§ 1 §

327 13 10
                                    

Czarny dom z elementami drewna idealne komponował się z zielenią wokół niego, która ponownie tego dnia przeżywała załamanie przez silny wiatr, manipulujący listkami drzew czy żwirową ścieżką, oraz zimny deszcz, który tego lata był częścią pogody. Można było pomyśleć, iż obraz tak pięknego domu w tak wyjątkowym miejscu, jest wręcz niemożliwy lub zamieszkiwany przez bogatą rodzinę, jednak jak bardzo mógł się mylić zwyczajny człowiek, który nie do końca rozróżnia czerń jako elegancki element od czerni przedstawiającej desperację i samotność.

Więc w tym z pozoru pięknym i klimatycznym domku wcale nie mieszkała cudowna rodzina z psem i brakiem problemów, a młody człowiek, który już w wieku dwudziestu pięciu lat stracił chęci do życia i trwa w rutynie opierającej się na pracy i domu. Wiele razy słyszał od swojej mamy, iż to czas zająć się sobą i wyjść za szlak narysowany drewnianym patykiem, jednak on nie słuchał, bo te słowa były już... martwe.

Przez wielkie okna domu można było ujrzeć jakiegoś człowieka z pozoru pięknego i okalanego delikatnością. Mleczna skóra, gładki lok i gracja z jaką się poruszał, choć sam nie miał o tym pojęcia.

Nie miał pojęcia, że ludzie oglądali się za nim, kiedy przechodził ulicami Londynu, gdyż uwiódł ich widok młodego mężczyzny z gracją, którą posiadała tylko arystokracja wcześniejszych wieków. Widok magicznych zielonych tęczówek zapadał im w pamięć, a potem wszystko stawało się trudniejsze, gdyż ten nieznajomy stał się nieodzowną częścią ich myśli. A on nie zdawał sobie sprawy z tego, bo zbyt dużo przeszedł i za dużo widział.

Teraz było mu wszystko jedno.

Jak każdego wieczoru miał dla siebie czas na odpoczynek, lampkę czerwonego wina czy czegoś mocniejszego na zagubione myśli, lecz ten dzień był o wiele bardziej emocjonalny niżeli dni wcześniejsze.

Harry miał trzydzieści minut, aby pojawić się w miejscu, w którym naprawdę często bywał, choć nie chciał. Nie miał zbyt dużego wyboru zważając na fakt, iż ostatnimi czasy los stał się mało łaskawy dla niego i jego rodziny. Cóż, jej części, lecz to zbyt przykry fragment, aby w tym momencie go przytaczać.

Brunet musiał w końcu wziąć się w garść i uszykować się do wyjścia, bo choć był typem osoby, która wolała przyjść godzinę wcześniej na spotkanie i poczekać chwilę dłużej niżeli bawić się w wytłumaczenia o sprawę spóźniania, tak teraz wszystko było inne. Bardziej pokręcone.

- All the things you'd say they were never true, never true, and the games you play you would always win, always win.- śpiewał pod nosem Harry, kiedy zmierzał w kierunku łazienki. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak piękny i anielski głos ma, lecz nawet jeżeli dostrzegłby go, nie zrobiłby z nim nic pożytecznego, ponieważ był po prostu pesymistycznym mężczyzną z gracją.

Na czarne kafelki łazienkowe opadła luźna koszulka, która prawie zlała się z podłogą przez swoją ciemną barwę, jednak ciepłe światło dochodzące z jednej lichej lampki oświetlało pomieszczenie i nie było w tym wszystkim miejsca na ciemność. Po koszulce na ziemię opadły również białe spodnie i bokserki. Wszystko wydawało się tak idealne.

Harry wszedł do sporych rozmiarów prysznicu, który oddzielony był od reszty łazienki jedynie szklaną szybą, która była czysta do stopnia prawie jej niewidzialności, ale w tym domu nie było miejsca na brud. Nie, kiedy Harry również tu przebywał. Jego ciało niemal od razu spotkało się z piekielnie gorącą wodą graniczącą ze wrzątkiem, jednak taka była najlepsza, bo zmywała nie tylko pot i brud, ale również ból i emocje zebrane przez cały dzień.
Woda wiodła w dół ciała mężczyzny, tworząc mokre ścieżki po mlecznej skórze, aby później spaść niby z lekkim pluskiem na kafelki. Budziła w ciele to, czego normalnie ciało nie ukarze w ciągu zwyczajnego dnia z normalną temperaturą - nieprzyjemne dreszcze i odprężenie.

CHERRY 🍒 | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz