ROZDZIAŁ 16

364 15 3
                                    

| SKIP TIME 25 MINUT PÓŹNIEJ |

M - No i jak pani doktor z moim serduszkiem? - zapytałem rozchichotany.

L - Już dobrze, jest pan zdrowy. - odpowiedziała również roześmiana zdejmując z mego serca swoją dłoń, a następnie łącząc ją z moją. - A tak serio Marcin to musisz o czymś wiedzieć.

M - Jesteś w ciąży i będę tatusiem?

L - Co skąd Ci to przyszło do głowy?

M - A tak nie wiem.

L - Taa na pewno nie wiem, przecież i tak wiem o tym, że w głębi duszy chciałbyś zostać znowu tatusiem prawda?

M - Ehh no dobra masz mnie.

L - A widzisz znam Cię lepiej niż sam znasz siebie.

M - Może, ale przejdź do tej rzeczy.

L - Okey. A więc ja...

M - Nie no na bank jesteś w ciąży! - wykrzyknąłem uradowany podwijając jej koszulkę oraz układając rękę na jeszcze nie zaokrąglonym brzuszku dziewczyny.

L - Nie! Nie jestem w ciąży! Ile razy mam Ci to mówić Marcinaa?

M - No to co, bo nadal nie wiem.

L - To może dasz mi skończyć?

M - No już dobra, dobra nie będę Ci już przerywał.

L - Mam nadzieję haha. A więc ja za parę dni zostanę wypisana ze szpitala! Co oznacza, że wracam do domu, do Melissy, do naszego miejsca, w którym poniekąd wszystko się zaczęło.

M - To wspaniale, a co z ranami i siniakami?

L - Oto się nie martw, doktor mi wczoraj powiedział, że wszystko się prawidłowo goi.

M - To jeszcze bardziej wspaniale! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że będę mógł w końcu się do Ciebie przytulić każdej nocy.

L - Hahaha uwierz, że ja też się cieszę. - oznajmiła i kiedy już miała mnie pocałować nagle w drzwiach dostrzegliśmy pielęgniarkę Alicję z jakiś nowym pacjentem.

M - Oo Ala i yyy dzień dobry panu.

P - Cześć Marcin, hi Lexy!

L - Hii kochana!

M - To wy się znacie?

P - Tak, a co?

M - Nic tylko dlaczego ja nic nie wiem?

L - Tak jakoś wyszło skarbie.

M - Aha, okey, w ten sposób. - rzekłem udając obrażonego.

L - Oj się już nie obrażaj proszę. - powiedziała stając naprzeciwko mnie oraz skradając mi uroczego buziaka, ponieważ oprócz nas w owym pomieszczeniu znajdowała się nie o tyle Alicja co jeszcze świeżo przyjęty na oddział pacjent z nogą w gipsie.

M - Ohh no dobrze przecież wiesz, że na Ciebie nie dam rady się zbyt długo gniewać. - odpowiedziałem po chwili milczenia, obejmując ją swym ramieniem.

P - Dobra zakochańce nie chcę być wobec was chamska, ale jak widzicie mam tu pana Mariana na wózku inwalidzkim i chciałabym go tu nieco ogarnąć, a tym samym przyjąć na oddział.

M - No dobrze, to skoro tak to my spadamy, pa Ala!

P - Pa Marcin, a Ty Lexy pamiętasz gdzie masz teraz salę?

L - Spokojnie pamiętam, pamiętam.

P - To wspaniale.

L - Dokładnie, a tymczasem do zobaczenia Alu i do widzenia panie Marianie. - rzekła uśmiechając się, ponieważ nie wiem czy wiecie, ale Lexy raz na jakiś czas żegna się nawet z nieznajomymi jeśli oni są dla niej bardzo mili.

PM (pan Marian) - No do widzenia dzieciaki! - pożegnał się siwy mężczyzna wyglądający na około 75 lat, a ja zamknąłem za nami drzwi i pochwyciłem dłoń amerykanki, której nie wyrwała, a wręcz trzymała w dość mocnym splocie. 

POV LEXY: 

Podążałam nieustannie tuż obok niego. Do tego to poczucie dzięki, któremu nie musiałam się ani trochę martwić czy zbędnie bać lub co gorsza panikować. Ufałam Marcinowi bezgranicznie, bezwarunkowo. Mogłam iść ślepo kilometrami dróg, byleby z nim, ponieważ był moim przyjacielem. Prawdziwym przyjacielem, a także rodziną oraz tak jakby bratem. Kimś na kim mogłam zawsze polegać, kimś komu zawsze mogłam się wyżalić. Kimś naprawdę bliskim. 

I tak moglibyśmy iść do samego horyzontu gdyby nie fakt tego, że po pierwsze to był szpital, a po drugie dotarliśmy pod moją obecną salę. 

L - Zapraszam w moje skromne progi. - zaśmiałam się przepuszczając go w wejściu jednak on nadal nie przechodził i stał jak wryty. - Coś nie tak Dubi? - spytałam, a on na mnie spojrzał swoim cwany wzrokiem i już wiedziałam co prawdopodobnie się tu święci. - Hahaha Marcin puszczaj mnie! - wykrzyknęłam roześmiana gdy ten podniósł mnie w stylu panny młodej. 

M - Puszczę dopiero jak wejdziemy, a i proszę się tak na mnie nie patrzeć, bo taka słodka minka na mnie nie działa. - zachichotał po czym przeszedł przez próg drzwi, a ja poczułam się jak wtedy kiedy przechodziliśmy przez również próg drzwi w dniu naszego ślubu. 

L - A teraz już mnie puścisz? - zapytałam uśmiechając się kiedy staliśmy na środku owego pomieszczenia. 

M - Może tak, może nie.

L - To co mam zrobić byś mnie puścił? 

M - Nic, po prostu zostań ze mną do końca moich dni. - rzekł całkiem poważnym tonem. 

L - Uwierz, że zostanę, a nawet jeden dzień dłużej.

M - A może dwa? 

L - Tak, od razu trzy. - wyszeptałam, a chłopak okręcił nas jeszcze z kilka razy wokół własnej osi i pocałował zostawiając na mojej szyi pojedynczą, ale dobrze widoczną malinkę. 


PLEASE DON'T LEAVE ME - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz