Rozdział 1

1.3K 44 12
                                    

Łąka. Na środku wielkie, stare drzewo, z rozłożystymi gałęziami. Jest tu pięknie i tajemniczo. Cicho i spokojnie. Pachnie tak cudownie. Patrzę na swoje stopy. Naga skóra opleciona przez soczyste źdźbła traw. Ale ja nie chcę tu być. Znów mnie tu ściągnął. Kasztanowy wilk, który teraz leży pod drzewem. Wiem, że uważnie na mnie patrzy. Przywołuje mnie do siebie. Nie chcę go. Nie chcę tego miejsca. Chcę stąd uciec. On mówi mi dziwne rzeczy. Mówi w mojej głowie. Wmawia mi, że się znamy i jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie chcę go słuchać. Zakrywam dłońmi uszy. Chcę by przestał w niej szeptać. Boli mnie głowa. Rozglądam się. Wokół polany ciemny las. Chcę tam biec. Jak najdalej od tego miejsca. Przy nim dziwnie się czuję. Dlaczego wiem, że jest smutny? Dlaczego mam wrażenie, że go znam. To bestia. Odwracam się. Biegnę w ciemność. Tam chcę być. Z daleka od bólu. Z daleka od wszystkiego. On mnie woła. Moje imię wymawiane z taką czułością. Przestań!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

            Ciemność. Otaczają mnie głosy. Próbuję odgadnąć, skąd pochodzą. Czyjś śmiech. Rozmowa, ale nie rozumiem słów. Idę przed siebie. Wyciągam ręce. Próbuję znaleźć oparcie. Ale nic nie czuję. Tylko te głosy wokół. Zaczynają wirować. I znów moje imię, szeptane w ciemności. Pieszczota. Tak wiele emocji w jednym krótkim słowie. Głosy uciekają. Nie chcą być tam, gdzie wilk. Dlaczego się go boją? To bestia. Nigdy mnie nie krzywdzi. Oddala się. Nawołuje mnie, ale jest zbyt daleko. Głosy są bliżej. Boję się ich. I tej ciemności. Jest taka zimna. Krzyczę. Próbuję biec. Ale stoję w miejscu. A może biegnę? Ciemność pochłania wszystko. Wołam go, by poczekał. Musi mnie stąd zabrać. Od tych głosów. Za plecami dźwięczą łańcuchy. Męski głos krzyczy, że jestem nikim. Znam ten głos. Gdzieś wewnątrz mnie go rozpoznaję. I wiem, że mam się go bać. Uciekać od niego. Ale nie mogę. Tu jest tak zimno. Gdzie tamten wilk? Przed chwilą tu był. Mężczyzna z łańcuchem cały czas krzyczy na mnie. Twierdzi, że jestem nikim. Nic nie znaczącą. Nie powinnam żyć. Słyszę jak ciągnie za sobą łańcuch. Otwieram buzię do krzyku. I tylko jedno imię, które może mnie ocalić – Arthur!  Wołam go z całych sił. Nie wiem, kim jest. Ale czuję, że tylko on może mnie ocalić.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

            Czuję pod stopami asfalt. Widzę spokojną dzielnicę przedmieść. Pamiętam ją. Te domy. Przystrzyżone trawniki. Widzę przed sobą suva. Czarny. Przyciemniane szyby. Kierowca siedzi i czeka. Stuka palcami o kierownicę. Nie widzi mnie. Z domu wychodzi kobieta z torbą podróżną. Ciemne włosy splecione z tyłu głowy. Szczupła, ale widać zarysowane mięśnie. Nosi bojówki i wojskowe buty oraz luźno zarzuconą bluzę. Jest niezadowolona. Za nią wychodzi mężczyzna. Ciągnie za ramię kobietę. Mężczyzna jest przystojny. Elegancko ubrany. Ale czuć jego siłę. Dominację. Kobieta jest taka zamazana. Ma chyba jasne włosy. Blond lub rude. Wszystko jest zamazane. Widzę wyraźnie obręcz na jej szyi. Metalowa. Przeszywa mnie dreszcz. Dlaczego ona nosi obrożę? Chce gdzieś iść. Pożegnać się z kimś. Mężczyzna nie chce. On żąda od niej posłuszeństwa. Chce już wyjechać. Warczy na nią. Ciągnie w stronę suva. Nie powinna tam wsiadać. Czuję całą sobą, że jeśli tam wsiądzie, straci wszystko. Ona musi uciekać. Chcę ją uratować. Nie mogę się ruszyć.

            Zza moich pleców słyszę kroki. Odwracam się. Widzę mężczyznę. Starszy. Lekko włosy przyprószone siwizną. Zadbana sylwetka. I ta wewnętrzna moc. On także jest zły. Tu wszyscy są na coś źli. Patrzy na kłócącą się parę. Przez chwilę jego oczy zmieniają kolor. Stają się złote, błyszczące. Wręcz zwierzęce. Unosi delikatnie wargę, pokazując ludzkie zęby. Cicho warczy. Za nim wychodzi blond piękność. Nie lubię jej. Czuję, jak bardzo jej nie lubię. Ubrana w eleganckie spodnie i jasną koszulę. Na rękach niesie dziecko. Widok maleństwa sprawia mi ból. Dlaczego dziecko mnie rani? Bardzo staram się być obojętna na dziecko. Ale nie potrafię. Jestem na nie zła. Za to, że się pojawiło. Czuję, że ono zniszczyło wszystko. Ciemne włoski chłopca wręcz lśnią. Jest taki mały i nieświadomy niczego. A tak zmienił życie swoim bliskim. Moje także. Jak obce dziecko może mieć wpływ na mnie?

T R U C E  - 03 City's TrilogyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz