Podniosłam głowę, gdy drzwi się otworzyły. Zobaczyłam dwa cienie – jeden prowadził, a raczej ciągnął ze sobą drugą postać. Nie widziałam dokładniej w tym półmroku. Opuściłam głowę i oddychałam płytko, by nikt nie zauważył, że już nie śpię. Światło z korytarza oświetliło kolejne dwie osoby wchodzące do środka.
„Nie obawiaj się, to tylko my..."
- Arthur? – wyszeptałam czując dokładnie jego zapach. Już nie tylko na sobie, ale wokół mnie. Chciałam jednak się upewnić, że to nie tylko nasza więź, ale on faktycznie tutaj był. Posłuchał mnie i przyjechał. Postać przede mną wyprostowała się i cicho podeszła do mnie od lewej strony. Poczułam ciepłe, męskie palce na mojej dłoni. Przeszył mnie przyjemny dreszcz.
- Witaj, Maleństwo. – wyszeptał. Nachylił się i pocałował mnie w skroń. Nie chciałam jednak tego. I choć nie pamiętałam go jeszcze zbyt dobrze, był głosem z mojej głowy, był człowiekiem, który uratował mnie przez więź więcej niż raz. I był prawdziwy. Moje ciało drgnęło w jego stronę. Drugą ręką złapałam go za marynarkę i pociągnęłam mocno do siebie. Nasze usta się spotkały. Zabrałam mu oddech, jaki wypuścił z zaskoczenia. Tak bardzo tęskniłam za tym smakiem, choć go nie pamiętałam. Ale moje ciało wiedziało, kim był. Rozpoznało go. Nie było między nami dystansu, jaki miałam początkowo z Pierre. Podciągnęłam się, by być jeszcze bliżej niego. Nasze języki tańczyły siebie spragnione. Jego dłonie obejmowały mnie delikatnie, jakby w obawie, że zaraz to zakończę, albo że sprawi mi tym ból. Przycisnęłam się do niego jeszcze mocniej. Wtopiłam palce w jego włosy na karku, czując ich miękkość.
- Znajdźcie sobie pokój – powiedział cicho głos za mną. Prawie wyskoczyła z siebie. Arthur otulił mnie ramieniem. Usiadł na łóżku i przyciągnął mnie mocno do swego ciała. Jego dłonie wciąż na mnie, nos na złączeniu ramienia i szyi. Czułam, jak nim przesuwał po mnie i wąchał. Dziwne uczucie, ale sprawiało mi radość.
- Zapal lampkę, Jas, by mogła was zobaczyć. – po chwili rozbłysło delikatnie światło. Pierwsze, co zobaczyłam, to leżącego na ziemi strażnika, którego Jurij zostawił na noc przed moimi drzwiami. – Śpi. Zaprzyjaźniona pielęgniarka dała mu w wodzie środki nasenne. Powinien przespać jeszcze parę dobrych godzin. – po czym znów poczułam Arthura usta na mojej szyi, ramieniu. Po drugiej stronie łóżka stała delikatna dziewczyna, w długich, ciemnych prawie czarnych włosach, teraz splecionych w niedbały warkocz, jak gdyby się bardzo spieszyła. Ubrana jedynie w bojówki i bluzę. Obserwowała mnie uważnie, trzymając mocno za dłoń mężczyznę obok. A musze przyznać, że był przystojnym blondynkiem. Widziałam małe chochliki w jego oczach i wiedziałam, że uwielbiał zabawę, choć kiedy trzeba było, był z pewnością bardzo poważny. Zauważyłam także, w jaki opiekuńczej pozycji stał wobec dziewczyny. Dodawał jej otuchy, gdy tak stali przy moim łóżku. – To jest mój brat, Jason i twoja siostra...
- Sarah. – wyszeptałam. Imię samo pojawiło mi się w głowie, choć nie za bardzo ją pamiętałam. Moje serce wyrywało się do niej, choć nie miałam pojęcia, co razem przeszłyśmy. Czy była także ulubienicą Roberta? Czy cierpiała tak samo, jak ja w Dale? Otworzyłam swoje ramiona i pozwoliłam, by dziewczyna ze szlochem w nie wpadła. Przytuliła mnie tak mocno, że prawie mnie udusiła. Płakała mi na ramieniu, szepcząc jak bardzo tęskniła i bała się, że mnie straciła na zawsze. Jason stał jedynie przy łóżku i nas obserwował. Czujny. Ale przecież nic bym mu nie zrobiła. A tym bardziej dziewczynie, która była moją siostrą.
- Gdyby nie Arthur i wasza więź...
- Jestem cała. Wybacz, ale wciąż niewiele pamiętam.
- Arthur już nam to tłumaczył. – uśmiechnęła się do mnie przez łzy. Otarłam je z jej twarzy. Uśmiechałyśmy się do siebie, nie za bardzo nawet wiedząc, o czym mogłybyśmy rozmawiać. Było mi przykro z tego powodu.
CZYTASZ
T R U C E - 03 City's Trilogy
Fantasy"Nadchodzi dzień, gdy kończy się sen ... " Serce - które zna prawdę. Pamięć - która zawodzi. Walka - którą trzeba stoczyć. I prawda - którą należy odkryć. "Truce" to trzeci tom Trylogii City. Najbardziej emocjonalna część. Zniewalający świ...