O chodzącym symbolu pecha i cierpienia słów kilka

1.8K 98 95
                                    

W dzisiejszym rozdziale zdarzy się coś na co wiem że czekałaś oli_ciesielska😁

Petera obudziło tłuczenie szkła. Podniusł się z łóżka, opatulił kocem i wyszedł na korytarz. Pomału wystukując krokami melodyjkę z gwiezdnych wojen wkroczył do salonu.

W pomieszczeniu nie było nikogo oprócz Natashy Romanoff. Ta spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła.

-Cześć Peter - przywitała się.

-Cześć - odparł i rozejrzał się nerwowo - czy coś się stało?

-Jakiś malutki pozostaly oddział Hydry się w krad - odparła cicho - ale spokojnie jest ich może dwójka więc reszta sobie poradzi.

Spojrzał na nią nieco zdziwiony gdy jej ręka zamigotała na szaro. Jakby była metalem.

-Nie jesteś Natashą... - stwierdził cicho.

Kobieta uśmiechnęła się a potem zaczęła odsłaniać swoją prawdziwą twarz. Metal z szedł z ciała odsłaniając mężczyznę. Był wzrostu Czarnej Wdowy. Miał krótko ścięte ciemne włosy i sadystyczny uśmieszek. Metal schował się w jego zegarku a on gwizdał.

-No no nie spodziewałem się że tak szybko się kapniesz... - zaśmiał się.

Peter spojrzał na niego.

-J-jak? - wyjąkał.

-Nanotechnologia Hydry Peter.

Podszedł bliżej nastolatka. Peter cofnął się nieco w tył o przełknął ślinę. Avengersów nie było w wierzy. To było oczywiste bo już dawno zrozumieliby co się dzieje był zdany tylko na siebie.

Pajęczy zmysł mówił mi że coś jest nie tak. Rozejrzał się szybko nie będąc pewny co.

Jednak kiedy ktoś złapał go silnymi ramionami a do jego twarzy przyłożona została szmatką z ostro pachnącym płynem zrozumiał. Ktoś go porywał

Jak za mgłą usłyszał nucenie porywacza:

-Porywamy se dzieciaka Tra La La La La

-Zamknij się Hartex - usłyszał jeszcze czyiś warkot sądząc po dźwięku dochodzący najpewniej z jakiegoś komunikatora a potem zalała go ciemność.

*****

-Co jeśli Peterowi coś się stało? - spytał Tony jadąc samochodem razem z Avengersami.

-Jezu Tony wyluzuj! - skarciła go Natasha - Pojechaliśmy tylko na chwilę do sklepu żeby zapełnić te pustkę lodówce! Przecierz nie wparuje w tym czasie Hydra i go nie powrwie!

-A co jeśli tak?

-Tony - tym razem odezwał się Steve - litości. Chyba nie wierzysz by dzieciak miał aż takiego pecha.

-To jest Peter - odparł Tony a Steve spojrzał na niego nie rozumiejąc - Ten dzieciak to chodzący symbol pecha i cierpienia.

-Przesadzasz - skwitował jego wypowiedź Clint siedzący obok Rogersa z tyłu auta - Poza tym Peter pewnie śpi, chodźmy do baru.

-A ten tylko o jednym - Jęknął ktoś

Ale i tak ku niezadowoleniu Tonego podjechali na chwilę pod bar bo inaczej Clint nie dałby im spokoju.

******

Kiedy Tony przekroczył próg swojego piętra w wierzy poczuł wszechogarniający niepokój. Mimo to ruszył pewnie do salonu po drodze zgarniając pewien zwitek kartek. Papiery adopcyjne. Chciał pokazać je Peterowi.

Wkroczył do pomieszczenia i zaczął rozglądać się w szoku i lekkim strachu. Okna były wybite, meble porozrzucane a Petera nie było.

Wybiegł do jednego z pokoi, tego w którym spał Peter. Pustka.

Papiery adopcyjne wypadły mu z ręki a on upadł na drżące kolana.

Jego syn został porwany

Dum dum dum!
Porwanie Peterka!
To tyle na dziś
Żegnam,
LitteAilaEvans

Kiedy świat się sypie | irondad |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz