Hartex Froster zdecydowanie nie był normalnym facetem. Dwudziestoletn agent Hydry z krótko przyciętymi ciemno brązowymi, prawie że czarnymi włosami mógł się co prawda na pierwszy rzut oka wydawać normalny, ale w prawdzie nie miał w swoim zachowaniu ani grama normalności. Wiecznie czymś rozbawiony i nucący w trakcie porwania wydawał się wszystkim całkowicie nie normalny. Dlatego też każdemu przypadł do gustu. W Hydrze bowiem nikt nie był normalny.
Tamtego ranka dzień po porwaniu szedł pomału jednym z korytarzy nucąc pod nosem.
-Weź się zamknij - warknęła do niego idąca obok niego jego młodsza siostra, dziewiętnastoletnia Sisi Froster. Hartex mógł bez zająknięcia stwierdzić, że on i Sisi byli całkowicie różni. On sam był raczej radosny może odrobinie zbyt radosny w niektórych sytuacjach za to Sisi jego skromnym zdaniem była zwykłą nudziarą. Pewna swoich czynów, ostra i opryskliwa dziewczyna ubrana zawsze w idealnie pasujący do jej sylwetki mundur Hydry.
A teraz szli obok siebie ponieważ zmuszeni byli razem zająć się tym dzieciakiem, którego wczoraj uprowadził Hartex.
Był z siebie dość dumny, że w końcu coś mu się udało. Był w Hydrze piętnaście lat, a to była jego pierwsza udana misja. Przeszło mu przez myśl że chyba nie idzie mu w tej branży zbyt dobrze, ale szybko to zignorował i ruszył dalej z uśmiechem przed siebie.
-Dla czego w ogóle go porwaliśmy? - spytała go Sisi.
Hartex przypomniał sobie rozmowę z szefem.
-Ten dzieciak to syn Richarda i Mery Parkerów, naszych najlepszych agentów - odpowiedział mu porucznik gdy zadał to samo pytanie.
-Tych któży zginęli walcząc w największej misji w historii Hydry? - spytał.
-Tak - odparł - Ale nikt ma się o tym nie dowiedzieć.
Dla tego też teraz, gdy Sisi zadała to jedno pytanie którego aż tak się obawiał zmuszony był odpowiedzieć jednym krótkim zdaniem:
-Nie wiem...
*****
Peter otworzył oczy i skulił się z powodu światła. Opierał się o ścianę drżąc lekko. Było mu strasznie zimno.
Ktoś otworzył drzwi i wszedł do jego celi.
-Cześć Młody - radosny głos agenta Hydry zdziwił Petera.
Podniusł wzrok dostrzegając swojego porywacza. „No pięknie”- pomyślał - „Tylko jego tu brakowalo”.
Hartex jednak nie wydawał się zrażony jego niemrawą miną. Podszedł bliżej i usiadł obok niego.
-Uwierz tu nie jest tak źle! Jak się nie sprzeciwiasz to nic ci nie robią - powiedział, ale po chwili dodał tak cicho że Peter ledwo to usłyszał - zwykle.
-Nie mam zamiaru wam pomagać - odparł mimo to Peter.
-Torturki - pisnął Hartex klaszcząc radośnie w dłonie.
-Nie jesteś normalny - stwierdził Peter. Bo kto normalny tak radośnie mówi o torturach.
-Nie mów tak bo się obrażę - odparł ostrzegawczo zakładając ramiona na klatkę piersiową - Ja po prostu dostrzegam pozytywy wszędzie!
-Jakiś są pozytywy w torturach? - zapytał.
-Czasem zapominam że masz tylko czternaście lat - zaśmiał się - taki niewinny dzieciaczki nie lubiący torturek - Poklepał Petera po policzkach i ponownie się zaśmiał - Ale kiedyś zrozumiesz.
-Nie zostanę tu długo... - stwierdził Peter chociarz w głębi duszy wiedział że to nie prawda. Bo kto miałby go niby uratować?
Spodziewał się śmiechu Hartex'a ale mężczyzna siedział cicho spoglądając na po prostu na niego z politowaniem.
A Peter choć zgrywał odważnego to przerażony był jak nigdy wcześniej.
Oto rozdział!
Trochę się naczekaliście ale no ten...
W sumie mam dziś jakąś passę do tego ff więc może coś jeszcze się pojawi, chociarz nie obiecuję.
W każdym razie miłego dzionka,
LitteAilaEvans.
CZYTASZ
Kiedy świat się sypie | irondad |
FanfictionPeter Parker był tylko zwykłym dzieciakiem skorym do pomagania. Więc kiedy zgadza się zostać jednym z Avengersów a jego ciocia May Parker ginie w niewyjaśnionych okolicznościach cały świat młodego bohatera sypie się na kawałeczki. Bo jedyną rzeczą k...