ROZDZIAŁ 2

438 18 1
                                    

| SKIP TIME RANO |

KONTYNUACJA POV LEXY:

Kiedy się przebudziłam na zegarze widniała godzina 8, a przez uchylone okno wpadała mała łuna zimowego słońca. O dziwo w domu było niesamowicie cicho, bo zapewne mama, Tony jak i Tina jeszcze spali po za jedną osobą, którą jak mogliście się domyśleć byłam ja.

W każdym bądź razie.

Poleniłam się jeszcze z około 5 minut, a gdy już leżenie naprawdę mnie znudziło postanowiłam ruszyć swoje cztery litery. I tak jak pomyślałam tak też zrobiłam. Podniosłam się, wstrząsnęłam lekko pościel w celu pozbycia się powstałych podczas nocy roztoczy, a następnie udałam się pierw do łazienki gdzie ogarnęłam pielęgnację jak również w późniejszym etapie makijaż, który nie był szczególnie mocny gdyż składał się jedynie z lekkiego podkładu, wyrysowanych kresek eyelinerem, wytuszowanych rzęs oraz nałożonego na usta błyszczyka.

A kiedy i makijaż prezentował się znakomicie ubrałam się i swoim krokiem skierowałam ku dołowi, a dokładniej kuchni. Dzisiaj postawię na jajecznicę. - pomyślałam i zajęłam się wyjmowaniem poszczególnych produktów spożywczych taki jak jajka, pomidorki koktajlowe, a także odrobina szczypiorku. W międzyczasie zagotowałam sobie również wodę na herbatę.

Przesiedziałam w kuchni jeszcze jakieś 15 minut i w momencie kiedy już miałam udać się do pokoju po moje ostatnie rzeczy na mojej drodze stanęła mi mama ubrana w podarowany jej na zeszłoroczne święta szary szlafrok.

ML - Oh Lexy już wyjeżdżasz? - spytała widząc mnie stawiającą walizkę w przedpokoju.

L - Mmm yes. - odparłam uśmiechając się.

ML - Aa to szkoda, bo po południu przyjeżdża Gosia z Adeliną, Gicią i Benią, a myślałam, że zostaniesz jeszcze z nami na obiad.

L - Z przyjemnością bym została mamo, ale nie mogę gdyż Marcin i Melissa na mnie czekają w Warszawie.

ML - Ahh no tak przecież teraz to już masz swoją rodzinę, całkowicie zapomniałam haha.

L - Czy Ty właśnie powiedziałaś, że nie pamiętasz, że jej rodzona córka ma już rodzinę, nie no zaskoczyłaś mnie tym mamo haha.

ML - Nie wiem co Cię śmieszy córeczko, bo zdarza mi się zapomnieć, ale wracając do tematu to ja nadal pamiętam jak byłaś taka malutka, słodziutka oraz milutka. 

L - Mamoo. - rzekłam przerywając jej wypowiedź jednocześnie posyłając w jej stronę lekko karcące spojrzenie.

ML - No już dobrze, dobrze nie będę zajmowała Ci dużo czasu.

L - Wiesz przecież, że nie o to chodzi.

ML - To o co?

L - O to, że wspominasz dawne czasy kiedy jeszcze byłam taką baby cute girl, a jest to trochę cringie.

ML - Hahaha jeszcze wspomnisz moje słowa kiedy to Twoja córka już będzie taka jak Ty, a po drugie to skoro widzimy się już ostatnie minuty przed Twoim wyjazdem to proszę Cię tylko abyś jechała bardzo ostrożnie do domu, bo jest dość ślisko na ulicach.

L - Don't worry mum, Marcin tak samo mi o tym mówił podczas naszej wczorajszej, wieczornej rozmowy.

ML - Haha no i widzisz jaki on jest kochany, ze świecą takich szukać.

Ja nic nie odpowiedziałam, a moja rodzicielka dalej kontynuowała.

ML - Ale ja mówię serio Lexy i nie ma tu powodu do śmiechu. - rzekła widząc moją rozbawioną minę.

L - Przecież wiem i powiem Ci o tyle, że gdyby Marcin nie był taki jaki jest czyli prawdziwy, nikogo nieudający, kochany, opiekuńczy, czuły, a przede wszystkim troskliwy to w życiu bym za niego nie wyszła. Do tego ta jego charakterność i podejście do konkretnych sytuacji za którą go wręcz pokochałam. Co więcej. Czasy ciąży z Melisską oraz sam moment porodu ahh mamo Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie wtedy wspierał. I możesz mi w tym momencie wierzyć lub nie, ale w czasie kiedy nosiłam nasze dzieciątko pod serduszkiem to on traktował mnie zupełnie inaczej w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo był jeszcze bardziej troskliwy niż jest zazwyczaj. Czemu? A to temu, bo przez prawie cały czas ciąży dopytywał jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuję, a gdy tylko widział, że czuję się bardzo słabo to kładł się ze mną, głaskał mój brzuszek oraz szeptał, że wszystko będzie dobrze. Innymi słowa robił wszystko bym czuła się jak najlepiej nawet wtedy kiedy musiał znosić moje ciążowe humorki czy zachcianki haha. - zachichotałam kończąc ostatnie zdanie, ponieważ momentalnie moja podświadomość przywołała obrazy z tamtego okresu.

ML - To naprawdę cudowne Lexunia, mieć tak wspaniałego męża jakim jest Marcin. I mimo, że z początku byłam do niego sceptycznie nastawiona to jednak z biegiem kolejnych dni, tygodni, miesięcy zyskiwał w moich oczach co raz więcej. - odparła wypuszczając powietrze z płuc, ale nadal trzymając mnie za ręce jak matka córkę.

L - Cieszę się, że Go zaakceptowałaś. - dodałam stykając nasze czoła razem.

ML - To ja się cieszę, że Ty trafiłaś na niego, a on na Ciebie, bo widać to po Was, że jesteście ze sobą szczęśliwi. Po za tym zmieniając na chwilę temat to zastanawiałam się kiedy to moglibyście znowu przyjechać z Melissą tutaj do Kościerzyny, bo od Święta Dziękczynienia jej nie widziałam, a z tego co pamiętam to całe Boże Narodzenie przesiedzieliście u Anety i Romana.

L - Mhm tak byliśmy u rodziców Marcina, ale myślę, że za jakieś dwa tygodnie możemy zjawić się i tutaj.

ML - Oo to idealnie, bo akurat Eric przyleci od ojca, bo nie wiem czy Ci o tym wspominałam, ale był tam przedstawić mu swoją narzeczoną.

L - Eric ma narzeczoną?! Dlaczego ja nic nie wiem??

ML - Haha może po prostu za rzadko tu bywasz i zapewne dlatego nie masz takich informacji skarbie. - odpowiedziała moja mama śmiejąc się, ale nie po chamsku tylko bardzo miło, tak jak robiła to zawsze.

L - Ugh przecież mógł napisać  „ej siorka mam narzeczoną", a on co? Zachował się dosłownie jak jakiś buc haha.

ML - Już tam nie przesadzaj tylko zbieraj się, bo dochodzi 11, a Ty chyba miałaś już wracać do Warszawy.

L - No przecież!

5 MINUT PÓŹNIEJ

ML - Tylko pamiętaj Lexy, jedź ostrożnie!! - wykrzyknęła stojąc w drzwiach i jednocześnie mi machając kiedy to cofałam spod domu.

L - Będę mamo, obiecuję! - krzyknęłam w jej stronę, a następnie odjechałam z posesji. 

PLEASE DON'T LEAVE ME - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz