Rozdział 2.3.

324 28 9
                                    

        Patrzyłam, jak Pierre nalewa do naszych kieliszków wina. Stwierdził, że mogę napić się małą lampkę wieczorem i w niczym to przecież nie zaszkodzi. Też tak sądzę. Przecież nie zrobiłby czegoś przeciwko mnie. Uśmiechałam się. To był naprawdę magiczny wieczór. Postarał się. Przygotował wykwintną kolację z owoców morza. Opowiadał mi zabawne anegdotki. Słuchałam go uważnie. Przyglądałam się jego przystojnej twarzy. Czułam, że go znałam i na swój sposób był mi bliski. Dlaczego jednak nie czułam, że jest właśnie tym jedynym? Chwyciłam kieliszek z winem. Światło świec zapłonęło w pierścieniu. Przyjrzałam się mu uważnie. Czy naprawdę lubiłam takie błyskotki? Wszędzie nim zaczepiałam. Przeszkadzał mi ten duży kamień. Może kiedyś byłam ostrożniejsza. No i nie pasował do dresów, a za wiele sukni nie widziałam. Większość ubrań w szafie stanowiły wygodne połączenia spodni i bluz, koszul i t-shirtów. Natomiast taki pierścień pasuje do pięknych sukienek, elegancji. Może taka przy nim właśnie byłam?

 - Nad czym tak myślisz? – spojrzałam na niego. Jego zmieniające się oczy były w pełni skupione na mnie. Delikatnie zmarszczki wokół oczu dodawały mu tylko urody. Przyglądałam się przez chwilę, jak jego usta stykają się z kieliszkiem. Jak przełyka wino. A przede wszystkim, jak pracuje mu gardło. Zrobiło mi się ciepło.

 - Denerwuje mnie, że nic nie pamiętam. Że musicie, ty z Jadą, opowiadać mi o moim życiu, a przecież to ja powinnam je pamiętać. Jestem taka niespokojna, Pierre.

 - Znów miewasz te sny? – przytaknęłam. Opowiedziałam mu ostatnio o moich dziwnych snach. O wilczycy, która była niematerialna, choć doskonale mi znana. O dziwnych głosach. Imionach. O tym, jak dziwnie się czuję w tym domu zaraz po przebudzeniu. Taka była prawda. Nie mogę uwierzyć, że doskonale czułam się w tak zimnym domu. – Kochanie, twoja podświadomość będzie płatać figle. Przecież doktor ci to tłumaczył. Przeżywasz wypadek i to, jak zdradziła cię własna rodzina. Może w snach podświadomość odwraca wszystko, by … nie wiem… zrozumieć? Kochanie, nie chcę byś cierpiała.

 - Wiem. To wszystko jest takie dziwne. – dopiłam szybko wino. Lekko zaszumiało w głowie. Widziałam, jak ramiona Pierre się spięły. Znów go zdenerwowałam. – Przepraszam, popsułam atmosferę kolacji.

 - Nie przepraszaj. Przecież możesz ze mną rozmawiać o wszystkim. – wstał ze swojego miejsca. Rzucił na talerz serwetkę. Podszedł do mnie powolnie. Ucałował w czoło. Widziałam jego zmieniające się oczy. Biło z nich takie ciepło i pragnienia. Czy to już czas? Czy możemy? Doktor mówił, że można spróbować i że sami sprawdzimy, czy ów akt nie jest dla mnie zbyt bolesny. Bałam się. Nie wiedziałam jednak czego. Przecież to mój narzeczony. Mam wobec niego zobowiązania. Nie sądzę, bym była przecież dziewicą. – Chodźmy do łóżka. – wyszeptał w moje usta, nim delikatnie je pocałował. Pieścił je zapraszająco. A mnie przeszył dreszcz. Ogarnęło mnie ciepło. Czułam podniecenie. Owszem. Pierre jest naprawdę przystojnym mężczyznom. I wie doskonale, gdzie mnie pocałować, jak mnie dotknąć. Czyż to nie oznacza, że już to robiliśmy i znamy nasze ciała?

...........................................................

Jego pocałunkom nie było końca. Gładził i całował moje ciało, jak gdyby nie mógł się nim nacieszyć. Aż tak był stęskniony mnie? Delikatnie mnie rozebrał. Chciał, bym miała tylko pierścionek na sobie. Było jedno miejsce, które omijał. Widziałam grymas, gdy się tam zbliżał – miejsce z dziwną blizną na podbrzuszu, niedaleko tatuażu. Czułam całą sobą, jak nienawidził tej blizny. Nigdy nie chciał nawet o tym rozmawiać. Jada tylko wspomniała kiedyś, że kiedyś mężczyzna mnie oznaczył, ale to było dawno temu i przez niego tylko cierpiałam. Wsunęłam swoje palce we włosy Pierre. Pociągnęłam delikatnie, by oderwać go od swojego brzucha. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Obawiał się chyba, że teraz się wycofam. Uśmiechnęłam się.

T R U C E  - 03 City's TrilogyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz