„Lana"
Mruknęłam coś i odwróciłam się na drugi bok, przykrywając tym samym głowę poduszką, by nie słyszeć już tego nawoływania. Chciałam spać i tylko spać. Tam miałam swój świat, swoje sny, nawet i koszmary – były one jednak lepsze, niż rzeczywistość. Nie chciałam się budzić i stawiać czoło temu, co mnie czekało. Gdy obudziłam się jakiś czas temu, zobaczyłam na drzwiach wiszącą suknię ślubną. To jedynie mi tylko przypomniało, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. A gdyby tak mocniej przycisnąć poduszkę i przestać oddychać?
Moja druga natura najeżyła się wewnątrz mnie i warknęła ostrzegawczo. Wiem, ona kazała mi walczyć, nawet jeśli oznaczałoby to wydrapanie sobie drogi do wolności. Ale ja miałam dość. Chciałam spokoju. Nie miałam sił już na walkę. Jeśli dotąd tylko tym się zajmowałam, to najwyraźniej nie było to sensowne działanie. Przynajmniej patrząc na miejsce, w jakim wylądowałam. Skoro tak walczyłam o siebie i rodzinę, to dlaczego teraz jestem sama? Gdzie ta moja cudowna rodzina? Dlaczego nikt o mnie nie walczy, nie patrząc, czy to zgodne z jakimś tam prawem, czy też nie?
Po raz kolejny przełknęłam łzy, którym groziło wylanie. I tak poduszka była wciąż mokra od poprzednich. Czy tak trudno uzyskać wolność i przestać cierpieć?
„Lana....."
Otworzyłam oczy. Uniosłam poduszkę. Próbowałam zlokalizować głos, ale byłam sama. Pokręciłam głową, jak gdyby to była możliwość na odtrącenie tego, co mi się zdawało usłyszeć. Jeszcze tego mi brakowało, bym słyszała teraz głosy.
„Lanaaa.... proszę...."
Usiadłam na łóżku. Znałam ten głos. Zamknęłam oczy i odetchnęłam w pokoju. Czułam go. Otworzyłam ponownie oczy, ale pokój był pusty. Dom wydawał się cichy, jak gdyby nie było w nim żadnych osób. Podniosłam rękę i delikatnie powąchałam skórę. Pachniała mężczyzną. Ten jeden zapach, który sprawiał, że czułam się inaczej. Jedyny mężczyzna, na którego tak reagowałam.
„Arthur?"
„Nareszcie. Maleństwo, potrzebujemy cię."
Zamknęłam oczy i ułożyłam wygodnie ciało. Moja dzika natura mruczała zadowolona. Skoncentrowałam się na złotej nici, jak to zwykle robiłam. I już po chwili byłam na skale czując krople wody od rozbijających się poniżej fal. Siedziałam po turecku po jednej stronie, rozglądając się po okolicy. Wydawała się taka sama, a jednak coś było tu innego. Drzewa pociemniały. Wokół wiał mocny wiatr, przechylając gałęzie i zrzucając liście. Wręcz wyglądało to mrocznie i można było wyczuć wręcz niepokój wszędzie. A on siedział naprzeciwko mnie – w tej samej pozie, patrząc uważnie na mnie, dając mi chwilę na dojście do siebie.
- Dlaczego mnie tu wezwałeś? – zapytałam, przyglądając się mu uważniej. Był zmęczony. Czułam to. Ale nie trudno było nawet to zauważyć. Coś musiało się stać.
- Czy David jest bezpieczny u Pierre?
- Nie wiem. Siedzi w piwnicznych lochach, ale nigdy nie ma pewności, że jest z nim wszystko dobrze. Twierdził ostatnio, że nie tknie jedzenia i picia w obawie przed narkotykami, albo trucizną, więc mu zanoszę, gdy tylko mogę.
- Próbuję przyspieszyć proces. Pierre nie jest zadowolony, że wiem doskonale o tym, co stało się wtedy w barze. Chce poszukać świadków. Uważaj na siebie. – ale ja jedynie skinęłam głową. Chciałam już myślami złapać za złotą nić, ale powstrzymało mnie wręcz lekkie muśnięcie po policzku. Otworzyłam oczy. Arthur był tuż przy mnie. Nadal siedział po turecku, ale nasze kolana się teraz stykały. Patrzył na mnie uważniej, lekko gładząc moją twarz, odgarniając włosy. – Na spotkaniu z Pierre, wpadł przestraszony Jurij. Starał się mówić cicho, ale usłyszałem, że znalazł cię w lesie całkowicie załamaną i obawia się o twoje życie. Ponoć zostawił cię pod ścisłą ochroną, byś sobie czegoś nie zrobiła.
CZYTASZ
T R U C E - 03 City's Trilogy
Fantasy"Nadchodzi dzień, gdy kończy się sen ... " Serce - które zna prawdę. Pamięć - która zawodzi. Walka - którą trzeba stoczyć. I prawda - którą należy odkryć. "Truce" to trzeci tom Trylogii City. Najbardziej emocjonalna część. Zniewalający świ...