Rozdział XV

160 11 18
                                    

Damiano próbował tego dnia wielokrotnie dodzwonić się do rudowłosej, ale ta albo odrzucała, albo nie odbierała połączenia. Jednym słowem - była naprawdę wkurzona, a on dobrze wiedział, że tylko szczera rozmowa z dziewczyną może to zmienić. Dał jej więc czas do wieczora, aby mogła w spokoju ochłonąć i zanim pojawił się w domu rodziców Russo kupił wielki bukiet czerwonych frezji na przeprosiny.
David od dawna nie czuł się tak głupio, dlaczego musiał zachowywać się przy Coraline czasami jak totalny dupek?
Kiedy Giovanni otworzył mu drzwi wejściowe, podziękował grzecznie.
- Jest na górze, Damiano, znowu się wygłupiłeś? - zapytał Pan Russo, a młody mężczyzna skinął głową.
- I to jak - mruknął po czym skierował się na górę, nie był zaskoczony gdy nacisnął na klamkę, a drzwi ani drgnęły.
- Cora, otwórz proszę - powiedział błagalnym tonem szatyn. Po około minucie usłyszał kroki i przekręcany w zamku klucz, drzwi musiał jednak otworzyć sobie sam, co zrobił niemal od razu słysząc, że rudowłosa od nich odchodzi.
Damiano rozejrzał się po dziewczyny pokoju, który pogrążony w chaosie, wszędzie leżały jakieś listy, zdjęcia i zapalniczka. Ona chyba nie miała zamiaru palić ich przeszłości? Już wyobrażał sobie wzniecony w ogrodzie ogień i wpatrującą się w tańczące płomienie Corę.
- Przepraszam, Coraline, zachowałem się jak kompletny dupek. Oczywiście, że gdybyś była z kimś innym to nie zmieniłoby moich uczuć do Ciebie, bo nikogo w moim dwudziestopięcioletnim życiu nie kochałem bardziej niż mojej Coraline - spojrzał na nią wzrokiem zbitego szczeniaka, gdy rudowłosa odwróciła się do niego przodem. Jej twarz była nieco opuchnięta od płaczu, a zielone oczy nieco przekrwione. Skinęła krótko głową, chwyciła za zapalniczkę i odpaliła papierosa stając w oknie. David czuł się idiotycznie stojąc z kwiatami, dlatego po chwili wstawił je do pierwszego, większego wazonu i dołączył do Coraline, przytulając jej plecy do swojego torsu.
- Bardziej nie mogłem spieprzyć poranka po naszym drugim pierwszym razie - westchnął opierając podbródek na ramieniu rudowłosej.
- Chyba nie, choć w niszczeniu pięknych chwil powinieneś dostać dyplom doktora - Cora zaciągnęła się papierosowym dymem zanim Damiano zabrał jej fajkę.
- Masz racje - zaśmiał się gorzko mężczyzna wypuszczając dym z ust w górę - To chyba dlatego, że niezmiennie od lat czuję się przy Tobie jak nastolatek - oznajmił szczerze szatyn kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Chyba tak właśnie jest, Damiano - Coraline oparła się o parapet odwracając przodem do mężczyzny, zajrzała w jego brązowe oczy i sięgnęła dłonią do jego twarz gładząc opuszkami palców męską żuchwę.
Ten poddając się pieszczocie przymknął powieki wciągając powietrze do płuc.
- Kocham Cię, Coraline, tak bardzo Cię kocham, wróćmy do siebie, niczego w życiu nie byłem tak bardzo pewny - wyszeptał chwytając piegowatą twarz w obie dłonie, pogładził kciukami policzki dziewczyny.
Russo uśmiechnęła się delikatnie na to wyznanie i choć pragnęła tego samego coś ją powstrzymywało, jakiś rodzaj niepewności.
- Daj mi trochę czasu, Dami... ja też Cię kocham, ale potrzebuję być pewna swojej przyszłości tutaj, z Tobą - oznajmiła cicho.
- Będę na Ciebie czekał tyle, ile będę musiał. Nie dam Ci kolejny raz odejść - objął mocno rudowłosą wtulając ją w siebie i powolnie przeczesał ogniste fale palcami.
Spalili do końca papierosa, jak zwykle zabierając go sobie z rąk i zamknęli okno. Damiano pomógł dziewczynie pozbierać rzeczy z podłogi, co chwilę na nią zerkając, aby upewnić się czy nie jest już na niego zła.
- Pójdziemy na spacer? - zapytała rudowłosa wkładając ostatnie fotografie do szuflady biurka. Mężczyzna pokiwał twierdząco głową i złapał Corę za rękę by po chwili wyjść z nią na zewnątrz.
Szli w ciszy słuchając wieczornego świergotu ptaków upajając się swoim towarzystwem dopóki nie przerwał im dźwięk telefonu chłopaka. Ten wyciągnął smartphone'a z kieszeni jeansów i spojrzał na wyświetlacz.
- To Vic - oznajmił po czym odebrał połączenie, po chwili usłyszał podekscytowany głos przyjaciółki.
- David, jesteśmy w studiu i chyba to mamy, Thomas zjarał tyle zielska, że jak usiadł z gitarą w fotelu jego palce zaczęły wygrywać arcydzieło. To jest niesamowite. Musisz przyjechać, teraz - oznajmiła basistka tonem nie znoszącym sprzeciwu i się rozłączyła. Mężczyzna spojrzał niepewnie na Coraline, a ta uśmiechnęła się delikatnie.
- Jedź zanim nagrają to bez tekstu - zaśmiała się pod nosem rudowłosa, puszczając dłoń chłopaka.
- Jesteś pewna? Chyba wolałbym zostać z Tobą - powiedział lustrując Core wzrokiem.
- Tak, jestem pewna. Jedź i daj znać później jak Wam poszło - musnęła na pożegnanie usta Damiano, a ten przyciągnął ją do siebie składając na jej wargach znacznie dłuższy pocałunek.
- Jesteś najlepsza, wiesz? - wyszeptał zaglądając w zielone oczy kobiety, a ta zaśmiała sie melodyjnie.
- A więc masz wielkie szczęście - dodała na odchodne. David stał jeszcze przez chwilę obserwując jak sylwetka Coraline się oddala, po czym szybkim krokiem udał się na parking przed domem rodziców.

W tym czasie rudowłosa spacerowała jeszcze przez chwilę po dobrze znanych jej uliczkach, a kiedy wróciła do domu rodzice siedzieli przy stole w kuchni jedząc kolacje.
- Dołączysz do nas, Kochanie? - zapytała Alexandra uśmiechając się szeroko na widok córki.
- Jasne, tylko umyje ręce - odpowiedziała dziewczyna znikając w łazience.
Po chwili wróciła do stołu nakładając sobie porcje lasagne, którą z pewnością przygotował Giovanni, był w tym mistrzem.
- Już wszystko w porządku, Cora? - zapytał mężczyzna patrząc na córkę badawczo.
- Tak, Tato, chyba złoże jutro papiery na ASP - oznajmiła rudowłosa uśmiechając się lekko.
Alexandra o mało nie podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała tą wiadomość.
- Jezu, tak sie cieszę! Zobaczysz, że będziesz zadowolona... no i w końcu ktoś oprócz nas i Twoich instagramowych obserwatorów ujrzy te arcydzieła - powiedziała kobieta przytulając do siebie córkę.
- To bardzo dobra decyzja, Coraline - poklepał ją po plecach Ojciec cmoknął czubek głowy dziewczyny.
Ta uśmiechnęła się rozczulona zachowaniem rodziców, spojrzała na nich niemal ze łzami w oczach.
- Nawet nie wiecie jak Was kocham. Przepraszam, że czasami jestem taka oschła - wyszeptała wpatrując się w talerz z lasagne.
- Coraline - mruknął Giovanni - przestań z tym męczennictwem, każdy ma lepsze i gorsze dni...
- Dni, tygodnie, miesiące - dodała Alexandra nieco rozbawiona, ale zaraz spojrzała poważnie na córkę - Tata ma racje, nie powinnaś się biczować, dużo przeszłaś i masz prawo do różnych emocji - uśmiechnęła się pocieszająco Matka rudowłosej.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


M O O N L I G H T [D.D.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz