Jutro mu powiem

2.2K 114 33
                                    

Rozdział dedykuje oli_ciesielska bo gdyby nie ona to pisałabym to pewnie jeszcze kilka dni 🤣

Tony Stark normalnie nigdy się nie stresował. Był bestroskim miliarderem z kupą forsy i wieloma willami. Więc czym miałby się martwić. No niczym. I tak było. Jednak do czasu gdy poznał tego dzieciaka. Widząc go poraz pierwszy, w mieszkaniu jego cioci pomyślał że to kolejny dzieciak udający super bochatera i że niepotrzebnie wybrał się do jego domu. Ale potem kiedy ten sam nastolatek przykleił mu rękę sieciami do drzwi Tony wiedział że jednak się nie pomylił. Ten dzieciak miał harakterek.

A teraz siedział przy jego łóżku wzdychając. Co miał z nim niby zrobić? Danie go do sierocińca nie wchodziło w grę co Nat uświadomiła mu już na początku. Rodzina zastępcza? Tony nie był do końca przekonany czy to dobry pomysł. Co jeśli będą się nad nim znęcać? Została jedna opcja.

Tony nie chciał doprowadzać do siebie tej myśli ale była ona najlepsza.

Peter przekręcił się na drugi bok tak że odwrócony był teraz w stronę Tonego. Spał i mężczyzna nie miał co do tego wątpliwości.

Wyglądał teraz na jeszcze młodszego niż był w rzeczywistości, otulony ciepłym kocem i kołdrom na raz z przymkniętymi powiekami i włosami ułożonymi w uroczym nieładzie wydawał się Tonemu może trzynastoletni kiedy w rzeczywistości miał już czternaście lat.

Ktoś zapukał do drzwi. Tony pomału się odwrócił dostrzegając wysokiego blondyna stojącego w drzwiach. Steve Rodgers spoglądał na niego ze zmartwieniem.

-Spałeś w ogóle? - spytał i ruszył w jego kierunku.

-Jeśli liczyć utratę przytomności przy piciu kawy to tak, jakieś 5 kwadransów temu - Tony przetarł powieki.

Steve westchnął. Usiadł na drugim krześle i spojrzał na Petera.

-A jak dzieciak?

Tony spojrzał na niego. Westchnął cicho i ponownie potarł powieki.

-Mam zamiar go adoptować - Steve na moment zamarł ale po chwili rozluźnił się i lekko uśmiechnął - Ale nie wiem czy będę dobrym ojcem.

-Będziesz - stwierdził Steve a on spojrzał na niego zdziwiony. No tego się nie sppdziewał - Co tak na mnie patrzysz? Widzę przecież jak się o niego martwisz! Zależy ci na nim.

Pewnie kontynuowali by te rozmowe dalej gdyby nie to że cicho Peter jęknął nieświadomie zwracając ich całą uwagę na sobie. Tony spojrzał w jego kierunku.

-Jasno... - szepnął cicho nastolatek i skulił się lekko.

-Friday zmieniejsz jasność - sztuczna inteligencja usłuchała się jego słów a Peter się rozluźnił.

-Pan Stark? - chłopak podniósł wzrok.

-Tak Petey...

Steve spojrzał na niego potajemnie po czym wyszedł. Stark został sam z Peterem.

Tony nie wiedział co zrobić. Tak bardzo nie wiedział. Ciszę przerwał Peter, który nagle jak oparzona podniosła się z łóżka.

-Cocia May! - Podniósł wzrok na Tonego jakby miał nadzieję, że ten zaprzeczy jego słowom. Jednak Stark nie zaprzeczył. Po prostu spojrzał na niego ze współczuciem. Nie zdolny był bowiem by choćby jedno słowo wydobyło się z jego krtani.

Peter oparł się o ścianę przy łóżku i przymknął powieki. Tony w milczeniu patrzył jak łzy opuszczają pomału kąciki oczu młodego bochatera.

Drżąc na całym ciele i na miękkich nogach podszedł do łóżka chłopca.

Wyciągnął ręce i objął Petera dłońmi. Nagłe ciepełko rozlało się po jego sercu. Peter także wyciągnął ręce. Obaj trwali w objęciach. Ciepłych przyjemnych objęciach. Stark nie wiedział nawet ile. Piętnaście minut, pół godziny czy dwie.

Po tym czasie Tony zdobył się na odwagę i spytał cicho:

-Mam zamiar cię adoptować.

Ale Peter nie odpowiedział. Tony spojrzał na oczy chłopca. Zamknięte. Peter ponownie zasnął. „Jutro mu powiem" - pomyślał po czym wyszedł załatwiać papiery adopcyjne.

No to koniec dzisiejszego rozdziału
Trzymajcie się,
LitteAilaEvans

Kiedy świat się sypie | irondad |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz