło mnie i gapił mi się w telefon

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Popatrzyłem na blondyna znaczącym wzrokiem, on akurat leżał koło mnie i gapił mi się w telefon.

-Kiedy ty zrobiłeś to zdjęcie?-zapytałem.
-Jak nie patrzyłeś, jestem szybki jak ninja. Właśnie, mówiłem ci, że jak byłem mały to chodziłem na karate?-zaczął opowiadać.
-Świetnie karateko, wiesz, że teraz ludzie się nakręcą przez to zdjęcie jak ostatnio?
-Trudno, jesteśmy na jachcie, nie znajdą nas.
-A jak wrócimy?
-Myślmy o tym co jest teraz, a nie co będzie.

Kolejna godzina minęła polegając na naszym leżeniu w łóżku i gadaniu. Ktoś przez jakiś czas walił nam w drzwi, pewnie to ta dziunia chce się dobrać do Claya. Głupia. Z blondynem zjedliśmy razem kolację i około 22:20 poszliśmy spać, wcześnie dlatego, że nie było co robić.

Dla odmiany wstałem o 7:30. Blondyn spał jak zabity więc nie mogłem go obudzić, świetnie. Postanowiłem wziąć poranny prysznic po którym się ubrałem i wróciłem do Claya. Położyłem się koło niego i wpatrywałem mu się w twarz, słodko spał. Głaskałem jego włosy aż się nie obudził.

-Heej Clayyy-przywitałem się.
-Dzień dobry Georgiee-odpowiedział jeszcze zaspany.
-Wstawaj i ubieraj się, dzisiaj mam zamiar zjeść śniadanie w tamtej restauracji, a nie w pokoju.
-Jeszcze chwila.. która jest godzina?-wymruczał.
-Nie ma żadnej chwili, jest 8:07. Wstawaj.
-Nie, wstanę jak mnie przytulisz.-lekko się do mnie uśmiechnął
-Serio?-zapytałem zażenowany.
-Potrzebuje miłości.

Przytuliłem go lekko, ale on przyciągnął mnie do siebie jak najbliżej się da i przytulił. Po chwili wstał i poszedł do łazienki, przynajmniej dotrzymał obietnicy.

Po kilkunastu minutach wyszliśmy kierując się do bufetu. Gdy dostaliśmy swoje jedzenie ktoś nas zawołał. Był to Harry, który chciał żebyśmy się dosiedli do ich stolika. Ich dlatego, że była tam ta dziunia.
Przysiadliśmy się i wymieniliśmy pare
zdań.

-Ide na chwilę do łazienki, zaraz wracam-powiedziałem i odszedłem od stołu.

Gdy już myłem ręce weszła tu ta lafirynda.

-Odwal się od Claya ok? On ma być mój, a ty psujesz mój plan!-krzyknęła.
-To męska, chyba pomyliłaś toalety.
-Zaraz pożałujesz tego, że stanąłeś na mojej drodze.-uśmiechnęła się złowieszczo, a ja wyszedłem z łazienki i wróciłem do stołu.

Po chwili wróciła też Samanta patrząc się na mnie wrednym spojrzeniem.

-Ojeju! Gdzie jest moja obrączka!? Zniknęła, a położyłam ją tu!-nagle odparła dziunia. Świetna gra aktorska.

-Nie masz jej kochanie? Może gdzieś spadła-zaczął szukać Harry.

-Przepraszam, ale wydaje mi się.. że to George mógł ją zabrać... nie polubił mnie zbytnio, groził mi w łazience!-co za suka.

-Nie jestem złodziejem! To nie prawda, nic ci nie powiedziałem w łazience, ty mi groziłaś! Nie potrzebna mi twoja obrączka!-wstałem z mojego miejsca.

-To prawda, George nie jest złodziejem. Po co miałby kraść jej obrączkę?-próbował obronić mnie Clay.

-Nie rozumiem cię George.. ja tylko chciałam się z tobą zaprzyjaźnić, a ty zacząłeś mnie obrażać.. a na dodatek teraz oskarżasz mnie o kłamstwo i grożenie!

-Słucham?! Ja..

-Dość tego, George jeśli to prawda natychmiast oddaj obrączkę mojej żonie!-wtrącił się Harry.

-Nawet jej nie mam! Nie zabrałem niczego!-wrzasnąłem tak, że inni ludzie się popatrzyli.

-Chwila co to?.. To moja obrączka!-wskazała na moją kieszeń od spodni Samanta.

-Czyli jednak George?! Jak mogłeś to zrobić, a ty Clay dumny jesteś ze swojego chłopaka?!-krzyknął Harry.

-Nie zabrałem jej pieprzonej obrączki!-wyjąłem pierścionek z kieszeni i położyłem na stół.

-Harry nie zgodzę się z tobą, George tego nie zrobił!-Clay również wstał.

-Wszystko wskazuje na to, że jednak to zrobił! Dlaczego bronisz go Clay?! Bo jest twoim chłopakiem tak?! Mnie znasz od urodzenia i nie postawisz się za mną tylko za jakąś męską dziwką!-wrzasnął Harry.

-On nie jest kurwa męską dziwką! Jak dziwka to wygląda ta twoja Samanta, jesteś tak kurwa ślepy, że nawet nie zauważyłeś jak cię wykorzystuje! Od dawna chce się do mnie zbliżyć, dobrze to wiem, wszyscy to widzą poza tobą!-stanął w mojej obronie.

Popatrzyłem na dziunię, była zszokowana.

-Jak możesz tak mówić o niej mówić?! Żałuję, że cię tu zaprosiłem! Najlepiej by było gdybyś ty i twój chłopak stąd wypierdalali!

-To po co mnie kurwa zapraszałeś!?

-Bo myślałem, że jesteś inny! Mówisz, że to ja jestem ślepy, a widać, że to ten George tak na ciebie wpłynął tylko ty tego nie widzisz!

-Nie będę tego słuchał! Przemyśl lepiej co właśnie powiedziałeś. Chodź George idziemy-złapał mnie za rękę Clay i wyszliśmy.

~~~~~~~~~~

Nie umiem pisać ksiazek powaznych

Ej wgl jak myślicie ile mam lat

Kochsm was 🥳🥳💞🎉💞🥳

Byeyeyey

Office Romance || DNF ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz