Rozdział I

295 11 2
                                    

"Chłopak ujął dłoń rudowłosej i przyłożył ją do swojego torsu. Jej oczy błyszczały od łez, patrzył w nie zastanawiając jak ułatwić im to rozstanie, ale nie przychodziło mu nic do głowy więc przyciągnął dziewczynę do siebie obejmując ją szczelnie ramionami.
- Zawsze będę Cię kochał, Coraline, zawsze - wyszeptał drżącym głosem wdychając dobrze mu znany zapach perfum. Rudowłosa załkała cicho kryjąc twarz w zgłębieniu jego szyi łamiąc Damiano kolejny raz serce, wplotła szczupłe palce we jego włosy próbując zapamiętać ich strukturę.
- Ja Ciebie też, Damiano - westchnęła w końcu odsuwając się powoli od chłopaka.
- Mówią, że pierwsza miłość nigdy nie rdzewieje, prawda? - kącik ust Davida uniósł się lekko, próbował z całych sił by ten ostatni, wspólny moment był szczęśliwym.
- Prawda - dziewczyna pokiwała głową patrząc w oczy szatyna spod baldachimu długich rzęs.
Damiano widział jak odchodzi, rude fale co chwilę rozwiewał wiatr. Miał wrażenie jakby rozpływała się w powietrzu, jego Coraline."

Rzym, 06.2024.

- Tęskniłem za włoskim, palącym skórę słońcem - zaśmiał się ciemnowłosy mężczyzna po czterdziestce wrzucając do bagażnika walizkę swojej dwudziestotrzyletniej córki oraz żony. Rudowłose kobiety zaśmiały się siadając na tylnim siedzeniu zapinając pasy bezpieczeństwa. Dobrze znały tutejszy styl jazdy, w końcu mieszkały w Rzymie długie, szesnaście lat.
- Ciekawe czy Davidowie mieszkają jeszcze w tym samym miejscu - zastanawiał się w drodze do domu ojciec Coraline co chwila wyglądając przez okno samochodu.
Na nazwisko byłego chłopaka rudowłosej szybciej zabiło serce, mieli sporadyczny kontakt, ostatni raz pisali gdy Damiano udostępnij zdjęcie ze swoją nową dziewczyną. Wtedy szczerze mu pogratulowała, a on zapytał ją o jej sercowe sprawy. Głupio było jej wtedy powiedzieć, że od ich rozstania nie poznała nikogo wartego uwagi, mężczyźni w Irlandii byli zupełnie inni niż Włosi, raczej chłodni i zdystansowani przez co charakter półwłoszki ich przerażał.
Dlatego skłamała, nie chciała żeby myślał, że ona na niego czekała. W końcu układał sobie na nowo życie z piękną modelką, jego zespół stał się bardzo popularny, spełniał swoje wielkie marzenia. Cora nie sądziła, że jest jeszcze w życiu Damiano miejsce dla rudowłosej przeszłości.

Taksówkarz zaparkował przed wielkim domem jej rodziców, którym opiekowała się siostra ojca. Co prawda przed budynkiem pojawiło się jeszcze więcej kwiatów, ale nic więcej się tu nie zmieniło. Na dużej werandzie nadal stała niezmienne bujana, ogrodowa ławka, na której uwielbiała spędzać wieczory jako nastolatka.
- Witajcie w domu! - ciotka Lucia podbiegła do nich otrzepując ręce z mąki. Po tym jak uścisnęła rodziców Coraline, przyszła kolej na dziewczynę.
- Dzień dobry, Ciociu - rudowłosa uśmiechnęła się do kobiety, która zszokowana zlustorawała ją wzrokiem.
- Cora, jak Ty wyrosłaś, piękności - wymamrotała po czym wzięła ją w ramiona przygniatając do siebie z czułością. Lucia była matką chrzestną dziewczyny i najbardziej opiekuńczą osobą jaką Coraline znała. Często zostawała u niej na noc kiedy rodzice byli zajęci pracą, co zdarzało się im bardzo często. Ciotka opowiadała jej najpiękniejsze bajki do snu, a rano chodziły razem do piekarnii po słodkie bułeczki, które zjadały w drodze powrotnej. Rudowłosa kochała swoje beztroskie dzieciństwo, nawet gdy brakowało jej w nim wspomnień z rodzicami. Nie była na nich zła, może nieco rozczarowana, ale rozumiała, że kochali swoją pracę, zupełnie jak rodzice Damiano pracowali we włoskich liniach lotniczych.
- Lucia, wiesz czy Davidowie mieszkają jeszcze w tym samym domu? - zapytał jej ojciec po raz kolejny wspominając swoich dobrych znajomych.
- Tak, tak... zanim jednak złożysz im niezapowiedzianą wizytę zjedzmy coś. Przygotowałam lasagne - oznajmiła kobieta lekko popychając swojego brata w stronę werandy.

Po zjedzonej kolacji, ojciec poprosił Coraline by poszła z nim odwiedzić rodziców Damiano. Dziewczyna nie była przekonana czy to dobry pomysł, ale mężczyzna tak długo nalegał, że uległa.
- Dlaczego Mama nie może z Tobą iść? - zapytała rudowłosa rzucając słuchawki na biurko. Nie zdążyła nawet rozpakować swoich rzeczy, a ten już chciał wychodzić z domu.
- Jest zmęczona, dobrze wiesz jak szybko się męczy - odpowiedział ponuro jej ojciec wzdychając ciężko. Choroba jego żony bardzo go martwiła, dlatego wrócili do Rzymu, chciał by mogła odpocząć. W Cork było wilgotno i ponuro, widział jak kobieta marnieje w oczach, więc postanowił rzucić pracę w Irlandii i zabrać swoją rodzinę z powrotem do domu. Mimo, że Alexandra była przywiązana do swojego rodzinnego kraju, tamtejsza pogoda jej nie służyła.
Coraline wyszła z ojcem z domu kierując się do posiadłości Davidów, widząc odbijające się w oknach światło westchnęła ciężko.
Mężczyzna zapukał do wielkich, drewnianych drzwi, a z wnętrza dobiegł głos Rosy.
- Już biegnę!
Kobieta pojawiła się w progu otwierając gościom, których się nie spodziewała. Jej mina była bezcenna, Coraline najchętniej zrobiła by w tym momencie zdjęcie aby wysłać je Damiano.
- Rosa, kto to? - głos Daniela przerwał ciszę pomiędzy nimi, a wtedy mama Damiano uściskała mocno ojca Cory, a następnie dziewczyne.
- Nie wierze, wejdźcie do środka! - zawołała, a gdy to uczynili zamknęła za nimi drzwi - Daniele, to Giovanni i Coraline! - oznajmiła głośno zapraszając gości do salonu.
Ojciec Damiano wszedł do pokoju dziennego od razu ściskając Giovanniego mocno.
- Wróciliście? No nareszcie - poklepali się po plecach, a kiedy pochłonęła ich rozmowa, Cora postanowiła zajrzeć do kuchni gdzie Rosa przygotowywała herbatę.
- To zabawne, że przyjechaliście właśnie dzisiaj. Damiano właśnie rozpakowuje na górze swoje rzeczy - oznajmiła kobieta wlewając do kubków gorącą wodę.
- Myślałam, że wyprowadził się na stałe - Coraline przeszedł dreszcz na myśl, że David jest w rodzinnym domu.
- Tak, Cora, ale... wiesz, sam powinien Ci o wszystkim powiedzieć. Weź te dwa kubki i zajrzyj do niego - podpowiedziała Rosa zostawiając dziewczynę samą w kuchni. Coraline ujęła w szczupłe dłonie niepewnie ceramikę i udała się na górę bez problemu odnajdując pokój Damiano, którego drzwi były uchylone.
Widziała jak mężczyzna stoi przy oknie paląc papierosa, lampka na jego biurku rzucała czerwone, przyciemnione światło na ściany.

"I met you in the dark, you lit me up, you made me feel as though I was enough, we danced the night away, we drank too much, I held your hair back when, you were throwing up..."

Rudowłosa przełknęła głośno ślinę słysząc znaną jej melodię i nieśmiało wyśpiewała kolejne słowa.

"Then you smiled over your shoulder,
for a minute, I was stone-cold sober, i pulled you closer to my chest and you asked me to stay over..."

Damiano odwrócił się słysząc cichy głos dobiegający zza drzwi, przez moment myślał, że ma zwidy.
- Coraline? - wyrzucił resztkę papierosa do popielniczki i podszedł powolnym krokiem do drzwi.
- Pomożesz mi? Te kubki są cholernie gorące - rudowłosa uśmiechnęła się słabo czując jak jej wnętrze drży na widok byłego chłopaka.
David przejął od niej herbatę zapraszając dziewczynę do środka. Nadal był w szoku, nie była osobą którą się tutaj spodziewał.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - zaśmiała się pod nosem Russo próbując nieco rozluźnić napięcie, które było niemal wyczuwane w powietrzu.
- Przepraszam, ja, po prostu nie spodziewałem się Ciebie tutaj - mruknął Damiano zamykając drzwi.
- Mogę iść...
- Nie, źle mnie zrozumiałaś, po prostu... - zmieszał się szatyn.
- Twoja Mama mówiła, że się wprowadzasz - oznajmiła zmieniając temat, na twarzy Davida dało zauważyć ból. Był blady, a jego oczy były nieco przekrwione, z pewnością od płaczu.
- Jak zwykle o wszystkim wiesz - pokiwał bezradnie głową wywracając teatralnie oczami.
- O wszystkim nie, to jedyne co mi zdążyła powiedzieć - rudowłosa uniosła brew, nie tak wyobrażała sobie ich spotkanie po latach, Damiano najwidoczniej nie był w najlepszym humorze.
- Giorgia zostawiła mnie dla kogoś innego... - oznajmił wzruszając ramionami, odwrócił się i znów podszedł do okna aby zapalić. Cora podążyła za nim, po czym usiadła na parapecie wyciagając papierosa z paczki, która należała do mężczyzny.
- Tylko nie mów Tacie - David zaśmiał się krótko na jej słowa podpalając dziewczynie używkę.

Witam w nowym świecie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Witam w nowym świecie.

M O O N L I G H T [D.D.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz