ROZDZIAŁ 14

335 16 1
                                    

| SKIP TIME 3 DNI PÓŹNIEJ |

POV MARCIN:

Kiedy się obudziłem było około godziny 8. Dlatego też by nie marnować zbędnych minut na leniuchowanie podniosłem się, wszedłem do łazienki gdzie ogarnąłem poranną rutynę, ubrałem jakieś ciuchy, a następnie zjadłem przygotowane na szybko śniadanie. A kiedy i z tym się uporałem brudny talerz zapakowałem do zmywarki, zabrałem potrzebne mi z pokoju rzeczy takie jak portfel, telefon jak również kluczyki od auta i udałem się do pokoju Melissy gdzie zastałem ją oczywiście śpiącą. 

Pięknego dnia kruszynko. - wyszeptałem do jej ucha, a następnie pocałowałem czółko dziewczynki i zszedłem na dół gdzie akurat napotkałem moją siostrę Tosię, ponieważ nie wiem czy wam o tym wspominałem, ale od dnia wypadku dziewczyny nadal ze mną są i pomagają w opiece nad Melisską podczas moich nieobecności w domu.

T - Oo Marcin, a co Ty tu robisz?

M - Mm cześć Tośka! Jadę właśnie do Lexy do szpitala więc gdyby mama się obudziła to jej to przekaż, bo prawdopodobnie wrócę podobnie jak ostatnio czyli wieczorem.

T - Okey, do zobaczenia!

M - No papa!! - pożegnałem się po czym telefon włożyłem do tylnej kieszeni spodni, w biegu ubrałem kurtkę oraz buty i wyszedłem pospiesznie z domu.

| JUŻ W SZPITALU |

I tak po krótkiej zaledwie 15 minutowej podróży dotarłem do szpitala. Zaparkowałem samochód pod budynkiem, wyjąłem zakupiony po drodze bukiet czerwonych róż i udałem się do wejścia. Sprawnie minąłem pomieszczenie recepcji, wjechałem na piętro i stanąłem pod drzwiami sali w, której powinna znajdować się moja ukochana Lexy.

Puk, puk! - zastukałem w drzwi, a za odpowiedź otrzymałem głuchą ciszę.

Co jest?!

Przecież chyba nie pomyliłem sali. - pomyślałem i pchnąłem lekko drzwi, a to co tam zobaczyłem wręcz wryło mnie w podłogę. A mianowicie! Dziewczyny nie było, a wszelkie rzeczy oraz kwiaty, które jej przynosiłem zniknęły. Do tego łóżko zaścielone dość perfekcyjnie, tak jakby czekało na nowego pacjenta.

Nie.. to nie może być prawda! - wykrzyknąłem w myślach czego konsekwencją było to iż kwiaty wyleciały mi z rąk, a łzy mimowolnie utworzyły szklany wodospad na mych policzkach i z głuchą ciszą opadały na gumową posadzkę.

Nie wytrzymałem i uderzyłem gołą pięścią w ścianę, a następnie lekko zsunąłem się po niej ku dołowi.

To koniec! Moje oczy już nigdy jej nie ujrzą.. nigdy już jej nie dotknę. Zostawiła mnie! Poddała się, a przecież było tak dobrze! Dlaczego? Dlaczego kurwa Bóg mi to uczynił? Co myśmy zrobili, że postanowił mi ją odebrać?

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. W mojej głowie automatycznie zaczęło się robić charakterystycznie głucho. I gdy już miałem się podnosić poczułem nad sobą czyjąś obecność. Podświadomie myślałem, że to Alicja więc gdy tylko położyła rękę na moim ramieniu odezwałem się.

M - Ala odejdź, już nikt mi jej nie zwróci.. poddała się i mnie zostawiła, a było przecież tak dobrze. - rzekłem krztusząc się swoimi łzami.

Jednak owa postać nadal nie odpuszczała i położyła na moje drugie ramię swoją drugą rękę.

M - Kurwa Alicja mówiłem Ci coś! Zostaw mnie w spokoju teraz!! - warknąłem pod wpływem adrenaliny oraz obezwładniających mnie w tamtym momencie emocji nadal nie patrząc na dziewczynę kucającą tuż przede mną.

Nie musiała minąć nawet chwila by kobieta na, którą nawet nie patrzyłem objęła mnie swoimi ramionami.

Ej chwila..

Nie... czy to jakiś pierdolony żart?

Czy to możliwe, że Alicja używałaby takich samych perfum jakich używa, a raczej teraz już używała Lexy?! - spytałem swoją podświadomość, a następnie delikatnie podniosłem swoje załzawione oczy na dziewczynę i to co ujrzałem ponownie mnie zaskoczyło.

M - Lexunia? Czy ja umarłem, że Cię widzę??

L - Oczywiście, że nie.

M - Ale jak to? Przecież Ty, Ty nie żyjesz!

L - Coo?

M - Ehh nie ważne.. po prostu gdy tylko tu przyszedłem to Ciebie nie było, a Twoje łóżko jak i kwiaty, które Ci dawałem przez ostatnie dni zniknęły, a wtedy jak pewnie się domyślasz pomyślałem o tym najgorszym myśląc, że się poddałaś i mnie zostawiłaś. - wyszeptałem jeszcze lekko łamiącym się głosem, a po moich policzkach płynęły łzy.

L - Mój Ty głuptasku, przecież wiesz, że bym Cię nie zostawiła i naszej córeczki też. - powiedziała również szepcząc oraz ocierając moje łzy chusteczką. - Zbyt bardzo Was kocham. - dodała podnosząc nas do pozycji stojącej.

M - My też Cię kochamy. - powiedziałem, a następnie rzuciłem się jej na szyję i mocno do swojego ciała przytuliłem co ona oczywiście oddała. - Tak bardzo mi tego brakowało Lexunia.

L - Wiem Dubi, wiem.

M - Dubi? Czyli jednak coś pamiętasz??

L - Tak mniej więcej.

M - O Boże tak się cieszę, kocham Cię!!

L - Ja też Cię kocham! - odparła uśmiechając się, a wkrótce potem spojrzała w moje oczy przez co poczułem się jak wtedy kiedy ją po raz pierwszy ujrzałem.

Jej oczy były takie piękne.

Wyrażające głębię oraz „mówiące" więcej niż tysiąc słów.

PLEASE DON'T LEAVE ME - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz