ROZDZIAŁ 1

614 16 1
                                    

| 3 LATA PO OPISANYCH W PROLOGU WYDARZENIACH | STYCZEŃ | WIECZÓR | OKOLICE GODZINY 18 |

POV LEXY:

Dzisiaj nareszcie minął już ostatni dzień w Kościerzynie. I nie, nie chodzi mi oto, że nie lubię spędzać czasu z moją mamą i rodzeństwem, bo uwielbiam, jednakże zważając na to iż w Warszawie czekają na mnie Marcin z Melissą to podekscytowanie jeszcze bardziej rośnie i oddziałowywuje na mnie w taki sposób, że poniekąd mnie to wręcz uskrzydla oraz sprawia, że chcę jak najszybciej do nich powrócić.

W każdym razie.

Leżałam sobie spokojnie pod kocykiem, wśród miękkich poduszek, oglądając jakiś serial na Netflixie pozostawiony przez moją siostrę Tinę gdy nagle oprzytomniałam i wtedy to do mnie doszło. 

A mianowicie! 

Wypadałoby się jeszcze spakować przed jutrzejszym powrotem do domu! 

Ahhh jak ja tego nie lubię.. - westchnęłam biorąc głęboki oddech i dość leniwie podnosząc się na nogi w celu udania się do swojego dawnego pokoju. A gdy i już się tam znalazłam wyjęłam z pod łóżka swoją walizkę i zaczęłam składać do niej poszczególne ubrania, którymi zazwyczaj były liczne zestawy dresów, ponieważ to je najbardziej kochałam nosić, nie porównując tego oczywiście w żadnym stopniu do miłości, którą obdarzyłam Marcina oraz Melissę gdy tylko dowiedziałam się, że ta oto mała, wnosząca tyle radości do życia istotka pojawiła się tuż pod moim serduszkiem. 

I kiedy już myślałam, że zajmuje się tym ponad całą wieczność moim zbawcą okazał się telefon, który zaczął niespodziewanie wibrować. Dlatego też w mgnieniu oka porzuciłam swoje obecne zajęcie i gdy podeszłam do urządzenia okazało się iż była to rozmowa typu Facetime z użytkownikiem: Mąż💍.

L - Mmm halo? - odezwałam się klikając w zieloną słuchawkę, a moim oczom ukazała się moja 3 letnia córeczka, która zapewne, któryś już raz z kolei zabrała Marcinowi telefon.

Me (Melissa) - Mama?

L - Tak przy telefonie, a co tam u Ciebie mój Ty najukochańszy na całym świecie skarbeńku? - spytałam troskliwym tonem. 

Me - Dobzie, a u Cebie? - odparła sepleniąc, bo nie wiem czy wam o tym wspominałam, ale nasza córka jeszcze sepleni co do poniektórych wyrazów.

L - U mnie też dobrze, bo właśnie zajęłam się pakowaniem gdyż już jutro widzimy się w domku kochanie, cieszysz się?

Me - Tiaaak baldzo, bo nawet ne wiesz jak za tobom tenskniłam. 

M - Melissa gdzie masz mój telefon?? - usłyszałam w tle głos charakterystyczny jedynie dla mojego męża.

Me - Tiutaj tatusiu.

M - Osz Ty moja mała złodziejko. - zaśmiał się chłopak wyrywając telefon z jej rączek, a następnie układając go opartego o nóżkę dębowego stolika kawowego.

Me - Widziś mamusia tu jest! - uśmiechnęła się wskazując na mnie swym paluszkiem w momencie gdy chłopak podnosił ją i układał na swych kolanach. 

M - Tak widzę Melissko, widzę. - odpowiedział, a następnie zwrócił się też do mnie. - Cześć Lexunia.

L - Hi honey! Jak tam w domku? Nie zamęczyła Cię jeszcze?

M - Na szczęście nie, ale prawie przez ten cały tydzień kiedy Cię nie ma ona dosłownie, krok w krok, wyczekuje momentu aż do Ciebie zadzwonię. A, że dziś byłem nieco zajęty to jak już sama zdążyłaś zauważyć wyrwała mi telefon i sama do Ciebie zadzwoniła.

L - Hahaha to prawie jak Ty kiedy za dawnych czasów zaczynaliśmy ze sobą chodzić, pamiętasz to jeszcze?

M - Jak mógłbym nie pamiętać kochanie haha. - zaśmiał się.

L - W sumie to nie wiem, tak jakoś haha.

M - Haha zabawna jesteś kotuś.

L - I know, ale za to mnie kochasz.

M - Oczywiście mój głuptasku.

L - Cooo? Głuptasku??

M - A co wolisz mój dzióbeczku, moja myszko, mój koteczku haha?

L - Hahaha no wiesz, jak już to ewentualnie myszko, skarbie, Lexunia lub w ostateczności koteczku.

M - Dobrze moja Ty moja myszko, skarbeńku, Lexunia, koteczku.

L - Ohh Dubi, Dubi, co ja z Tobą mam?

M - Nie wiem.

L - A ja wiem, bo mam z Tobą wspaniałą, kochającą się rodzinkę i niezapomniane wspomnienia na całe, całee życie.

M - Ooo ja Ciebie też kocham.

L - Hahaha. - zaśmiałam się tym razem ja i tak oto upłynęły nam kolejne beztroskie minuty, a może i godziny na następnych rozmowach o dosłownym wszystkim oraz niczym.

SKIP TIME OKOŁO 3 GODZINY PÓŹNIEJ

L - Dobra wiesz co Dubi, ja już muszę kończyć, bo jeszcze muszę się dopakować, ogarnąć w łazience i położyć spać, bo nie wiem czy Ci mówiłam, ale chcę wyjechać już do Was o 9 by móc jak najszybciej pojawić się u Waszego boku. 

M - Oczywiście moja myszko już Cię nie zatrzymuję tylko pamiętaj, że w nocy będzie dość mroźnie co oznacza, że na ulicach może być dość ślisko. - odrzekł w przeciągu kilku sekund.

L - Jasne, że będę uważać i dziękuję, że mnie rozumiesz. 

M - Ja zawsze Cię rozumiem Lexunia, zawsze. - dodał. 

L - No już się tak nie chwal, bo bokiem Ci to wyjdzie. - odpowiedziałam roześmiana. 

M - Hahaha. 

L - Dobra Dubi, żarty żartami, ale ja już serio muszę kończyć. 

M - Oczywiście kochanie. 

L - To papa, kolorowych snów pysie i pamiętaj by Melissę ode mnie ucałować na dobranoc. 

M - Oczywiście, będę pamiętał. 

L - To dobrze haha. - stwierdziłam, po czym pożegnałam się z chłopakiem i kliknęłam w czerwoną słuchawkę oznaczającą zakończenie tego jakże ponad trzy i półgodzinnego połączenia. 





PLEASE DON'T LEAVE ME - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz